Rozdział 6

190 12 4
                                    

Zaczął padać deszcz...

Barry wykorzystał chwilę, gdy zapłakana stanęłam, zapatrzona w martwy punkt, aby podbiec i otoczyć mnie silnymi ramionami.

ZA szybko się przy mnie znalazł...
Czułam jego ZA szybko bijące serce...

Przerażona popatrzyłam na niego i odepchnęłam go... Zaczęłam uciekać, choć logika podpowiadała mi, że to i tak bez sensu.
Barry był znów szybszy i stanął przede mną zagradzając mi jakąkolwiek drogę ucieczki.
Znowu dotarł do mnie ZA szybko, co sprawiło, że popatrzyłam na niego ze strachem w oczach.

- Musimy wyjaśnić sobie parę spraw...

- To wszystko nie tak miało się potoczyć! Powinno być zupełnie inaczej - tłumaczyłam pociągając nosem i ocierając łzy spływające strumieniami po moich policzkach. Jestem dziwką. Dziwką. Dziwką. Dziwką.

- W jakim sensie inaczej? - chłopak zapytał z rozczarowaniem, ale i z lekką satysfakcją, że nie zapytałam go o coś, czego nie mógł, albo raczej nie chciał mi powiedzieć.

- Nie, ja... Muszę już iść... - z trudem powstrzymując łzy odpowiedziałam, po czym znów zaczęłam biec na oślep, byleby jak najdalej od zdezorientowanego chłopaka.

Nie mogłam nawet na niego popatrzeć. Czułam się tak źle ze samą sobą.
Coś w środku mnie mówiło mi, abym jednak odwróciła się do niego, bo może widzę go po raz ostatni...

Gdy tylko popatrzyłam w jego stronę, potknęłam się o mały głaz i przewracając się boleśnie uderzyłam głową w kawałek roztłuczonego szkła.
Z mojej skroni strumieniami zaczęła się sączyć gęsta, pulsująca krew...

Przez mgłę widzę biegnącego w moją stronę Barrego...

Mroczki biegały mi przed oczami...

Ponownie dobiegł do mnie ZA szybko...
Pochylił się nade mną, a a jego oka skapnęła łza, która uśpiła mnie jeszcze bardziej...

Don't care Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz