Rozdział 16

243 31 41
                                    

*Simón*

- Halo - odbieram zdziwiony. Przecież dopiero co rozmawiałem z Niną, a oni trzymają się cały czas razem, na pewno powiedziała mu, że rozmawiała ze mną. Ciekawe czego chce...

- Cześć Simón, jest sprawa.

- Co się stało?

- Nie jest dobrze... - słyszę po drugiej stronie słuchawki. Zaczynam się niepokoić, bo ton Gastóna nie wróży nic dobrego - ... Matteo dzisiaj wziął mnie na stronę i... no jest bardzo źle, bo szukają Luny, a on myśli, że to ja ją stamtąd zabrałem...

- Co?! Ale dlaczego?

- Podejrzewam, że to przez to, że... ostatnio, jak byłem u Matteo, wtedy, kiedy miałem zrobić zdjęcia monitoringu, to... palnąłem coś w stylu ,, Czy nie boicie się, że ona ucieknie, albo ją ktoś uwolni?", na co on mi odpowiedział " Nie ma opcji, nikt o tym nie wie oprócz naszej drużyny wtajemniczonych", czy jakoś tak.

- Gastón jesteś po prostu genialny!

- No co? Chciałem tylko wydobyć, jak najwięcej informacji. Spoko, przecież to ja jestem ich głównym podejrzanym, o tobie nikt nic nie wspominał. Nikt nie wie, że nie mieszkasz już z chłopakami, zadzwoń do nich i powiedz, o co chodzi. Będą udawać, że nadal mieszkacie razem. Sam bym im to powiedział, ale teraz będę pewnie na każdym kroku śledzony przez ludzi Sharon, więc nie możemy się spotykać... Nawet teraz siedzę w jakimś magazynie ze szczotkami i mopami, żeby nikt mnie nie słyszał...

- Dobrze, dzięki Stary za telefon.

- Simón...

- Coś jeszcze?

-... nie chcę ci układać życia i mówić, co masz robić, ale radziłbym ci znaleźć jakieś inne miejsce pobytu, na razie nie wiedzą, że ty ją masz, ani gdzie mieszkacie, ale to pewnie nie potrwa długo, Sharon ma tu pełno znajomości...

- Wiem, dzięki za radę. Coś się wymyśli, a na razie pilnuj się, żebyś nas nie wkopał. Cześć.

- Jasne, cześć.

Odkładam telefon na blat. Chodzę bezcelowo po kuchni. Nie wiem, na czym skupić myśli. Muszę znaleźć dla nas jakiś dom, Luna potrzebuje lekarzy, kto wie, czy ten... aż trudno się powstrzymać od odpowiednich epitetów, jej czymś nie zaraził, albo co gorsza, czy nie... nie nie, nie chcę o tym myśleć, muszę jak najszybciej znaleźć jakieś rozwiązanie...

- Simón! Jesteś tam?! - z zamysłu wyrywa mnie głos Luny.

- Już idę Skarb...- urywam, uświadamiając sobie, że teraz nie śpię, a to wcale nie jest sen. Boże, co ja wygaduje?!

- Co?! - słyszę zdziwiony głos dziewczyny. Mam nadzieję, że naprawdę nie usłyszała.

- Mówię, że już idę - odpowiadam, przechodząc przez próg pokoju.

Przez chwilę przyglądam się Lunie, żeby sprawdzić, czy uda mi się odczytać z jej twarzy jakąś podpowiedź. Błagam, żebyś tego nie słyszała...

- Dzwoniłem do Niny, bardzo się ucieszyła na wieść, że wróciłaś, nie może się doczekać, aż się z Tobą zobaczy.

- A mówiła, o której przyjdzie? - pyta.

- Wspominała, że będzie około piętnastej.

- A którą mamy teraz?

- Chwila... - wracam do kuchni po telefon, który został na blacie - Teraz jest dwunasta trzy.

- To... co teraz będziemy robić? - zaczynam się śmiać z pytania dziewczyny - Co znowu zrobiłam? - pyta z oburzeniem Luna, zaplatając ramiona na klatce piersiowej.

- Nic, po prostu...- siadam na łóżku obok dziewczyny -...zabrzmiałaś, jak Luna sprzed dziesięciu lat. Przez chwilę miałem przed oczami tą małą dziewczynkę, z którą biegałem od podwórka do podwórka i czasem na plażę. Pamiętasz? Byliśmy nierozłączni...

- Tak... pamiętam. Zero problemów, żadnych zmartwień... chociaż, Ty zawsze miałeś jedno.

- Tak, jakie?

- Nigdy nie mogłeś się zdecydować, czy wziąć czekoladowego, czy śmietankowego loda - parskam śmiechem. Przypominam sobie siebie stojącego, przy ogromnej zamrażarce w sklepie, ledwo dosięgającego do szyby, przez którą zawsze przyglądałem się opakowaniom od lodów, które każdego dnia były takie same, ale ja wpatrywałem się w nie, jakby coś od wczoraj miało się zmienić -... a wtedy, ja zawsze szukałam czekoladowo-śmietankowego, żeby rozwiązać Twój problem.

- Mieliśmy piękne dzieciństwo, chciałbym móc cofnąć się w czasie i chociażby przyjrzeć się nam, posłuchać naszych rozmów...

- Tak... Zobacz minęło tak dużo czasu, przybyło nam trochę lat, a my nadal trzymamy się razem. Nie sądzisz, że to trochę... magiczne? - patrzę na Lunę, analizując jej słowa - Nie, zapomnij, to głupie...

- Nie Luna, masz rację. To naprawdę magiczne, że tak dużo się od tamtej pory zmieniło, ale nasza relacja pozostała taka sama - mówię, sam nie wierząc w swoje słowa, bo przecież między nami zaszły pewne zmiany... kocham ją coraz bardziej. Nigdy jej tego nie powiedziałem, ale już wtedy się w niej podkochiwałem. Może dlatego, że była jedyną dziewczyną, z którą rozmawiałem, ale z czasem moje uczucie do niej zaczęło się pogłębiać. Z wiekiem zacząłem zauważać w niej coraz więcej pięknych rzeczy. Imponowała mi jej odwaga i dążenie do postawionych sobie celów, to pozostało niezmienne. Może teraz Luna nie jest do końca sobą, ale wierzę, że już niedługo przebije się przez tą barierę...

 Może teraz Luna nie jest do końca sobą, ale wierzę, że już niedługo przebije się przez tą barierę

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Jeszcze Będziemy Szczęśliwi // LumonWhere stories live. Discover now