Rozdział 12

6.8K 692 179
                                    

- Nie wiedziałam, że lecisz sam - powiedziałam i usiadłam niepewnie na kanapie znajdującej się na pokładzie samolotu.

- Nie potrzebuję sztabu osób chodzącego za mną krok w krok. Byłem w takich miejscach już tyle razy, że na pamięć znam ich cały schemat działania - wzruszył ramionami, po czym przeszedł w stronę fotela i rozłożył się na nim wygodnie.

- Jeszcze raz dziękuję, że pozwoliłeś mi ze sobą lecieć.

- Nie ma sprawy. Cieszę się, że nie musiałaś się sama tłuc zwykłymi liniami lotniczymi. Teraz przynajmniej mam pewność, że twój pierwszy lot będzie przyjemny - uśmiechnął się delikatnie.

Przysunęłam się do okna, kiedy usłyszałam, że maszyna zaczyna startować. Wstrzymałam oddech w momencie, gdy wzbiła się w powietrze, a w moim brzuchu coś się spięło i zrobiło koziołka.

- Niepotrzebnie się stresujesz - roześmiał się i przysiadł do mnie na kanapę.

- Tyle się słyszy o katastrofach lotniczych, że nigdy nie wiadomo...

- Każdego dnia są wypadki samochodowe, a jakoś nie boisz się wsiąść do auta - uniósł brew do góry.

- Okej, ufam twojemu pilotowi - westchnęłam i odwróciłam głowę od okna, by rozejrzeć się po pokładzie.

Pod oknami stały beżowe kanapy i kilka foteli, za to na przeciwnej ścianie wisiał duży telewizor i kilka małych szafek. Na ziemi znajdował się puchowy dywan i długi brązowy stół, który idealnie współgrał kolorystycznie z resztą.

- Podoba ci się?

- Projektowała go Eliza?

Brunet pokiwał twierdząco głową i rozsiadł się wygodnie na kanapie, zakładając ręce za głowę.

- Czy ona wie, że własnie lecę z tobą do Londynu? - spojrzałam na niego pytająco.

- Nie.

Pokręciłam się niespokojnie na miejscu i podparłam głowę na swojej ręce.

- Nie musi o tym wiedzieć. I tak będę zajmował się służbowymi sprawami, a ty spotkaniami z przyjaciółką. Ona od razu doszukiwałaby się w tym romansu - przetarł dłonią twarz.

- Nie sądzisz, że będzie jeszcze gorzej jeśli przypadkiem dowie się o tym od kogoś innego? Wścieknie się, bo nic jej nie powiedziałeś, a dobrze wiesz, że za mną nie przepada i...

- Jeśli się dowie, to się dowie. Obiecałaś, że będziesz grzeczna, więc nie będziemy mieć nic na sumieniu, prawda? - zaśmiał się cicho i złapał za moje nogi układając je sobie na kolanach po to bym mogła je wyprostować.

Zawsze można tę obietnicę złamać.

- Janek, mogę cię o coś zapytać? - powiedziałam niepewnie po chwili ciszy.

Mężczyzna spojrzał na mnie i kiwnął twierdząco głową.

- Dlaczego tak bardzo nie chciałeś żebym była waszą surogatką?

- Wiedziałem, że będziesz kiedyś o to pytać - westchnął ciężko i jeszcze bardziej osunął się na siedzeniu, nie puszczając przy tym moich nóg. Popatrzył chwilę za okno, po czym wzruszył ramionami.

- Musiał być jakiś powód - naciskałam na niego z ciekawości.

- Od samego początku wydawałaś mi się wrażliwa i nie godziłem się na to dla twojego dobra. Jesteś młoda i wątpię by to dobrze zadziałało na twoją psychikę, gdybyś musiała oddać swoje pierwsze dziecko - zacisnął palce na mojej kostce i spojrzał na mnie.

Get used to itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz