Hubert i Matt szli skuleni pod oknami tak, aby ktokolwiek, kto by mógł być w domu, ich nie zauważył. Obok nich szła wyprostowana Kajla, która tylko prychnęła pod nosem.
— Ktoś może cię zobaczyć — warknęła za nią Olga.
— Nikogo nie ma. Światła pogaszone, geniusze — mruknęła pod nosem.
Hubert i Matt wymienili się spojrzeniami, ale się nie wyprostowali. Twardo szli skuleni, mimo iż nogi odmawiały im posłuszeństwa.
— Ktoś mi przypomni po co to robimy? — zapytała Żaneta, która już zupełnie nie pamiętała, jak się znaleźli w położeniu, w którym są.
— Dla zabawy — zauważyła Roxi, uśmiechając się szeroko.
Żaneta przewróciła oczami i oparła się o ścianę budynku.
— Jeszcze możesz się wycofać — zasugerowała Malina, uginając się lekko w kolanach.
Żaneta posłała jej groźne spojrzenie i rzuciła pod nosem przekleństwo, następnie wychyliła się trochę za ściany, aby upewnić się, że nikt ich nie widzi.
— No chodźcie! — zawołała ich Tori, która była już przy drzwiach trasowych domu.
Lucy i Ola zaglądnęły przez okno do środka. Pomieszczenie wydawało im się znajome, jakby już tak kiedyś były.
— Czy tylko mi się wydaje, że już tam byliśmy? — zapytała Wercia, która dołączyła do Tori, razem z Kajlą.
— Też mam takie wrażenie, ale to może przez to, że podoba dzielnica - zauważyła Domi.
Dziewczyny wzruszyły ramionami i poczekały, aż reszta do nich dołączy.
— Gotowi? — zapytał Mike, chwytając klamkę.
Wszyscy kiwnęli głowami i wtedy drzwi się otworzył. Całą dzielnice opanował głośny krzyk przyjaciół.
— Idioci! Chcieliście okraść własny dom?! Ten prawidłowy jest za płotem! — krzyknęła Mara, która jako jedyna została w domu, żeby w razie czego otworzyć im szybko drzwi. Jak widać, jej przyjaciele bylina to za głupi, ale cóż i tak ich kochała.
YOU ARE READING
Wszechopowiadania
RandomSłońce znikało nad horyzontem, fale rozbijały się o skały, a wiatr ruszał pobliskimi drzewami. Na plaży siedziało czternaście osób. Nie byli oni spokrewnieni, nie znali się od dzieciństwa, ale byli rodziną. Rodziną Wszechuzdolnionych, a oto ich hist...