Rozdział 7

7K 311 82
                                    

Hermiona zatrzymała się po środku pustego korytarza na siódmym piętrze. Oddychając ciężko, oparła się o ścianę. Przymknęła oczy, próbując się uspokoić.

- Hej, wszystko w porządku? - podskoczyła w miejscu, wypuszczając z ust krótki krzyk zaskoczenia słysząc męski głos.

Zaczynała popadać w paranoję.

Marcus Belby, krukon z siódmej klasy, widząc przestraszony wzrok dziewczyny, podniósł swoje ręce i cofnął się o krok.

- Przepraszam. Nie chciałem ci przestraszyć. Myślałem, że źle się poczułaś, czy coś - wymusił uśmiech, próbując rozładować napięcie.

Nie zadziałało.

- Nie, to ja przepraszam. Nie słyszałam, jak podszedłeś. Jeszcze raz przepraszam, mam beznadziejny dzień, co ja gadam, tydzień.

Chłopak kiwnął głową, wyraźnie zainteresowany, ale zdecydował nie zadawać pytań. Od kiedy pamiętał, Hermiona Granger imponowała mu swoją inteligencją. Był nią zauroczony. Kiedy zobaczył ja po raz pierwszy, miał zaledwie 11 lat. Początkowo uważał ją za zarozumiałe czupiradło, wszystko wiedzącą gryfonkę, ale z czasem zaczął zauważać drobne szczegóły. Jej włosy, choć puszyste, miały najpiękniejszy odcień złotego brązu, oczy niczym najczystszy bursztyn, w których pojawiał się błysk, kiedy poznawała coś nowego. Uczyła się z pasją, swą inteligencją potrafiła zawstydzić niejednego krukona.

Kiedy był młodszy, nieśmiałość blokowała go, uniemożliwiając mu zbliżenie się do niej. Za każdym razem widząc ją, tracił zdolność mówienia. Z biegiem lat, wydoroślał, przełamując tą dolegliwość. Sam jego wygląd, zmienił się, pomagając mu nabrać pewności siebie. Z chudego chłopaka, stał się młodym mężczyzna o atletycznej figurze, wyrazistej twarzy i inteligentnych oczach. Stojąc teraz przed nią, zdał się sprawę, że los zesłał mu szansę, jakiej nie mógł odrzucić.

- Jesteś pewna, że wszystko w porządku?

- Tak, tak. Nie przejmuj się. - Odpowiedziała, prostując plecy. - Już ok.

- Pozwól, że cię odprowadzę.

Już chciała zaprotestować, kiedy uświadomiła sobie, że nie ma nic przeciwko.

- Na pierwsze piętro, mam przesłuchanie. - Nie musiała wyjaśniać nic więcej, każdy w zamku wiedziała, że aurorzy pojawili się dzisiejszego popołudnia, spisując zeznania.

Trzymał się w pewnej odległości nie chcąc się jej narzucać. Szli rozmawiając cicho o zbliżającym się terminie oddania pracy z Numerologii. Dla postronnego obserwatora mogli uchodzić za parę.

Przed salą zostali przywitani przez Zabiniego. Z uniesioną brwią oceniał ich w milczeniu, lustrując sylwetki od góry ku dołowi.

- Spóźniłaś się, -Powiedział jedynie, otwierając szeroko drzwi. Ponaglił Hermione gestem dłoni, co oczywiście zostało zignorowane przez nią. Odwróciła się w stronę Marcus'a.

- Dziękuje, że mnie odprowadziłeś. Jestem winna ci kawę.

- Bez wątpienia się po nią zgłoszę. - Uśmiechnął się szeroko, ukazując równe, białe zęby. Hermiona zawsze miała słabość do pięknego uśmiechu. - Może jutro? Jest dzień otwarty, będziemy mogli wyrwać się z zamku. - Marcus nie wierzył własnemu szczęściu. Czyżby dzisiaj był jego najlepszy dzień? Nie miał zamiaru się skarżyć.

- Oczywiśc... - odpowiedz Hermiony, przerwał zirytowany Zabini.

- Oh! No proszę was. Rzygam tęczą! - Zmierzył ich pogardliwym spojrzeniem. - Właź Granger, nie mam całego dnia!

Truth Seeker || DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz