8. VIVIAN

2.7K 180 51
                                    

      Przygotowania do balu ruszyły pełną parą. Wykonywałyśmy z Darcy wszystkie polecenia naszej mamy, aby dodatkowo jej nie denerwować. Ona i tak bardzo przeżywała chorobę taty, z resztą jak cała nasza rodzina. Nawet moja siostra darowała sobie uszczypliwe komentarze w jej kierunku. Chyba nikt nie miał siły, żeby jeszcze się kłócić. Od sali balowej tata trzymał się z daleka. Te wszystkie godziny spędzał w swoim łóżku. Chciałam go odwiedzać, ale mama kategorycznie mi tego zabroniła. Powiedziała, że lepiej, abym nie oglądała swojego rodzica w takim stanie. Nie mogłam ukryć żalu, co do jej decyzji. Nie potrafiłam przestać myśleć o tym, że w każdej chwili może umrzeć, że nie doczeka moich urodzin, nie zobaczy, jak kończę szkołę. Lekarze nie ukrywali jego stanu. Był krytyczny. W każdej wolnej chwili modliłam się o jakikolwiek cud, ale nie mogłam przecież targować się z samym Bogiem. Chodziłam jak struta, a krzyki mamy wcale mi nie pomagały. To kwiaty nie takie, to obrus nie pasujący do zasłon, aż wreszcie brudne lustra, które zdobiły całą salę. Okazało się, że bal miał cel charytatywny, więc bardzo się ucieszyłam. Zazwyczaj były to wyłącznie spotkania towarzyskie. Oczywiście mamie ani trochę się to nie podobało, ale nie śmiała się o to spierać ze swoim chorym mężem. Byłam dumna z taty, ponieważ w końcu się jej postawił, a ona odpuściła. Umówiłam się z Darcy, że zajmie czymś naszą rodzicielkę, żebym mogła pójść do taty, jednak nic jej nie umknęło. Krzyknęła moje imię i po chwili wcisnęła mi do rąk kolejny wazon z bordowymi tulipanami. Darcy spojrzała na mnie przepraszająco z drugiego końca sali, na co machnęłam ręką. Mogłam się spodziewać, że mama będzie mnie pilnowała. Jeśli chodziło o tatę, potrafiłam stać się naprawdę uparta. Harry także taki był, ale i na niego znalazła sposób. Wysłała go do najlepszej restauracji z Londynie po zamówienie, którego dokonała kilka tygodni wcześniej. Odetchnęłam z ulgą, gdy w końcu skończyłam swoją pracę. Teraz mogłam nareszcie iść do swojego pokoju i poczytać książkę.

- Vivian, a ty dokąd? - Zatrzymał mnie głos mamy.

- Postawiłam wazony tam, gdzie chciałaś. - Oznajmiłam. - Skończyłam, więc chciałabym iść poczytać książkę.

- Tym razem weźmiesz udział w balu. - Powiedziała to, jakby niechętnie.

- Co? - Wytrzeszczyłam oczy. - Nie mogę... Nie ma mowy.

- Bez dyskusji, młoda damo. - Skarciła mnie wzrokiem. - Osobiście również bym wolała, abyś spędziła ten czas w swoim pokoju i przeczytała coś pożytecznego, zamiast rozpraszała się tańcami, ale twój ojciec życzy sobie twojej obecności. Chyba nie zamierzasz mu odmówić?

- Mamo, ale ja nawet nie mam w co się ubrać. - Zaoponowałam. - Nie mam sukni balowej ani niczego w takim rodzaju. Lepiej będzie, jeśli zostanę u siebie.

- Strój pozostał dowolny. Możesz przyjść nawet w piżamie. - Wzruszyła ramionami. Ze spuszczoną głową ruszyłam w stronę schodów. - Vivian? - Spojrzałam na nią pytająco. - Ostrzegam, że jeśli ubierzesz coś od Darcy albo przyniesiesz wstyd naszej rodzinie, czeka cię jutro poważna rozmowa. Każdy z naszych gości wie, kim zamierzasz zostać. Masz zachowywać się odpowiednio. Nie będę miała czasu, żeby cię pilnować. Czy to jasne?

- Tak, oczywiście. - Odpowiedziałam.

Na mojej drodze do sypialni rodziców stanął ochroniarz, który pilnował drzwi. Wiedziałam, że za nic w świecie mnie do niego nie wpuści, a jeszcze byłby zdolny do tego, aby wezwać moją mamę. Dopiero wtedy byłaby afera, dlatego z westchnieniem weszłam do swojego pokoju. Obecnie panowała w nim jasność, bo Darcy zabrała mi moje zasłony. Nie miałam siły, żeby się z nią kłócić. Duży zegar wiszący nad moim łóżkiem, odliczał czas do balu. Pozostały jedynie dwie godziny. Zanim podeszłam do swojej szafy, usłyszałam dźwięk trąbienia pod bramą. Zapewne Harry wrócił z zamówionym jedzeniem.

Zanim odejdziesz [Z.M.] Cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz