Rozdział 19

7K 776 282
                                    

Powiedzieć, że czułam się dziwnie, to zbyt mało. Nie wydaje się to normalne, że leżę i korzystając z sytuacji przyglądam się swojemu śpiącemu szefowi. Sam fakt, że udajemy związek jest trochę przejmujący. Mrok nocy nie pozwala mi dojrzeć wszystkich detali jego twarzy, ale pozwala zauważyć, że trafiłam na faceta nieprzeciętnej urody. Włosy, mimo że kilkakrotnie odgniotły się od poduszki nadal były ustawione w swój charakterystyczny sposób, a usta były wykrzywione w delikatnym uśmiechu. 

Ciekawe co mu się śni. 

Wstrzymałam oddech w momencie, kiedy brunet poruszył się i nie otwierając oczu objął moje ciało rękoma. Nie mrugnęłam nawet wtedy, gdy przyciągnął mnie blisko do siebie, powodując całkiem intymne spotkanie naszych ciał. 

- Nie śpisz - wyszeptałam. 

- Skąd wiesz? - zapytał. 

- Nie oddychasz. 

Mężczyzna zaśmiał się nisko i otworzył oczy. Chciałam szybko wycofać głowę, ale coś w środku mnie zablokowało. Byliśmy blisko. Bardzo blisko.
Jednak dobrze wiedzieć, że nie tylko ja zareagowałam w taki sposób na ciepło jego ciała. 

- Patrzyłaś na mnie. 

- Nie prawda - zaprzeczyłam, ale nie poruszyłam głową, bo to spowodowałoby, że nasze nosy by się o siebie otarły. 

- Nie umiesz kłamać, Amelio.

Nie w momencie, kiedy twoje ręce są na moich biodrach. 

- No dobra, może trochę - kącik moich ust drgnął delikatnie do góry. 

- I co zauważyłaś?

Że jesteś gorący. 

- Zostawię to dla siebie. 

- Chcesz mi powiedzieć, że miałaś niegrzeczne myśli? - uniósł brew do góry. 

- To ty je własnie masz. 

- I tak mi kiedyś o wszystkim powiesz - przesunął swoją ręką po mojej talii, a ja przeklęłam w głowie, bo doskonale wiedział co robić, by działać na mnie w ten sposób. 

- Nie wiedziałam, że masz w stosunku do mnie jakieś plany. 

- Nie jestem tutaj z przypadku, Amelio - uśmiechnął się tajemniczo. 

Obiecujące. 

- Dobranoc panie Dąbrowski - wyszeptałam i odsunęłam się od niego powoli. Przekręciłam się na drugi bok i naciągnęłam kołdrę po same uszy. 

Brunet przekręcił się na plecy i założył ręce za głowę. Między nami nastała cisza, przerywana dźwiękiem szczekania jakiegoś psa w oddali. Janek ponownie zmienił pozycję i stanowczym ruchem przyciągnął moje plecy do swojej klatki piersiowej. 

- Już mówiłem, że nie potrafię trzymać rąk przy sobie, kiedy jesteś blisko - szepnął. Oparł policzek na czubku mojej głowy i objął mnie szczelnie ramieniem. 

Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, ale nie wydałam z siebie najmniejszego dźwięku. Nie wiedziałam jak to skomentować, by nie powiedzieć czegoś głupiego. Z każdym ruchem coraz bardziej mąci mi w głowie, a ja nie potrafię się temu przeciwstawić. Najgorsze jest to, że zaczynam to lubić. 

- Dobranoc - powtórzyłam i nieśmiało położyłam swoją dłoń na jego. 

***

Kiedy się obudziłam miejsce obok mnie było puste. Przetarłam zaspane oczy i podniosłam się z łóżka, następnie kierując w stronę zasłon przy drzwiach balkonowych. Złapałam je za końce i jednym ruchem sprawiłam, że do pokoju wdarły się promienie słońca. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz, podchodząc powoli do barierki. Oparłam się o nią i uśmiechnęłam na widok mojej mamy i Janka, który za wszelką cenę chciał ją wyręczyć w koszeniu trawnika. Kiedy kobieta odpuściła, westchnęła ciężko i oddała mu robotę w jego ręce. 

Get used to itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz