22. Jeżeli próbujesz odwrócić moją uwagę, to nie działa

56 9 6
                                    

Byłam bliska zaśnięcia, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi, choć nie spodziewałam się żadnych odwiedzin.

- Proszę - odezwałam się.

Wstrzymałam oddech, widząc wchodzącego do środka Ethana.

Gdybym wiedziała, to bym się chociaż rozczesała, pomyślałam z rozpaczą.

Cholera, on był tak piekielnie przystojny, że samo patrzenie na niego sprawiało mi przyjemność.

- Cześć - przywitał się.

- Wejdź, nie gryzę - odparłam, widząc jego wahanie.

Niepewnie usiadł na krześle.

- Jak się czujesz? - zapytał.

- Głowa mnie boli czasami, ale ogólnie jest okay, tylko... Ethan, ja mam dziurę w mózgu. - Zakryłam twarz dłonią. - Nie wiem, o co się pokłóciliśmy ani dlaczego jestem na ciebie zła. Ostatnia rzecz, jaką pamiętam, to piątkowa przerwa na lunch.

Uśmiechnął się szelmowsko.

- Nie pamiętasz nic? Ani piątkowego wieczoru, ani soboty, ani poniedziałku?

Zaśmiał się, jakby był ucieszony.

Zabiję go.

- Dobrze się bawisz? - zapytałam poirytowana, okręcając głowę w drugą stronę.

- Słońce, nie gniewaj się. - Pogładził moją rękę. - To po prostu... to dobrze.

Spojrzałam na niego, marszcząc brwi.

- Dobrze?

- Zachowałem się trochę jak kretyn. W piątek popołudniu zobaczyłem cię w kawiarni z Isaaciem i odrobinę się pokłóciliśmy o to.

- Wiesz, że jeżeli się spotkałam z Isaaciem, to tylko po to, żeby porozmawiać o tamtym pocałunku, duh.

- No wiem. Po prostu... uch, zapomnijmy o tym. A w twoim przypadku, to już chyba gotowe - zaśmiał się.

Miałam wrażenie, jakby to nie było wszystko, jakby coś przede mną chował. Niestety byłam zbyt zmęczona, żeby drążyć.

- Jeżeli coś przede mną ukrywasz, to... - Stłumiłam ziewnięcie. - ...dowiem się.

Zaśmiał się nerwowo, a ja już wiedziałam, że kręci.

- Dlaczego bym miał?

Podniósł się, składając krótki pocałunek na moich spierzchniętych ustach.

- Nawet nie pamiętam, kiedy się ostatnio całowaliśmy - westchnęłam, dotykając dłonią jego policzka.

- Nie szkodzi - odparł. - To mogę ci przypominać bez przerwy - szepnął, po czym nagle się oderwał. - Ale to od jutra. Jesteś zmęczona, prześpij się.

Zaczął się podnosić.

- Jeszcze jedno - zatrzymałam go. - Wiem, że to ty mnie znalazłeś.

- Wiedziałem, że Ella wypapla.

- W zasadzie to moja mama.

Wzruszył ramionami.

- Okej.

- Dlaczego nie chciałeś, żebym wiedziała?

Przesunął kciukiem po dolnej wardze. Zawsze to robił, kiedy pytanie było dla niego niewygodne.

- Jakie to ma teraz znaczenie? Serio Scarlett, jak zwykle kopiesz nie tam, gdzie trzeba.

- Co to niby ma znaczyć?

Zawahał się przez moment.

- Nic, Scarlett, nie to miałem na myśli.

- Więc co?

Moje sfrustowanie narastało z każdą chwilą, zwłaszcza że on ewidentnie coś przede mną ukrywał.

- Proszę, nie chcę się kłócić, nie teraz.

Chwycił moją dłoń i zaczął delikatnie całować opuszki moich palców.

- Jeżeli próbujesz odwrócić moją uwagę, to nie działa - zaprotestowałam, na co westchnął.

- Poszłaś do łazienki na angielskim, mówiąc, że źle się czujesz, długo nie wracałaś, dlatego postanowiłem sprawdzić, czy coś się stało. Nauczyciel nie chciał mnie puścić, ale wyszedłem tak czy owak. I wtedy cię zobaczyłem.

- Yikes, martwiłeś się, nie wierzę.

- Bardziej bym to nazwał byciem świadomym twojej zdolności przyciągania kłopotów.

- To nie odpowiada na moje pytanie.

- Nie chciałem, żebyś wiedziała, bo byłaś na mnie zła. Nie chciałem stawiać cię w sytuacji, w której musiałabyś się silić na podziękowania, nie potrzebuję ich.

Wtedy sobie zdałam sprawę, że faktycznie mu nie podziękowałam i kiedy to do mnie dotarło, zawstydziłam się sama sobą, że zamiast to zrobić, rzucałam w niego podejrzeniami i oskarżeniami.

- Dziękuję? - powiedziałam cicho i niepewnie.

- Widzisz? Tak jak teraz.

- Nie, ja... mam to na myśli. Dziękuję. Znowu wyciągnąłeś mnie z tarapatów.

- Od czego innego jestem?

- Wiesz... potrafię wymienić kilka... rzeczy.

- Jak?

Podniosłam się i cmoknęłam go w policzek.

- Takie poświęcenie i tylko na buziaka zasłużyłem, huh? - zaśmiał się.

- To za karę, że nie chcesz mi powiedzieć wszystkiego.

- Jeżeli to była kara, to nie mogę się doczekać, jak wygląda twoja nagroda.

Puścił mi oko, a ja spiekłam raka.

- Hush. Pomarzyć sobie możesz.

- Oj, będę - zaśmiał się, podnosząc się z krzesełka, ale wtedy chwyciłam jego rękę.

- Zostań.

- Nieważne, jak bardzo bym chciał, czas odwiedzin się zaraz kończy. Przyjdę jutro.

- Jutro wychodzę.

- Tym lepiej. Do zobaczenia.

Pogładził mój policzek, po czym pocałował mnie w czoło i wyszedł.

Miałam szczery zamiar dowiedzieć się, co on takiego kombinuje, pod warunkiem, że wrócę do pełni sił i bóle głowy przestaną nawracać. Bóg jeden wie, kiedy to się stanie.

___________________

Kto znowu zapomniał o rozdziale? Ja. Ups.

TroubleattracterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz