Wtóry już raz otwieram malowane wrota do przedsionka piekieł. Zatracam się w uczuciu pustki. Pokój, który ze sobą niesie jest dla mnie wybawieniem w odczuwaniu ludzkich emocji.
Staram się uciszyć głos anioła, który siedzi jeszcze we mnie, lecz to marne starania. W głębi duszy cieszę się, że został ze mną. Na ten czas tylko on trzyma mnie w pionie, na powierzchni melodyjnego oceanu pokusy.
Wszystko jest Tobą, a mną są żałosne zgliszcza ludzkiego bytu, zwykłe zwłoki. Niczym nieumarły tułam się po pustkowiu, szukając iskierki, która wskaże mi drogę na powierzchnię. Anioł rozpala swój płomień i już nie potrafię zawrócić z drogi powrotnej do człowieczeństwa.
Jest tak cicho i już nie potrafię usiedzieć w miejscu. Zostawiam za sobą spalone ruiny. Pożar pozostawił po sobie ślad, lecz z popiołu wyrastają najpiękniejsze kwiaty.
Trzymam się tej drogi, która wskazuje kierunek prosto w twe ramiona. Ogień wciąż się tli, jednak ja idę przed siebie wciąż i wciąż, nie oglądając sie za siebie.
Wychodzę na prostą, a ty mnie witasz i się uśmiechasz promienniej niż milion słońc. Siostro, mówisz do mnie. A ja w zachwycie odpowiadam: "patrz, ja frunę".
Mojej Najpiękniejszej, mojej ukochanej siostrze, Deevay. To dla Ciebie.
YOU ARE READING
Wszechopowiadania
RandomSłońce znikało nad horyzontem, fale rozbijały się o skały, a wiatr ruszał pobliskimi drzewami. Na plaży siedziało czternaście osób. Nie byli oni spokrewnieni, nie znali się od dzieciństwa, ale byli rodziną. Rodziną Wszechuzdolnionych, a oto ich hist...