Rozdział 2

59 9 12
                                    

Patrzyłem na rozbite szkło, a łzy nie przestawały mi lecieć z oczu.
'Jak ona mogła mi to zrobić?'- pomyślałem
Lecz jeszcze ważnym pytaniem było po co jej tyle pieniędzy? Przecież było tam ponad 2 tysiące!
Z tych zamyśleń wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi.
Szybko otarłem ostatnie łzy i ruszyłem w stronę dźwięku.

W drzwiach stała moja matka z pełnymi alkoholu reklamówkami.
'O wilku mowa...'

Zanim mogłem zareagować, kobieta podszedła do mnie szybkim krokiem i uderzyła mnie z całej siły w policzek..

- To przez ciebie ciebie Daryl nie żyje! To ty powinieneś tam zginąć nie on!- uderzyła mnie jeszcze raz tylko, że mocniej.. Spojrzałem na jej oczy i tak jak myślałem.. było naćpana, lecz miała rację.. To ja powinienem był wtedy zginąć.

Łzy po raz kolejny tego dnia popłyneły z moich oczu i nie zwracając dłużej uwagi na moją matkę pojechałem do mojego pokoju w który od razu położyłem się na łóżku łkając cicho w poduszkę.

Kiedy się mniej więcej uspokoiłem spojrzałem na zegar wiszący nad drzwiami
który wskazywał 18:26.

Wstałem powoli siadając na wózku, pojechałem do mojego biurka i zacząłem odrabiać lekcje, które zajęły mi 3 godziny przez tą cholerną matematykę.

Kiedy uporałem się już z wszystkimi zadaniami, ruszyłem do łazienki w której nie patrząc w lustro uszykowałem kąpiel nie mogąc pozwolić sobie na prysznic z wiadowych powodów.
Szybko rozebrałem się z dzisiejszych ciuchów i wskoczyłem do ciepłej wody.

Po umyciu się wytarłem się ręcznikiem i z szafki w łazience wyciągnąłem moją piżamę która składała się z za długiej szarej koszulki i krótkich czarnych spodenek i się w nią ubrałem.

Kiedy byłem już w moim pokoju kładąc się powoli na łóżku.
Zasnąłem po dwóch godzinach z myślą, że znowu nic dzisiaj nie jadłem oprócz tego jabłka rano...

·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.

  Kiedy wstałem rano, czułem się jak na kacu, i jak bym był potrącony przez tir... Chociaż to wsumie chyba za dużo powiedziane jeśli chodzi tylko o ból głowy po niewyspaniu oraz wczorajszym uderzeniu przez matkę..

Wstałem siadając na wózku, wziąłem granatową bluzkę z szafy oraz wczorajsze spodnie i skierowałem się do łazienki.

Tym razem spojrzałem w lustro..
Widziałem w nim BARDZO chudego chłopaka na wózku z ciemnymi blond włosami, cieniami pod oczach od nie wyspania oraz wielkim siniakiem formujący się na jego policzku.

Odwróciłem szybko wzrok od mojego odbicia nie chcąc dłużej na siebie patrzeć i przebrałem się szybko wyjeżdżając z łazienki.

Skierowałem się w stronę kuchni w której jak zwykle nie było nic do jedzenia oprócz tego sera co poprzednio..
Dzisiaj było wyjątkowo źle bo nie miałem ani grosza żebym mógł wejść do jakiegoś sklepu lub kupić jedzenie w stołówce szkolnej.

Westchnąłem ciężko, wziąłem mój stary plecak i ruszyłwm w stronę szkoły.

Tym razem woźny czekał przed drzwiami i pomógł mi z wejściem.

Kiedy jechałem w stronę klasy Pana Evana.
Pan Evan jest młody i całkiem spoko nauczycielem, ale wymagającym.

Czekając na nauczciela usłyszałem znajome głosy za mną. Obróciłem się, a tam zobaczyłem Luke'a, który szedł i rozmawiał razem z Calumem Hoodem (?)- moim prześladowcą odkąd zacząłem chodzić do tej szkoły.

Zdziwiony patrzyłem na nich nie wiedząc jak mam zareagować...
Przywitać się? Zignorować?

Zanim jednak zdążyłem się zdecydować poczułem jak Calum popchnął mój wózek na ścianę przy której byłem,
przez uderzenie o mało co nie spadłem z niego, a kiedy spojrzałem spowrotem na Luke'a i Hooda widziałem jak oddalają się śmiejąc, z tego co przed chwilą się stało.

Zraniło mnie to...
Nie popchnięcie przez Caluma, lecz Luke śmiejący się z tego...

·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.

Słowa: 569 ( ͡° ͜ʖ ͡°)
I jak? 😏

~Doniczka

Immobility // muke [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now