Rozdział 1

776 54 6
                                    

 - Rusz dupsko Jedenaście... - zza drzwi wydobył się basowy głos mężczyzny z białymi włosami.

Podłoga zaskrzypiała kiedy do środka ciemnego pomieszczenia wszedł ów człowiek.

Betonowe ściany pomieszczenia poplamione były ciemnoczerwoną cieczą, która nadawała pomieszczeniu groźnego wyrazu. Na brudnym suficie widniał grzyb, a niektórych miejscach skapywała woda z podziemnego strumienia znajdującego się tuż nad głowami "mieszkańców" podziemia. Podłogę pomieszczenia, która pokryta była ziębiącą blachą, zdobił cienki materac, kilka strzępków materiału oraz resztki z posiłków (głównie te na wpół strawione). W pomieszczeniu prawie nigdy nie sprzątano, a więc nic dziwnego, że w powietrzu unosił się smród rozkładającego mięsa, wymiocin oraz wilgoci.

Wśród tego wszystkiego, pod jedną ze ścian, z podkulonymi nogami, siedział piętnastoletni chłopak. Pokryte bliznami, siniakami oraz innymi ranami, ciało Jedenastki trząsło się pod wpływem chłodu jaki panował w środku.

Słysząc głos mężczyzny, Jedenastka niepewnie podniósł głowę i spojrzał wyczekująco wbijając swój martwy wzrok w ciemne oczy białowłosego.

 - Nie patrz się tak tylko wstawaj! - rozkazał mężczyzna.

Piętnastolatek wstał i wraz z białowłosym ruszył w stronę laboratorium.

Po wyjściu na korytarz Jedenaście zmrużył oczy. W jego "pokoju" zawsze panował półmrok, więc oczy chłopca musiały przyzwyczaić się do światła jaki emitowały żarówki popodwieszane na suficie.

Dopiero teraz można było dostrzec tatuaż na jednym z polików piętnastolatka; "011". Jedenaście był właścicielem paciorkowatych, niczym u kota, złotych oczów. Od czoła, przechodząc przez kącik oka, do bladego policzka szkarłatnowłosego rozciągała się ohydna blizna, która przypominała chłopakowi o przykrym zdarzeniu.

Buta przystanął na chwilę. Idący za nim Jedenaście podniósł wzrok, który jeszcze przed chwilą wbijał się w podłogę, wyrywając się z otępienia. Dopiero teraz do nosa nastolatka dostał się zapach świeżej krwii, a do uszów dotarł dźwięk zderzającego się metalu.

 - Cholera... Bunt? Nie... - Buta wyciągnął kunai z kabury przywiązanej do swojego prawego uda. - Atak...

Zza rogu wybiegł mężczyzna ubrudzony krwią. W prawej ręce trzymał katanę, a drugą błądził po kieszeni swojego srebrnego płaszcza. Kilka chwil później wyciągnął z niej małą kulkę. Zamachnął się po czym rzucił w dwójkę.

Stojący bliżej mężczyzny Buta, padł po chwili nieprzytomny. Jedenastce zakręciło się w głowie i upadł na kolana. Kątem oka dostrzegł jak mężczyzna w płaszczu i masce zbliżył się do nich.

 - K-kim jesteś..? - piętnastolatek zmrużył lekko oczy, a jego ochrypły głos kierował się w stronę nieznajomego.

 - Sojusznikiem - odparł nachylając się nad Butą.

Jedenaście zamknął oczy

♣-♣-♣-♣-♣

Wybaczcie, że tak długo nie było rozdziału, ale nie miałam jak pisać, a kiedy już miałam sposobność... wena mnie opuściła ;___;

Do następnego







Syn demona - Naruto ff (Porzucone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz