2.

12 1 0
                                    


- O kurwa – zaklnąłem pod nosem widząc idącego w moją stronę Fiedorowa...


Za nim szła Juliet, przez chwilę patrzyła na mnie smutno, ale szybko wybiegła z klasy. Fiedorow podszedł bliżej zagradzając mi drogę do wyjścia. Był zły, wręcz wkurwiony.

- Co tu robisz, myślałem, że już skończyliśmy – powiedział chłodno.

- Zostawiłem telefon... - zacząłem rozglądać się po sali, ale nie mogłem go dostrzec.

- Ten? – zapytał Fiedorow moim machając telefonem.

- Tak – wyrwałem go chcąc jak najszybciej wyjść – ym.. do widzenia.

- Nie tak szybko. Dobrze wiem, że stałeś tu wystarczająco długo. – chwycił mnie za koszulkę i przyparł do ściany – Jeżeli coś co tu widziałeś wyjdzie poza drzwi tej klasy, nie będziesz miał życia. A co do tej twojej koleżanki.. – powiedział patrząc się na drzwi, w których niedawno znikła – Powiedz jej, że czekam na nią jutro po odbiorze świadectw.

Nie mogłem uwierzyć w to co do mnie mówi. Mam być niby ich pośrednikiem tak? Chyba śni.

- Jeżeli ma pan z nią takie dobre stosunki, niech sam pan jej to powie – warknąłem i wyrwałem mu się.

- Lepiej nie pyskuj, bo twoją przyjaciółeczkę będzie czekać to samo co ... - nie wytrzymałem i walnąłem go pięścią w twarz.

- Nawet się nie waż jej tknąć

Fiedorow przejechał dłonią po zaczerwienionym policzku i tylko się zaśmiał.

- Jeszcze zobaczysz.

Nie mogłem dłużej tego słuchać po prostu wyszedłem trzaskając drzwiami. Pod klasą siedziała Juliet, chyba płakała. Ominąłem ją i szedłem w stronę wyjścia.

- Alex, poczekaj – powiedziała pociągając nosem.

- Spieszę się

- Daj mi to wytłumaczyć.

- Nie musisz mi nic tłumaczyć, to twoje życie, robisz co chcesz – powiedziałem kładąc nacisk na trzy ostatnie wyrazy – Naprawdę daj sobie spokój.

Popatrzyła na mnie smutno i została w środku gdy otworzyłem drzwi na zewnątrz. Skierowałem się za szkołę cały czas myśląc o zaistniałej sytuacji. Kiedyś tak cholernie mi na niej zależało.. Ciekawe od jak dawna to robią. Nawet nie mogę myśleć o tym na spokojnie, nie miałem zamiaru też słuchać jej wyjaśnień. Pewnie powiedziałaby coś w stylu: "już nie jestem jego uczennicą, więc postanowiłam się trochę zabawić". Z zamyśleń wyrywają mnie moi przyjaciele. Zack stoi oparty o mur, pali fajkę i przygląda się roześmianej do łez Lenie. Staje obok nich i opowiadam o wieczornych dyżurach na obozie i tym co wydarzyło się w klasie Fiedora.

- Ja nie wiedziałem, że Jul jest taka chętna. Mogła do mnie zadzwonić – zaśmiał się Zack, a Lena spiorunowała go spojrzeniem.

- Weź – walnąłem Zacka w ramie.

- Co jeszcze się nie odkochałeś? Przestań to było dawno daj sobie spokój.

- Nie o to chodzi. Jak się rozstawaliśmy powiedziała mi, że woli dziewczyny, dlatego nie rozumiem czemu to zrobiła. – powiedziałem nerwowo, Lena podeszła i przytuliła mnie.

- Po prostu miała ochotę na Fiedorowa jak co druga dziewczyna w naszej szkole. – zaśmiała się.

- Co wy w nim widzicie?- zapytał Zack zaciągając się w papierosie.

- Hmm.. jest przystojny, szarmancki, wysportowany, stanowczy, doświadczony.. –zaczęła wyliczać Lena z uśmiechem na ustach.

- Dobra stopuj, bo zaraz się porzygam. Zmieniając temat... Jutro po dyplomach jest impreza u Tomy'ego obecność obowiązkowa, ale każdy ma przynieść jakiś prowiant. - na jego ustach pojawiał się coraz szerszy uśmiech.

- O tak, to nam się przyda! – powiedziałem z wielkim entuzjazmem i przybiłem piątkę z kumplem. – Lena ty też idziesz, a jak nie to cię tam zaciągniemy siła, prawda stary?

- Jasne! – zaczął się śmiać – Ale teraz muszę spadać. Podwieźć was gdzieś?

- Gdzie ci się tak śpieszy?

- Moja kuzynka przylatuje dzisiaj z Chicago, muszę ją odebrać.

- Ta Carolina, Mary czy Lizzy? – zacząłem się śmiać za samą wzmiankę o jego kuzynkach. Któraś z nich zawsze przylatywała na wakacje do rodziców Zacka, a my zakładaliśmy się po ilu dniach się stąd wyniosą. Oczywiście trochę im pomagaliśmy w podjęciu decyzji o wylocie. Tym razem zapowiadało się to samo, ale ciekawe, która z nich przylatuje dzisiaj. Okrągła Carolina, piszcząca Mary czy przyssawka Lizzy.

- Niee, Lea. Nie znasz jej, ale na nią tez znajdziemy jakiś sposób – zaczęliśmy się śmiać.

- Jesteście nieznośni, moglibyście choć raz dać spokój z tymi głupimi zakładami i wygłupami. Te dziewczyny nie są aż takie złe.

- Oj przestań, nie widziałaś jak Mary pięknie wyglądała gdy podmieniliśmy jej szampon na czarną farbę do ścian. Na samo to wspomnienie i jej krzyki mam zamiar śmiać się w niebo głosy.

Zaśmialiśmy się głośno i ruszyliśmy w stronę samochodu Zacka.

***

Nie martw się gdzie jesteśWhere stories live. Discover now