Rozdział 11

6.1K 293 27
                                    

Wieża Astronomiczna jako jedyna pozostała nienaruszona podczas wojny. Z pewnością była miejscem, gdzie niejedna tajemnica została ubrana w słowa, ale nigdy nie zdradzona.

Na prawo od wejścia, przy odrapanych metalowych barierkach siedzi Draco. Nonszalancko oparty o ścianę z jedną nogą zgiętą w kolanie, drugą zaś przełożoną przez krawędź, luźno zwisającą w powietrzu. Włosy na czubku głowy miał dłuższe, zaczesane do tyłu. Kurtka z najnowszej kolekcji Madam Malkin's, skórzana, minimum za 200 galeonów, biała koszula z postawionym kołnierzem, czarne jeansowe spodnie postrzępione na końcówkach nogawek. Wyglądał na niegrzecznego nastolatka, choć już dawno wyrósł z wieku, w którym można by było go nazywać chłopcem. Idealnie wykrojone usta tworzą piękny uśmiech, lecz mało kto jest w stanie go zobaczyć. Z natury pogardliwy dla wszystkiego, co go otacza, ale kiedy kogoś kocha, to stawia tę osobę na pierwszym miejscu.

Kiedyś mówili, że jest idealny. Jego życie było idealne. Rodzinę również miał idealną. Jednak prawda wyszła na jaw, niszcząc jego idealny wizerunek. Odetchnął z ulgą, kiedy nie musiał już się starać o podtrzymanie pozorów.

Druga Wojna o Hogwart zabrała mu wszystko, co było mu drogie. Zaledwie kilka tygodni upłynęło od drugiego maja pamiętnego roku, kiedy pochował jedyną kobietę w swoim życiu, która go kochała.

Jego matka, jego powód do życia, odeszła. Zmarła na powikłania po klątwie, rzuconej na nią w maju 1997 roku. Przez pięć tygodni zmagała się z nieznaną nikomu chorobą. Nie było dla niej ratunku. Ukojenie przyniosła jej śmierć. Choć z bólem serca chował prochy matki w ciemnym rodzinnym grobowcu, zaznał spokoju, którego obydwoje potrzebowali.

Mama go kochała, ale nie za bardzo, aby zostać. Chociaż nie, to nie była prawda. Mama go uwielbiała, był jej jedynym powodem, żeby żyć. Zawsze to mu powtarzała, prosząc, by był dobrym człowiekiem. Tęsknił za nią każdego dnia. Czasami, gdy zamykał oczy, przypominał sobie, jak brzmiał jej śmiech, jeszcze zanim świat pogrążył się w chaosie, a częstym gościem w ich domu był Lord Voldemort.

***

Niedaleko, w Północnej Wieży, na parapecie swojego okna, w pokoju na siódmym piętrze, siedziała Hermiona. Uporczywe myśli kłębiły się w jej głowie. Umysł po koszmarze z udziałem Kaite, stał się otwarty na wszelkie wspomnienia. Wizje niedawnej wojny, jak widmo wisiały nad jej światem. Krocząc za nią, niczym cień, skazywały ją na bezsenność. A powrót Malfoya do szkoły jeszcze bardziej ją rozstroił.

Próbując się wyzbyć niechcianych obrazów, wyszła z pokoju, podążając do miejsca, gdzie mogła pomyśleć i popatrzeć w gwiazdy.

Znalazła się na Wieży Astronomicznej, właśnie wtedy, gdy Draco kończył palić, a odrzucony zręcznym pstryknięciem i ruchem powietrza niedopałek leciał w kierunku ziemi. Księżyc podnosił się coraz wyżej, oświetlając swoim światłem krajobraz poniżej.

Przyszła tu, bo nie mogła spokojnie spać, kiedy on jeszcze nie próbował zasnąć tej nocy. Wieczór jak inne, ale kiedy ją dostrzegł, zdał sobie sprawę, że dla niego ten wieczór nie będzie taki jak poprzednie.

Nie zauważając go, podeszła do barierki. Smukłe dłonie opierając na metalowym zabezpieczeniu, wychyliła się lekko, patrząc poniżej na pogrążony w ciszy zamek. Pukiel brązowych, kręconych włosów, odrzuciła na drugi bok, odsłaniając twarz. Profil miała łagodny, choć wyrazisty, oczy brązowe i pogodne, marzycielsko przymrużone. Wsłuchując się w odgłosy nocy, uspokajała swoje myśli. Spokój bił od niej na odległość, co bardzo go irytowało.

- Granger! - Odezwał się chłodno.

Zaskoczona dziewczyna rozejrzała się, jak tylko usłyszała swoje nazwisko, wypowiedziane głosem, od którego każdej kobiecie miękły kolana, i już wiedziała, kim jest osoba burząca jej spokój. Spięła się, kiedy niezrozumiałe uczucie gorąca, oblało jej ciało.

Truth Seeker || DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz