Inés Pedrosa stanęła niepewnie przed stadionem FC Barcelony. Bywała tu wielokrotnie, jednak teraz patrzyła na okazały budynek zupełnie inaczej. Ciemne, deszczowe chmury zwiastowały rychłą ulewę oraz dodawały Camp Nou powagi i majestatu; zmiejszały drobną Hiszpankę do rozmiaru nic nieznaczącego pyłku, podobnie jak dwa wycieczkowe autokary, z których wychodzili ludzie, robiąc przy okazji setki zdjęć.
Inés rozglądała się, choć w myślach wyśmiewała swoje poczynania. Nie miała pojęcia na kogo czeka. FlyingM to brunet czy blondyn? Ma brązowe oczy czy szare? A może niebieskie lub zielone? Jest wysoki czy niski? Im dłużej tam stała, tym bardziej chciała uciec. Prawie czarne chmury szły w jej stronę, a ona powoli się cofała w kierunku postoju taksówek.
„Jesteś głupia!" – strofowała się w myślach. – „Po co się godziłaś na takie coś?!"
FlyingM się spóźniał, już dobre pięć minut. Pedrosa była coraz bardziej niepewna i całkowicie odechciało jej się jakichkolwiek spotkań. Do tego nad głową przetoczył jej się grzmot, choć pora roku była za wczesna na burze. Naciągnęła kaptur na głowę, mając zamiar zmienienia planów i pozostania w przyjaźni z tajemniczym chłopakiem tylko w strefie internetowej, gdy nagle, jak gdyby nigdy nic, usłyszała:
– Przepraszam cię, ale centrum jest okropnie zakorkowane. – odparł jej rodak. Dziewczyna odwróciła się, bardzo dobrze poznając ten głos, ale musiała zobaczyć twarz flyingM, żeby w to uwierzyć. Uniosła lekko głowę, napotykając brązowe oczy, natomiast jej usta ułożyły się w krótkie, czteroliterowe słowo, a zarazem jego imię. Imię, które zaczynało się od owego tajemniczego "M".
– Mave?
आप पढ़ रहे हैं
Zamknij oczy - Patrz przed siebie II
फैनफिक्शनInés na stałe przeniosła się do Barcelony, gdzie całkowicie oddała się pracy oraz opiece nad psem. Bliskość brata ją uspokajała, ale musiała też się godzić z tym, jak krótką drogę miał do niej ktoś, kto złamał jej serce...