Rozdział V

1.1K 46 3
                                    

Jasne promienie sierpniowego słońca wpadały przez okno sypialni. Przetarła zmęczone oczy, leniwie siadając na łóżku. Kosmyki kasztanowych włosów opadły jej na twarz, ramiona, zakrywały plecy. Rozejrzała się po pustym szarym pokoju. Wygramoliła się spod pościeli i zajęła prostą koszulę nocną. Założyła na siebie skromną bieliznę oraz jeansy i top. Weszła do kuchni, zostając krzątającą się Panią Wesley.
- Od rana bujasz w obłokach - zadumała kobieta.
- Przepraszam - uśmiechnęła się, zasiadając do niewielkiego drewnianego stołu. - Dobrze Pani spała?
- Och, jak nigdy. Od czasu wojny nie mogłam normalnie spać. Co noc sniły mi się martwe ciała Freda, Tonks i Remusa. - pani Wesley postawiła przed nią talerz jajecznicy i tostów.
- Ginny jeszcze nie wstała?
- Wstała kochaniutka. Patrzyłaś w zegarek która jest godzina? - odwróciła się w stronę zwykłego ściennego zegara. Nie tego który miał wskazówki z imionami członków rodziny i czynność. Lecz ten z cyframi i wskazówkami oznaczającymi godziny. Wskazywała teraz trzynastą trzydzieści. No tak przespała pół dnia. Nic dziwnego że Ginny już wstała.
- Wie Pani gdzie jest?
- Poszła zaganiać kurczaki. Zaraz powinna wrócić. A teraz jedz.
Posłuchała się swojej niedoszłej teściowej. W pewnym momencie do kuchni wszedł Ron. Zauważywszy chłopaka przełknęła głośno ślinę i ruszyła w kierunku ogrodu.

- Hermiono! Przepraszam ja nie chciałem! - złapał dziewczynę za rękę, aby ta się zatrzymała i z nim porozmawiała lecz na marne. Nie chciała z nim rozmawiać
- Odczep się Ron! Nie chcem Cię znać!
- Ale.. Ona mnie omamiła. Byłem kurwa głupi bo tak mocno jej ufałem. Że nawet nie skumałem jak leci na mnie.
- Nie chce tego słuchać! Nie wiesz jak się czuje!
- Rozumiem Twój ból. Ale wybacz mi proszę.
- Nigdy się nie dowiesz co tak naprawdę czuje. Czym się zajmuje. Czego żałuję i czego chce! Z nami koniec! Nie chce Cie znać.

