Rozdział 21

218 27 34
                                    

*Simón*

Skończyłem już pakowanie. W mieszkaniu wreszcie zapanował porządek. Nasze bagaże postawiłem obok szafy. Siadam na łóżku, czekając aż Luna wyjdzie z łazienki. Była dzisiaj taka szczęśliwa i rozpromieniona, jak dawniej. Odwiedziny Niny dobrze jej zrobiły. Ciężko jest mi ją teraz stąd zabierać. Dopiero co wyszła z "więzienia", zamieszkała ze mną pod jednym dachem na dwa dni i znów zabierają ją do innego kraju, do prawie obcych ludzi, bo Luna widziała się ze Stefano chyba tylko dwa albo trzy razy i do tego bardzo dawno temu, nawet nie wiem, czy go pamięta. Pociesza mnie myśl, że może ucieszy się na wieść, że zabieram ją do Cancún.

Z przemyśleń wyrywa mnie Luna, która właśnie macha mi ręką przed oczami.

- Simón, co się dzieję? Znowu odpłynąłeś. O co chodzi?

- Przepraszam Cię Luna. Po prostu myślę o tej jutrzejszej podróży. A o czym mówiłaś?- pytam spoglądając na dziewczynę i ...- Fajną masz piżamkę, nareszcie możesz pozbyć się tego worka.

- Właśnie, chciałam Ci się nią pochwalić, dostałam ją dzisiaj od Niny.

- Na pewno bardzo Ci się podoba, jest taka... bardzo w Twoim stylu - mówię uśmiechając się do przyjaciółki.

- Tak, masz rację jest cudowna - odpowiada z równie szerokim uśmiechem.

- A teraz wskakuj pod kołdrę, bo jutro wstajemy z samego rana. Musisz się wyspać, żebyś miała dobry humor - mówię, kierując się w stronę łazienki - Dobranoc - dopowiadam z zamiarem wyłączenia światła.

- Nie! - wykrzykuje nagle Luna. Spoglądam na nią ze zdziwieniem - Znaczy... chciałam zapytać, czy dzisiaj też mógłbyś zostawić włączoną lampkę?

- Tak jasne, odpowiadam kierując się w stronę stolika, na którym stoi urządzenie.

- Śpij dobrze - mówię wyłączając główne światło i zmierzam łazienki...

***

*Luna*

Budzę się. Otwieram oczy, ale nie widzę światła, a przecież Simón miał zostawić włączoną lampkę. Próbuję dojrzeć coś w ciemności, ale z marnym skutkiem. Znowu jestem w tym magazynie? To był tylko sen? Nie, nie nie, nie ,nie, błagam nie! Próbuję wykrztusić z siebie imię mojego przyjaciela, ale ze strachu nie daję rady wydać jakiegokolwiek dźwięku. Zamykam oczy i staram się uspokoić, nabierając powietrza. Spróbuję jeszcze raz.

- Simón? - mówię szeptem. Tylko na tyle udało mi się zdobyć.

Naglę czuję, jak ktoś lekko głaszcze mnie po ramieniu. Wzdrygam się lekko, w obawie, że to ten mężczyzna.

- Spokojnie Luna, jestem tutaj, nic się nie dzieje - słyszę ściszony głos swojego przyjaciela. Czuję, jak cały strach momentalnie ze mnie odpływa, a świadomość, że to jego dłoń spoczywa teraz na moim ramieniu budzi stado motyli w moim brzuchu.

- Czemu jest ciemno? - pytam zmieszana.

- Nie jestem pewny, ale chyba brakło prądu...w najgorszym przypadku zapomniałem o rachunkach, a nie mam świeczek. Dlaczego się obudziłaś miałaś zły sen? - chłopak znów zaczyna głaskać moje ramię. Łapię za jego dłoń i mocno ją ściskam. Chcę czuć, że jest blisko mnie. Dzięki niemu czuję się bezpieczna.

- Chcesz się przytulić? - słyszę za sobą. Przez chwilę waham się. Nie wiem, czy powinnam, ale... odwracam się w stronę chłopaka i łapię za silne ramię. Oplatam je dłońmi i kładę na nim głowę. Czuję rozpływające się po moim ciele ciepło i przyjemny ucisk w brzuchu. Po chwili Simón składa pocałunek na moich włosach. Może to i dobrze, że jest ciemno, przynajmniej nie widzi moich czerwonych policzków. Nagle... dzieje się coś dziwnego. Czy on właśnie wącha moje włosy?

- Simón, mogę wiedzieć, co ty właściwie robisz?

- Ciii... czuję ciasteczka - uśmiecham się do siebie. Dzięki Nina...

- Ale to nie włosy tak pachną.

- Nieważne, po prostu czuję ciasteczka - odpowiada, ponownie się zaciągając.

Postanawiam dać sobie z tym spokój. Czerpię radość z każdej sekundy spędzonej tak blisko niego. Czekałam na to długie sześć miesięcy. Teraz już nikt nie może mi tego odebrać. Nie zniosę kolejnej rozłąki.

- Simón, obiecaj mi, że już nigdy nie rozstaniemy się na dłużej niż... dwa dni weekendu...

- Obiecuję... Już nikt mi Ciebie nie zabierze - składa delikatny pocałunek na czubku mojej głowy, a uśmiech sam ciśnie mi się na usta. Taka złożona obietnica daje dużo radości. Wierzę w jego słowa... Jestem ich pewna, jak gwiazd na niebie.

*

Zaczynam znów robić się senna. Wiem, że u boku Simón'a nic mi nie grozi. Mogłabym leżeć przytulona do niego całą wieczność...

♦•♦•♦•♦•♦

Rozdział dedykuję loffciam_bam i Serdelciooo, z którymi wczoraj urządziłyśmy dyskusję na temat życia uczuciowego Michaela, a także opracowałyśmy plan unicestwienia pewnej "lekko" zawadzającej nam osóbki.

_UnoMomento_ i Madziulka1012 pakujcie swoje patelnie... Szykuje się niezła bitwa. Czas wyjaśnić pewną klientkę...




Jeszcze Będziemy Szczęśliwi // LumonWhere stories live. Discover now