Jednak łóżka moich współlokatorek okazały się zaścielone i puste. Zmrużyłam oczy. Byłam pewna, że gdy kładłam się spać to i Julie i Gabs słodko spały. Może był jakiś alarm czy coś? Od razu odrzuciłam ten pomysł. Żadna z dziewczyna na pewno nie zostawiłaby mnie tutaj. Gdybym nie chciała się obudzić to wylewitowałyby mnie z łóżka.

W sumie Julie mogła zerwać się na równe nogi jeszcze przed świtem. Dużo biegała, więc może postanowiła potrenować? Był jednak listopad, a ona gdzieś od połowy października postanowiła odpuścić, bo nie wysypiała się. Gabi była wiecznym leniuchem - oczywiście mimo tego wyglądała jak modelka z okładek - nie rozumiałam więc jak to możliwe, że o szóstej rano już jej nie ma.

Wypełzłam z łóżka, zawzięcie trąc oczy. Spałam tylko trzy godziny.

W łazience szybko załatwiłam swoje potrzeby, a także ubrałam się. Założyłam zwykłe jeansy i bluzę, którą któregoś wieczora ukradłam (w sensie pożyczyłam, bez zamiaru zwrotu) od Syriusza. Chłopak nie wydawał się być z zły z tego powodu. Włosy związałam w niechlujnego koka. Przyjrzałam się końcówką. Zdecydowanie powinnam odwiedzić fryzjera.

Wzruszyłam ramionami. To było zmartwienie na inny dzień.

Chwyciłam NAPAD i udałam się do drzwi wyjściowych. Nacisnęłam klamkę... i nic. Drewniana powłoka okazała się być zamknięta.

Wyciągnęłam różdżkę z kieszeni i rzuciłam Alochomore. Nic jednak się nie wydarzyło. Następnie spróbowałam kilku innych, bardziej skomplikowanych zaklęć. Żadne jednak nie dało efektu. To był żart prawda?

Co do cholery się działo?

- Bombarda! - krzyknęłam, a z końca mojej różdżki wypłynął destrukcyjny promień. Odrzuciło mnie trochę, bo stałam zbyt blisko celu. Ze złością odkryłam też, że i to niewiele dało.

Ki czort?

Jeśli to robota Huncwotów, a ta czwórka błaznów właśnie się ze mnie śmieje, chowając się gdzieś tam to nie ręczę za siebie. Nie miałam humoru na coś takiego. W ogóle nie miałam na nic humoru. Z całej siły kopnęłam w drewnianą powłokę. Tylko rozbolała mnie noga.

Świetnie - pomyślałam - po postu genialnie. Ten dzień nie może być lepszy.

Z okropnym grymasem na twarzy wróciłam z powrotem na łóżko, a NAPAD rzuciłam daleko w kąt. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale frustracja wzięła nade mną górę.

Sprawdziłam zegarek. Było kilka minut po siódmej. Czyli prawie pół godziny spędziłam próbując wydostać się z pokoju. Z rezygnacją sięgnęłam po gruby wolumin, który akurat mi się nawinął. "Leksykon różdżek". Lepsze to niż nic. Mogłam przynajmniej poszukać jakichś informacji o mojej własnej. Otworzyłam książkę i zaczęłam wertować jej strony.

"Tarnina jest nietypowym drewnem na różdżki. Znany specjalista i twórca tych magicznych przedmiotów - Garrick Ollivander uważa, że jej właściciel odznacza się wojowniczym charakterem. To niekoniecznie oznacza, że jej właściciel praktykuje czarną magię (choć tego typu różdżka nadaje się do tej dziedziny magii doskonale). Różdżki z tarniny można znaleźć wśród aurorów. Krzak tarniny ma ciekawą cechę, otóż pośród kolców jej jagody można znaleźć nawet w najcięższe mrozy. Różdżka z tarniny aby związać się z właścicielem, musi razem z nim przejść przez jakieś niebezpieczeństwo lub trudność. Dzięki temu będzie lojalna i pomocna."

Uśmiechnęłam się. Wiedziałam z jakiego powodu moja różdżka jest mi oddana. To co wydarzyło się w dzieciństwie zapewne było wystarczającym powodem. W końcu nie każda czterolatka rzuca śmiercionośne zaklęcie. Co innego, że nie wypaliło.

Ona I Black | część 2Where stories live. Discover now