Hermiona
Wyszłam. Byłam już bliska płaczu. Wiedziałam, w głębi duszy wiedziałam, że tak się stanie. Prędzej czy później. Ale nie miałam pojęcia że to tak zaboli. Jedyna osoba w tej chwili mogła jej pomóc. Ginny. Gdziekolwiek ona jest musi ją za chwilę znaleźć. Oszaleje ze złości, smutku. Po kilku nawoływaniach odnalazła ją w kurniku zbierającą jajka.
- Hermiono dlaczego płakałaś? - Nie przywitała się. Wiedziała że stało się coś złego. Nie chciała widzieć przyjaciółki w takim stanie. Było jej strasznie przykro.
- Ron. Próbował wszystko wytłumaczyć. Ale ja.. Wiem co widziałam. Nie chcę go znać. Zerwałam z nim. - wypłakiwała przyjaciółce w ramię
- Tak mi przykro.. Naprawdę nie wiem jak mogę Ci pomóc. Wiem! Pomożesz mi w przygotowaniach do urodzin. Jeśli będziesz miała jakieś zajęcie nie będziesz myślała o tym dupku.
- No dobra no to co robimy?
Pozostały dzień dnia gryfonki spędziły na przygotowaniach do jutrzejszych urodzin Ginny. Miona pomagała w kuchni. Kochała gotować.
Ginny
Następnego dnia obudziłam się około godziny dziewiątej. Otworzyłam oczy. W rogu łóżka leżał stos prezentów. Zaczęłam je rozpakowywać. Byłam bardzo ciekawa co dostałam. Kochałam prezenty. Od Hermiony dostałam perfumy oraz biżuterię ze szczerego złota. Od rodziców zegarek (tradycja w rodzinie Wesley. Na siedemnaste urodziny wszyscy dostawali zegarki.) Harry dał mi zestaw miotlarski z kuponem na nową miotłę. George dał mi pudełko najnowszych dowcipów Wesley'ów. A od pozostałych członków rodziny przeróżne słodycze. Najbardziej spodobał mi się prezent od Harry'go. Uporządkowałam prezenty i położyłam je na stoliku. Wyjęłam z szafy ubrania i ruszyłam w kierunku toalety aby się ubrać. Włożyłam ciuchy i zrobiłam delikatny makijaż. Włosy spiełam w luźnego koka. Wróciłam do pokoju zostawiając piżamy. Następnie ruszyłam do kuchni aby zjeść śniadanie. Przy stole siedziała Hermiona, Harry oraz George.
- Wszystkiego najlepszego kochanie! - wstał Harry i ucałował dziewczynę.
Reszta dnia rodzina Wesley'ów spędziła na imprezie urodzinowej na którą Ginny zaprosiła rodzinę oraz przyjaciół ze szkoły. Dokładnie o 17.00 zjawili się pierwsi goście. Potem wszyscy usiedli wokoło stołu w pokoju gościnnym. Na razie wszystko przebiegało świetnie. Wyglądało na to, że tort wszystkim smakował, mama nie zrobiła obciachu i w ogóle panował dobry nastrój. Ginny cieszyła się, że wszystko idzie po jej myśli. Jeszcze tylko niech rodzice wyjdą, a zapanuje ogólna euforia.
W końcu dom został pozbawiony opieki rodzicielskiej. Teraz świeżo upieczona siedemnastolatka włożyła nową płytę do odtwarzacza. Chwila ciszy i... nic. Ginny spróbowała jeszcze raz. Może coś się zepsuło? Dziewczyna była przerażona. Tylko nie teraz! Czemu akurat dziś ten głupi magnetofon nie chce grać?! W końcu, przy ósmej próbie, kiedy goście już mieli rozchodzić się do domów, muzyka popłynęła z głośników. Była uratowana. Bała się, że wszyscy jej znajomi uciekną i z całej imprezy nici. Na szczęście wszystko było dobrze. Do czasu.
Po godzinie chłopacy zaczęli wyciągać z kieszeń papierosy i piwa. „O nieee, tylko nie to" - błagała. Oczywiście po cichu. Ogarnął ją strach. A jeżeli rodzice wrócą wcześniej? Jeśli wyczują dym z papierosów? To będzie tragedia! Ona nie może do tego dopuścić! Nikt nie będzie palił w jej domu! Żaden chłopak nie wypije kropelki alkoholu dzisiejszego wieczoru! Ginny postanowiła działać. Tylko dyskretnie, tak żeby impreza się nie rozpadła. Po cichu zabierała butelki i paczki papierosów z miejsc chłopaków, kiedy oni tańczyli. Po chwili miała już wszystko. Była z siebie zadowolona. Koledzy wrócili zaskoczeni na swoje krzesła. Większość z nich wcale nie chciała palić ani pić, jednak kupili te wszystkie świństwa tylko dla popisu przed innymi. Choć wszyscy byli zdziwieni, nikt się nie odezwał. Wszyscy patrzyli na rozpromienioną jubilatkę. Właściwie uratowała im skóry. Żaden chłopak nie zastanawiał się nad konsekwencjami tego, co chcieli zrobić.
O godzinie 20.00 zabawa już była świetna. Chłopacy zapomnieli o swoich głupich pomysłach. Tańczyli w salonie przy świetnej muzyce. Ginny stała zmęczona z boku. Taniec ją wyczerpał. Była jednak szczęśliwa. Prawie wszystko poszło po jej myśli. Chłopacy słowem nie pisnęli o swoich „własnościach". Dziewczyny są zadowolone, dziewczyna jest ładnie ubrana, ma doskonały makijaż (jak na siedemnastolatke przystało) i jedzonko też super (mama się postarała!). Ach, jest doskonale! Zanim przyjdą rodzice wyrzuci śmieci, posprząta. Nie będzie śladów po balandze. Nagle z rozmyślań wyrwały ją krzyki koleżanek, które zapraszały do zabawy.
Jubilatce plan wypalił. Znajomi rozeszli się do domów o godzinie 23. Byli usatysfakcjonowani, to można było wyczytać z ich twarzy. Ta historia była dziwna, ale pouczająca - dla chłopaków szczególnie. I urodziny się udały. A to najważniejsze. Posprzątała i położyła się do łóżka spać.

Jeśli wam się podoba byłoby miło gdybyście zostawili gwiazdkę i jakiś pozytywny komentarz. Bardzo motywuje! ❤️

Zakazana Miłość ~ DRAMIONE ~Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin