Christine niemal wybuchła od intensywności tego pocałunku. Jej dłoń od razu powędrowała na jego kark, gładząc go i lekko drapiąc. Po chwili zsunęła rękę na jego ramię i biceps, czując gorącą skórę chłopaka. Och, on bez wątpienia potrafiłby ogrzać w mroźne zimowe wieczory...

-Chrissy, proponuję kontynuację dziś wieczorem- wymamrotał w jej usta.


Nie, nie! Nie przerywaj! Chryste, zaraz zostanie ze mnie mokra plama!


Ale Joe oczywiście nic nie robił sobie z jej chęci obezwładnienia go swoimi udami. Zupełnie nagi wstał z łóżka i kiedy Christine mdlała patrząc na jego szczupłe, umięśnione pośladki, Joe nic sobie z tego nie robiąc, powędrował do łazienki. Po chwili usłyszała szum wody.


Słodki Jezu! Ten dzieciak mnie wykończy! Jak mam teraz spokojnie pracować?! No jak?!


Joe chce z nią spędzić dzisiejszy wieczór. Pewnie także noc. Christine nie była pewna czy to dobry pomysł, bo nie chciała przyzwyczaić się do jego obecności. Choć nie ukrywała, że coraz bardziej ją do siebie przekonywał, bała się ulec mu, żeby nie przeżyć kolejnego rozczarowania.

W ciągu ostatnich lat na jej drodze pojawiło się tylu mężczyzn, których śmiało mogła brać pod uwagę jako swoich kolejnych partnerów w codzienności. Jednak żaden nie okazał się na tyle wytrwały, żeby choć postarać się przebić przez mur okalający jej serce.



I nagle, jak za dotknięciem magicznej różdżki, pojawił się Joe White! W najgorszym momencie jej obecnego życia. Kiedy już miała dość i niemal każda pierdoła czy gorszy dzień w pracy, potrafiły wywołać u niej falę łez.

Christine nie wiedziała czy pozwoliła mu na zbliżenie się do niej, bo jest samotna czy faktycznie Joe ma taki urok osobisty, że nie potrafiła mu się oprzeć. Bez wątpienia ma coś uroczego w spodniach, ale chyba nie o to chodzi.


Zawsze pewna siebie w kontaktach z mężczyznami, pewna swojego zadbanego ciała, nigdy się nie czerwieniła, ani tym bardziej nie myślała, żeby chować się pod pościelą przed mężczyzną, który i tak widział ją w pełnej krasie kilka godzin wcześniej.

Jednak kiedy Joe wyszedł z łazienki zupełnie nagi, Christine zszokowana zarumieniła się jak gówniara, która ogląda pierwszy pornos.


Ja pierdolę, Mały Joe!


-Co, skarbie?- wyszczerzył się. -Podoba ci się?

Przewróciła oczami. Jego ego wybuchnie, jeśli tylko okaże mu trochę więcej uwagi niż potrzebne.

Ubierał się chichocząc pod nosem i kręcąc głową. Christine patrzyła na każdy jego ruch, śliniąc się jak szczeniak na widok czekolady. Obserwowała jak pracują mięśnie jego pleców przy zakładaniu skarpetek i spodni, a kiedy wstał, żeby je zapiąć lekko wciągnął brzuch i niemal padła na widok jego sześciopaka.


O kurwa, jak tu gorąco...


Joe patrzył na nią, kiedy zakładał koszulkę i kątem oka zobaczyła jak kącik jego ust unosi się lekko.


Drań!


-Odprowadzisz mnie do drzwi?- zapytał unosząc żartobliwie brwi kilka razy.

-Nie zostaniesz na śniadaniu?- zapiszczała nie swoim głosem.


Christine Mason, weź się w garść!


-Nie mogę, kochanie. I tak jestem spóźniony- odparł, wyciągając do niej rękę, żeby pomóc jej wstać.

Poczuła chłód, kiedy ciepła pościel zsunęła się  z jej ciała. Szybko jednak została pociągnięta mocno, aż odbiła się od piersi Joe. Złapał ją za pupę i ściskając lekko, docisnął Christine do siebie.

Poczuła jego rosnącą erekcję i popatrzyła zaskoczona w oczy Joe. Chciała go jak spragniony wody.

-Chrissy, wziąłbym cię tu i teraz, ale zostawię ci mały smaczek tego, co może się dziać wieczorem- powiedział.

Jego usta powędrowały do szyi Christine, na jej ramię, i z powrotem do ust. Całował ją zachłannie, jednak wyczuła  chęć zachowania dystansu. Uśmiechnęła się w duchu, ciesząc się, że ona działa na niego tak samo jak on na nią.

Nie mogli oderwać się od siebie. Jakby oboje bali się, że jeśli teraz się rozstaną, wydarzy się coś, co już nigdy nie pozwoli im się znów spotkać.

-Ooo, kurwa!- warknął Joe, odchylając głowę do tyłu.

Chyba resztką silnej woli oderwał się od niej i odwrócił w stronę drzwi sypialni. Christine powędrowała za nim, starając się dotrzymać mu kroku.

Zatrzymał się dopiero w holu, żeby założyć buty.

Christine obserwowała każdy nerwowy ruch chłopaka, stojąc oparta o chłodną ścianę.

Kiedy podniósł się, na moment wstrzymał oddech.

-Ja pierdolę, jesteś taka piękna- syknął, po czym podszedł do niej i pocałował ją krótko, ale mocno, aż opadła z sił w jednej sekundzie.


Kiedy zatrzasnęły się za nim drzwi wejściowe, Christine stała jeszcze długo w bezruchu. Nie potrafiła nawet ogarnąć myśli, a co dopiero zmusić ciało do zrobienia czegokolwiek.

Joe White odebrał jej kolejną zdolność. Kontrolowania swojego ciała.


Dopiero telefon, dzwoniący któryś raz z kolei, wyrwał ją z zamyślenia. Z szerokim bananem na twarzy weszła do kuchni, gdzie na blacie leżał aparat. Obok miejsca, w którym wczoraj Joe... zrobił jej... to co zrobił...


-Słucham?- odebrała świergotliwym głosem, nie patrząc kto dzwoni.

-Czy dodzwoniłem się do Christine Mason?- usłyszała znajomy głos mężczyzny. -Kobiety ze stali, która nie wie co to nieformalna konwersacja?

Christine przewróciła oczami i westchnęła cicho, odsuwając nieco telefon.

-Czego chcesz?- zapytała znudzona.

Inny (Seria White cz. 6)Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