Dobre dusze

26 7 0
                                    

Bartek siedział przed kominkiem wpatrując się w tańczące płomienie. Po kilku latach już przestały irytować go ich beztroskie podrygi. Przestał opierać się ociężałości i smutkowi. Znieczulał się każdym kolejnym mililitrem ognistego płynu. Przestał walczyć o przyszłość. Nie było już przyszłości. Nie było Jej.

Westchnął.

Tyle czasu... Tyle czasu już minęło od Jej śmierci. Kolejna rocznica spędzona samotnie. Kolejne kartki z kalendarza leżące bezwładnie na podłodze, zerwane pod wpływem furii. Kolejna rozbita szklanka. Kolejne odłamki serca. Kolejne myśli samobójcze.

Tak, może to jest wyjście... Przestać oddychać, by przestać myśleć. Przestać istnieć, by przestać czuć...

Przestań... Szeptał natrętny głos w jego głowie. Głos zwany tęsknotą, cierpieniem, pokusą.

Zostań... Usłyszał ledwo słyszalny szept, niczym podmuch wiatru.

Zostań... Głos nasilał się z każdą sekundą. Był tuż obok, rozbrzmiewający różnymi barwami.

Zostań... Zamieniał się w wiele głosów.

Zostań! Głosy zamieniły się w krzyk.

Zostań. Krzyk zamienił się w ludzi. W znanych mu ludzi. Tak realnych, jak iskrzące się płomienie w znienawidzonym kominku.

Oni, znam ich. Znów tu są. Znów próbują i znów im się udaje.

Rodzina... Szepnął inny głos. Ten, którego miał już nigdy nie słyszeć. Jej głos.

Ale dlaczego? Zapytał z udręką.

Ponieważ Cię kochają...

WszechopowiadaniaWhere stories live. Discover now