Czterdzieści dziewięć twarzy. Wiesz, która, to która?

2.7K 158 2
                                    

Minęły dwa dni od nocy spędzonej z Avengersami. Klaudia musiała przyznać, że z Clintem miała najlepsze relacje pośród grupy mścicieli. Ciągle razem się wygłupiali, robili maratony filmowe jeździli na rowerach, czytali komiksy czy wymieniali się pomysłami co do jego łuku. Kiedy miała wyjeżdżać z powrotem (tylko po jednym dniu pobytu) do Stark Tower, mężczyzna z pomocą doktora Bannera zrobił ciasto czekoladowe ze wzruszającym napisem ,,Pa, pa!" tłumacząc się, że nie miał pomysłu. Uściskała go, pożegnała się ze wszystkimi i wyszła za swoim wujkiem. Uśmiechnęła się przywołując te wszystkie drobne wspomnienia, po czym wstała z łóżka. Ogarnęła się i skierowała do kuchni. Po wspólnie zjedzonym śniadaniu udali się wraz z Tonym do garażu. Już na początku dziewczyna zauwarzyła, że coś jest nie tak, ale kiedy mężczyzna upuścił śróbokręt i chciaal mu go podać zabrał go bez słowa nie zaszczyczając jej nawet spojrzeniem, wyrwała mu narzędzie z ręki rzucając je na blat. Tony spojrzał na nią z uniesionął brwią.

-Przepraszam za wyrażenie, ale co się do jasnej cholery z tobą dzieje !? Nie odzywasz się do mnie i zachowujesz jak bym ci coś zrobiła !

-A co, jest inaczej !?

-Kurwa mać, wyjaśnisz mi wreście o co chodzi ?

-Ja pierd...-męzczyzna westchnął i przetarł dłonią skronie- Po pierwsze ciągle przez te prawie dwa dni w wieży tarczy spędzałaś czas tylko z reszą Avengersów-zakcentował ostatnie słowo pisklkiwym głosikiem wymachując dłońmi jak modelka- A na mnie nie zwracasz uwagi. I do tego jeszcze ten pierdolony łuczniczek, od siedmiu boleści..

-Nie obrażaj go!

-Bo co mi zrobisz? Przywiązałaś się do niego jak rzep do psiej dupy, i ciągle gdzieś sobie chodzicie.  Oj Clintuś, pójdźmy sobie na zakupy, oj Clintuś zróbmy sobie ciasteczka, oj Clintuś obejrzyjmy sob...-znów zaczynał mówić piskliwym głosikiem, lecz nie skończył kolejnego zdania, bo dziewczyna trzasnęła go w twarz patrząc na niego z wrogością.

-Zaprzyjaźniłam się z nim, ale nie rozumiesz, że jesteś moją jedyną rodziną i kocham ciebie ? Nie dociera do twojego zakutego łba, że mogę znać kogoś więcej niż wszechstronnego Anthonego Starka? Ogarnij się !

-A może to ty nie rozumiesz, że zachowujecie się jak pierdolone papuszki nie rozłączki! Jeszcze trochę, a zaczniecie się całować. Ba, tak cię ten twój chłoptaś urobi, że cię w końcu przeleci, a ty jesteś tak głupia, że nawet tego nie zauwarz...-kolejny raz dostał w twarz.

-Czyli uwarzasz, że jestem łatwa..? Że jestem jakąś dziewczyną o lekkich obyczajach, dziwką !? Tak o mnie sądzisz? Tak !?

-Tak się zachowujecie, ciągle bez przerwy. Nie ździwił bym się serio jak byś przyszła z brzuchem !

-Nie nawidzę cię !

-To co tu jeszcze robisz !?-wskazał ręką drzwi, a utrzymywane łzy zaczęły skapywać po jej policzkach. Zerwała się biegiem i jak naszybciej wcisnęła odpowiedni przycisk będąc już w windzie. Wytarła oczy i poczekała kiedy ekranik wskazał numer zamieszkiwanego przez nią piętra. Szybkim krokiem weszła do swojego pokoju. Poprawka do ,,swojego dawnego pokoju". Spakowała wszystkie swoje stare rzeczy do porwanej waliski i ubrana już w swoje ubrania z Polski wyszła zostawiając wszystko. Załorzyła tylko naszyjnik ze złotą strzałą od Clinta i wyszła. Stawiając coraz bardziej zdecydowanie krok za krokiem opuściła Stark Tower. Zatrzymała się jeszcze przed wejściem i spojrzała na głośniczek.

-Do widzenia Jarvis, będzie mi ciebie brakować.

-Pan Stark popełnia wielki błąd, lecz w końcu przejrzy na oczy.

-Nie musi. W końcu ukazał mi prawdziwego siebie. Żegnaj.

-Do zobaczenia.

-Nie sądzę-odpowiedziała po czym odeszła od budynku. Skierowała się do parku chcąc pomyśleć w spokoju. Nie może wrócić do Polski, bo nie ma gdzie. Nie pojdźie do Avengersów, bo pokazała by słabość. Sama sobie nie da rady, biedna dziewczyna, super herosi z litości będą ją utrzymywać. Jasne! Skierowała się do najmniej uczęszczanej części parku, w której był stary plac zabaw. Usiadła na huśtawce i delikatnie się odpychając od podłorza zaczęła plakać. Raz na jakiś czas, każdy może.-powtarzała sobie czując na wowo płynąłce łzy. Ostatni raz przywołała przed siebie obraz wujka, uśmiechniętego, zadowolonego. Zadowolonego z niej. Sztucznie, ochydnie na niby. Zacisnęła powieki jakby sparaliżowana bólem. Nie podda się. Tyle czasu wytrzymała bez tego pierdolonego narcyza, teraz też da radę. Wytarła zamaszyście łzy i wstała oddychając głęboko kilka krotnie. Wzięła waliskę i zaczęła iść. Szła mijając kolorowe bilbordy, dobrze ubranych ludzi patrzących na nią z mieszanką odrazy i ździwienia. Zupełnie tak jak pierwszego dnia...-pomyślała po czym wyparła z głowy tę myśl. Straciła zachubę czasu, ale z wstępnych obserwowań wynikało, że jest już około siedemnastej, co nasunęło jej kolejną myśl. Trening z Natashą... -prychnęła goszkim śmiechem. Może kiedy indziej-mruknęła w mysli zagłuszając głos mówiący : Raczej nigdy. Była wykończona, nie jadła nic od śniadania około ósmej rano, nie piła tego dnia nic. Ciekawie się zapowiada-po raz kolejny pozwoliła sobie na zlośliwą uwagę, co trochę poprawialo jej humor. Przechodząc koło jakieś dużej szyby kątem oka dostrzegła kartkę, i to nie byle jaką. Kartkę z napisem : Poszukuję pracownicy. Jeśli wszystko pójdzie dobrze będzie miała pracę! Bez pomocy tego egoistycznego i samolubnego du... Nie myśl o nim. To przeszłość-powiedziała sobie w myśli i weszła do budynku.

Bratanica Stark'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz