Plan cz. 3 - Finał

1.3K 84 37
                                    

Droga była długa i mozolna. Aby umilić sobie podróż i zaspokoić swoją ciekawość, Mabel postanowiła zagadać do Linka.
- Cześć! - zawołała. Chłopak spojrzał na nią i poczciwie się uśmiechnął mrużąc przy tym oczy.
- Słuchaj... Wyglądasz na fajnego gościa, ale jedno mnie zastanawia - Link spojrzał na Mabel zdziwiony. - Czemu tak się jąkasz, kiedy mówisz?
Na twarzy rycerza ukazało się zmieszanie. Próbował uniknąć odpowiedzi, ale Mabel wciąż patrzyła na niego nagląco.
- No... Po prostu...
Wyręczyła go Impa.
- Link późno uczył się mówić. Jednak nawet kiedy się nauczył, nie używał zbyt wielu słów. Znany jest w mieście jako "ten cichy". Ale nikomu nigdy to nie przeszkadzało.
Mabel spojrzała na Linka wielkimi oczami. To dopiero interesująca osoba!
Przez resztę drogi Mabel postanowiła wyręczyć rycerza i zajęła się umilaniem podróży. Opowiadała o wszystkim co jej przyszło do głowy. Dipper nie miał ochoty rozmawiać. Martwił się o Pacyfikę i Stanka. Impa wspominała o pokoju tortur. Co jeśli nie zdążą na czas i zostaną straceni? Czy tym razem przegrają z Billem?
- Nie przejmuj się - wtrąciła Wendy, jakby czytała Dipperowi w myślach. - Damy radę. Z nowymi towarzyszami wszystko pójdzie jak z płatka.
Dippera to pocieszyło. Szedł (A raczej płynął) już pewniej niż do tej pory.
W końcu dotarli do ogromnej, czarnej fortecy. Unosiła się w żółtej, trójkątnej przestrzeni niczym balon. Była otoczona grubym murem, przy którym, na szczęście nie było strażników.
Podpłynęli do dróżki prowadzącej do bramy i nagle na nią upadli.
- Tu wraca grawitacja - powiedział Ford unosząc się z ziemi i otrzepując płaszcz.
- Kurczę, miałam nadzieję, że dzięki braku grawitacji uda nam się dopłynąć aż do sali tortur - jęknęła Impa.
- Przy tak ogromnej budowli to niemożliwe.
- A gdzie jest sala tortur? - zapytał Dipper gorączkowo.
- Na szczy...cie tamttej wieży - Link wskazał na wznoszącą się ku górze budowlę, na lewo od fortecy.
- Wiesz jak się tam dostać? - zapytała Wendy. Rycerz skinął głową i pobiegł do bramy. Kiedy przechodził pod nią, dziwna substancja oblała go z góry, jednak szybko wyschła.
- Co to było? - zdziwił się Soos.
Dipper zastanowił się chwilę. Wreszcie przypomniał sobie rozmowę Billa z Belzarem.
- To Metakwas - wymamrotał.
- Co? - zdziwili się towarzysze.
- Metakwas. Słyszałem o tym jak podsłuchiwałem Billa. Mówili, że dopóki nie obleją nas Metakwasem jesteśmy dla nich niewidoczni.
- Czyli... Teraz mogą zobaczyć Linka? - wysunęła niepewnie Mabel.
- Teoretycznie tak - stwierdził Ford. - Jednak, nie oblali was nim może wcześniej? Inaczej chyba by was nie złapali.
- Złapali nas niewolnicy Billa z naszego wymiaru - wyjaśniła Impa. - Oni mogli nas zobaczyć - spojrzała na Linka zawiedziona. - Teraz jedyna osoba, która zna drogę będzie zauważalna.
Impa zdenerwowana kopnęła kamyk, który uderzył w wiadro z Metakwasem i cała jego zawartość ponownie wylała się na Linka. Tym razen nie chciał tak szybko wyschnąć, przez co rycerz wyglądał lekko komicznie. Towarzysze zaśmiali się pod nosem. On spojrzał na nich najpierw poirytowany, jednak po chwili sam zaczął się śmiać z samego siebie.
- Chwila moment - zagadnęła Mabel. - Skoro reszta Metakwasu wylała się na Linka... To kiedy my przejdziemy, to nic nam się nie stanie!
- Faktycznie pocieszające - stwierdził Dipper. - Jednak nadal Link jest widoczny.
- Potrafię się do...brze chować - rzekł rycerz w zielonym. - Damm radę.
- Wierzymy ci - odparła Impa i podeszła do kompana, a za nią cała reszta.
Przeszli przez bramę na główny plac. Jedyni ochroniarze stali przy bramie do głównego wejścia do fortecy. Niestety, koło nich prowadziła jedyna droga do wieży.
Ekipa szła główną drogą, natomiast Link krył się za krzakami rosnącymi tuż przy niej. W końcu znaleźli się przy strażnikach.
- Co teraz zrobisz? - szepnęła Impa do rycerza jakby bała się, że ochroniarze ją usłyszą. Link mrugnął do niej porozumiewawczo i wyjął z sakiewki procę. Chwycił leżące obok dwa duże kamienie i wymierzył w głowy strażników.
Wycelował idealnie. Ochroniarze, wstrząśnięci uderzeniem, zaczęli się kręcić i obijać o ściany. W trakcie ich dezorientacji Link wyskoczył z kryjówki i pobił ich do nieprzytomności. Machnął do towarzyszy na znak, że droga jest wolna i poszedł dalej trzymając się ściany.
Przy wejściu do wieży, ku ich zdziwieniu, nie było nikogo. Mimo wszystko Link kazał reszcie zaczekać w drzwiach, a on sam poszedł po schodach w górę. Co chwila słyszeli, jak jakiś strażnik pada na ziemię. W końcu usłyszeli z góry głośne: Hyaaah! co oznaczało, że mogą powoli wchodzić.
Schody były wysokie, strome i kręcone. Po drodze mijali leżących nieprzytomnych strażników.
- Dobrze, że mamy Linka - wyszeptał Soos. - Sami byśmy nie dali sobie z nimi rady.
Doszli w końcu na sam szczyt. Przy drzwiach do sali czekał na nich rycerz. Spojrzał na kompanów z przerażeniem.
- Spójrzcie przez dziu...rkę od kllucza - wyjąkał.
Pierwsza podeszła Impa. Stanęła jak wryta, a szczęka jej opadła.
- Co tam jest? - zapytała przestraszona Wendy.
- Są przygotowani do egzekucji - wydobyła z siebie przez zęby.
Wszyscy stanęli przerażeni. Dippera ogarnął strach i gniew. Nie wytrzymał. Odepchnął Impę od drzwi i spojrzał do środka. W centrum sali stało pięć drewnianych pali, a do każdego był ktoś przywiązany. Najbliżej była Pacyfika. Dziewczyna miała podarte ubrania i potargane włosy, a po rękach spływały jej cieniutkie strużki krwi od ran.
Stanek wisiał przywiązany do pala nieprzytomny. Również, tak jak Pacyfika, był cały poharatany.
Ten widok wywołał u Dippera atak gniewu. Wydarł się na całe gardło i z hukiem otworzył drzwi.
- Nie, Dipper! - zawołała Mabel. - Co ty robisz?!

Wodogrzmoty Małe || Nowa PrzygodaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz