9.Jesteś dla mnie ważny

637 98 69
                                    

Jestem w szoku. Czy Gerard naprawdę zapytał mnie o adres, a ja mu go podałem? Chce tu przyjechać?Zobaczyć...mnie?Na pewno mi się wydawało. To nie możliwe, przesłyszałem się, wymyśliłem to sobie. Gerard nie przyjdzie. Na pewno nie. Co gorsza zraziłem go do siebie. Nie napisze, nie zadzwoni.Już nigdy. Zjebałeś Frank.To twoja wina. Znowu wszystko zniszczyłeś. Nienawidzi cię. Nie chce cię widzieć. Nie będzie już z tobą pisał. Zostawił cię. Jesteś beznadziejny, okropny. Wszyscy cię nienawidzą! Mimo to spróbuje, nawet jeśli napisze,że nie chce mieć ze mną nic wspólnego.

SweetPrincess: Gerard?

SweetPrincess: Proszę, odpisz. 

SweetPrincess: Cokolwiek.

SweetPrincess: Przepraszam Gerard.

SweetPrincess: Ostrzegałem, że nie powinieneś marnować na mnie czasu.

SweetPrincess: Kocham cię Gee...

Znowu zacząłem ryczeć jak małe dziecko. Ostatnio, dzięki Gerardowi zdarzało mi się to rzadko. Teraz, kiedy już mnie zostawił czuję się źle jak chyba nigdy. Nawet kiedy rodzice mnie zostawili nie czułem takiej pustki.To chyba najgorsze chwile w moim życiu.Po kilkunastu minutach bezsensownego gapienia się w ścianę podniosłem rękę i wgryzłem się w swój nadgarstek.Mocno, żeby zostawić ślady. Gryzłem do krwi, żeby choć na chwilę ból wypełnił tą cholerną pustkę. Dusiłem się łzami coraz mocniej zaciskając zęby. Wszystko było rozmazane, cały się trząsłem powstrzymując żałosne wycie usilnie próbujące opuścić moje gardło.Spadłem z łóżka i zwinąłem się na ziemi. Wydawało mi się że słyszę trzask drzwi. Dobrze. Niech zabiorą mnie na oddział zamknięty i podadzą leki, dzięki którym zapomnę o tej pieprzonej perfekcji!I co z tego, że nigdy go nie widziałem?Wygląd nie jest najważniejszy. Po prostu się w nim zakochałem !W jego głosie, sarkastycznych uwagach, cudownym śmiechu i beznadziejnych dowcipach, które czasami opowiadał, kiedy gorzej się czułem. Zawsze szybko przywiązywałem się do ludzi, którzy byli dla mnie dobrzy, a później cierpiałem, kiedy odchodzili.Usłyszałem stłumiony krzyk.Ktoś przy mnie uklęknął i dotknął mojego ramienia. Zbyt delikatnie jak na pielęgniarkę, czy lekarza. Odwróciłem głowę i spojrzałem na pochylającą się nade mną postać. Miałem oczy zalane łzami, więc szczegóły były rozmyte, jednak udało mi się jako tako przyjrzeć tej osobie.Chłopak miał czerwone włosy i piękną, odrobinę dziecięcą twarz.Czerwona ,skórzana kurtka narzucona na  zwykłą czarną koszulkę, do tego obcisłe czarne spodnie. Wyglądał bajecznie. Jestem pewny, że go nie znam. Tak cudownej twarzy nie da się zapomnieć. Nieznajomy miał zmartwioną minę i łzy na policzkach. Mówił coś, ale nie słyszałem. Obezwładniający smutek sprawił, że nie mogłem się poruszyć, odpowiedzieć.Nic nie słyszałem, mogłem tylko patrzeć. Nieznajomy przytulił mnie i zaczął głaskać po plecach, widziałem, że jego usta się poruszają. Mówił coś do mnie. Nie słyszałem. Czerwonowłosy wciąż płakał. Jego ręce drżały, przestał mówić. Czułem tylko nierównomierne ruchy klatki piersiowej nieznajomego. Poczułem się bezpieczny. Smutek ustąpił równie obezwładniającemu uczuciu zmęczenia. Zamknąłem oczy i zasnąłem.Poczułem tylko jak nieznajomy całuje mnie w czoło. W miejscu, w którym jego usta zetknęły się z moją skórą poczułem przyjemne ciepło, którego nie czułem od tak dawna...

***

Obudziłem się na moim łóżku. W okół nadgarstka miałem owinięty bandaż. Pamiętam wszystko. Każdą sekundę wczorajszego koszmaru.Leżę z zamkniętymi oczami. Słyszę szuranie krzesła.

-Wiem, że nie śpisz.Otwórz oczy Frankie.

Natychmiast zrywam się z posłania. Nie mam problemu z rozpoznaniem głosu.Gerard.Jest  tu. przyszedł do mnie! Otwieram oczy i odwracam głowę w stronę dźwięku. Przed oczami mam czerwonowłosego anioła. To był Gee. Przyszedł do mnie. Może ja śnię. To nie dzieje się na prawdę.Przecież mnie przytulił, pocałował mnie w czoło!

-Też cię kocham Księżniczko.

Wytrzeszczam oczy. Nie powiedział tego. Nie! To nie może być prawda! To sen. Tylko głupi, naiwny sen.Marzenie.

-Gee?

-Tak Frankie. Przepraszam, że nie odpisałem. Spieszyłem się na autobus. Wiesz, ten cały szpital nie jest daleko od mojego domu.

-Gerard, czy ty...

-Tak Franuś. Powiedziałem, że cię kocham. I powtórzę to milion razy, jeśli będę musiał.

Rozpłakałem się. Znowu.

-Frankie! Proszę, nie płacz! Nie chcę, żebyś płakał. Nigdy więcej, ok? Choć do mnie.

Przytulił mnie. Usiadł koło mnie i po prostu mnie przytulił. Dalej płakałem wtulając się w jego koszulkę. Pachnie jak kawa,papierosy i grafit ołówkowy. to najpiękniejszy zapach świata. Zapach Gee.

-Ciiii, Frankie. Już jest dobrze. Jesteś bezpieczny. Nikt cię nie skrzywdzi, obiecuję.

-D..dlaaczego do mniee przyszedłeś?

-Bo nie pozwolę,żebyś jeszcze kiedykolwiek czuł się samotny. Kocham cię Frankie.

-Cz..czemu?

-Nie wiem. Nie umiem tego wyjaśnić. Po prostu tak jest i już.

-Dziękuję.

-Nie masz za co. Uspokój się i mnie przytul.

-Okeej.

Uśmiechnąłem się przez łzy dalej płynące po moich policzkach. Podniosłem głowę i spojrzałem na Gerarda. Czerwonowłosy anioł podniósł rękę i zaczął wycierać łzy z mojej twarzy, na co ja płakałem jeszcze bardziej. Gerry nachylił się i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. To najlepsze uczucie w moim życiu. Mój pierwszy pocałunek oddałem najcudowniejszemu chłopakowi na całym świecie.

-Kocham cię Gerard.

-Ja ciebie też.



Okej,

mam wrażenie, że zepsułam uroczą scenkę.

Prawda?

Nie miałam teraz tego pisać, bo już jeden rozdział dzisiaj wstawiłam ale robię to trochę dla MadHatter1205 żeby nie płakała tak bardzo.

Pozdrawiam i życzę dobranoc!

Przypadek? || FrerardWhere stories live. Discover now