11: 𝓉𝒽𝑜𝓈𝑒 𝓁𝑜𝓋𝑒𝓁𝓎 𝑒𝓎𝑒𝓈

2.7K 294 6
                                    

wysłano 24 grudnia, 1977

Drogi Jamesie,              

Przez wakacje starałam się zrozumieć wszystkie swoje uczucia, chciałam zrozumieć siebie. Wiedziałam już, że jestem zakochana, co mnie zbytnio nie pocieszało. Wtedy przypomniał mi się cytat pewnego nieznanego mi autora:

"Wszystko jest możliwe."

I nie mam tutaj na myśli tego, że kiedyś zerwiesz z Lily i będziesz ze mną. Przecież zawsze mogłam się odkochać albo chociaż spróbować. Nie, ja musiałam się odkochać! Przez to przecież straciłam Amor i z czasem sobie uświadomiłam, że inni też się ode mnie odwrócili. No bo przecież, kto chciałby spędzać czas z dziewczyną, która ciągle płacze lub milczy. Właśnie, że była taka osoba - Evan Rosier.
Pierwszego dnia podszedł do mnie, zapytać jak się czuję, uśmiechnęłam się. Było to miłe.
Powiedziałam mu, że przemyśliłam kilka rzeczy. Zapytał mnie, czy chce z nim iść do Hogsmeade. Serce mi podskoczyło, nie wiem, czy z podekscytowania wyjściem, czy jego osobą.
To miała być przeciwnie do wyjścia z tobą, najlepsza decyzja w moim życiu.

Kiedy więc dwa tygodnie później nadszedł pierwszy termin, wolnego wyjścia do Hogsmeade, zostawiłam wszystkie ponure myśli, które zaczęły wracać. To nie było nasze pierwsze spotkanie, od pierwszego września spotkaliśmy się jeszcze kilka razy. W drodze go wioski Evan opowiadał mi o swoich wakacjach, też mu o swoich opowiedziałam. Byłam z ojcem w Ameryce na dwa tygodnie. Był zarówno jak i dobrym słuchaczem, tak i mówcą.
Poszliśmy naturalnie do trzech mioteł, Evan patrzył cały czas na mnie i opowiadał mi o sobie, oraz swoich marzeniach. Nie zwrócił uwagi nawet na Bellatrix która do niego zalotnie mrugała. Poczułam się wtedy znowu ważna i potrzebna. Patrzył na mnie jak na kogoś wyjątkowego, jak jakąś księżniczkę.
To był najlepszy dzień od czasu naszego wyjścia do Hogsmeade.
Kiedy staliśmy pod szkołą, Evan jakoś dziwnie zamilkł; a okazało się, że był rozgadaną osobą. Przytuliłam go i podziękowałam mu za miłe popołudnie, w ostatniej chwili obdarzyłam jego policzek przelotnym całusem.
Widziałam, jak się uśmiechnął.

Znowu uśmiechniętą,
Vela Selvyn

SUFFERING™ | james potterWhere stories live. Discover now