Rozdział 1

19.5K 521 173
                                    

Pięciopokojowy apartament położony przy Albert Street w Londynie, tonął w promieniach wschodzącego słońca, kiedy w progu sypialni o brzoskwiniowych ścianach, stanęła Ginny. Jedna z trzech młodych lokatorek. Długonogi rudzielec z masą piegów na twarzy, jedyna córka państwa Weasley, narzeczona Harry'ego Pottera.

Zatrzymując się, zatopiła zgrabne stopy z pomalowanymi na różowo paznokciami, w puszystym tureckim dywanie, mieniącym się kaskadą kolorów, kupionym na jednym z Marokańskich targów od nawiedzonego czarodzieja, przez właścicielkę owego pokoju.

- Hermiona! Ja naprawdę nie mam zamiaru robić za twój prywatny budzik! - Oburzony głos rozniósł się echem po przytulnym pokoju.

W odpowiedzi usłyszała tylko głębokie westchnienie i kilka niezrozumiałych słów.

- Miona! Podnoś swoją zgrabną pupę! - Do próby obudzenia śpiącej niewiasty, dołączyła się kolejna współlokatorka. Przez uchylone drzwi weszła młodziutka dziewczyna o jasnych, kręconych włosach, drobnym ciele i zabawnie piskliwym głosie. Zwarzywszy na sytuacje jaka miała miejsce na szóstym roku nauki, zaskakująca była przyjaźń jaka wytworzyła się między młodymi kobietami. Tak naprawdę nikt nie wiedział, kiedy dokładnie to się stało. Jednego dnia nie mogły na siebie patrzeć, a następnego już mieszkały wszystkie razem. Na dzień dzisiejszy panna Brown była jedna z czterech najbliższych osób Hermiony.

Lavender siadając na miękkim materacu łóżka, z premedytacja zepchnęła zgrabne nogi, zakopanej po samą szyję w pościeli brunetki.

- I ty przeciwko mnie! - stłumiony głos dochodził spod sterty poduszek. Hermiona Granger, dziewiętnastoletnia czarownica, o delikatnych rysach twarzy, bursztynowych oczach i brązowozłotych włosach, z końcem wczorajszego dnia, wróciła do domu z Stanów Zjednoczonych. Tymczasowa praca dla Ministerstwa Magii była dla niej sprawdzianem. Pomagając w schwytaniu ostatnich z Śmierciożerców, którzy tchórzliwie zbiegli po Bitwie o Hogwart, chciała się przekonać, czy praca jako auror, jest właśnie tym czego w życiu pragnie.

Z głęboki, przeciągłym westchnieniem, podniosła się do pozycji siedzącej, patrząc na swoje przyjaciółki.

- Podajcie mi choć jeden powód, dla którego nie powinnam was wywalić z mojego pokoju. - Naprawdę była zmęczona, a koszmary męczące ją dzisiejszej nocy nie pozwoliły jej się w spokoju wyspać.

- Nie złość się słońce, ale jeśli nie wstaniesz w przeciągu pięciu minut, nie zdążysz na pociąg.

***

King Cross Station, mieścił się zaledwie 10 minut drogi od ich mieszkania. Stacja kolejowa powstała w drugiej połowy dziewiętnastego wieku. Sam budynek nie robi wielkiego wrażenia, wybudowany z jasnej cegły, nikły w blasku mugolskich zabytków takich jak Big Ben czy Tower of London, jednak na tej niepozornie wyglądającej stacji, znajdował się peron 9 i 3/4, przepustka do Świata Magii.

Wielka, czerwona lokomotywa, buchała na wszystkie strony parą, jakby nie mogła się doczekać, wyprawy w nieznane. Hermiona stojąc na płycie peronu, całą sobą wchłaniała niepowtarzalna atmosferę tego miejsca. Ile to razy stała w tym samym miejscu, podziwiając piękną maszynę.

Osiem lat temu, kiedy była tu po raz pierwszy, nie mogła się nadziwić, jak wielkie szczęście ją spotkało. Wspomnienia niosły z sobą smak dzieciństwa, zapomnianej beztroski i niewyobrażalnej radości.

Ukończenie ukochanej szkoły był dla niej nowym początkiem. Po latach walki, powrót do wspaniałego miejsca, zapowiadał się nadzwyczaj spokojnie. Niewielka grupka z rocznika siedemdziesiątego dziewiątego i osiemdziesiątego powróciła na ostatni rok nauki. Ci którzy uczęszczali do siódmej klasy w roku 1997, mieli możliwość zdania OWTM'ów zaledwie dwa miesiące pod wojnie. Znaleźli się i tacy, którzy woleli powtórzyć sobie ponownie cały materiał, chcąc być lepiej przygotowani na najważniejszy test w życiu.

Po długiej, żmudnej pracy, Hogwart powrócił do swojej świetności. Niewiele się zmieniło, dwumetrowy obraz, przedstawiający Druga Bitwę o Hogwart, zawisł dumnie u szczytu marmurowych schodów, witając uczniów w Sali Głównej. Dzieło mogło się wydawać drastycznym przypomnieniem minionej tragedii., ale artysta umiejętnie uwiecznił scenę upadku Lorda Voldemorta, pragnąc zatrzymać w pamięci chwile wyzwolenia.

Jedna z najlepszych szkół czarodziejskich gotowa była na przyjęcie kolejnych pokolenia młodych czarodziejów. Rozpoczęcie roku było dokładnie takie samo jak w poprzednich latach. Wielka Sala wrzała od podekscytowania.

- Każdy się na nas gapi - Hermiona powiedziała do Ginny, poprawiając się nieznacznie na krześle. - Czuje się jak małpa w zoo.

- Co?

- Małpa, takie małe zwierzę skaczące po drzewach.

- Wiem co to jest małpa, mam sześciu braci. Nie rozumiem twojego zdziwienia. Powinnaś się przyzwyczaić jak ludzie na ciebie reagują, jak by nie było uratowałaś świat.

- Bez przesady! Nie ja jedna.

- Ale gdyby nie wy, nie byłoby nas tu - uśmiechając się wrednie Ginny wskazała drzwi do Wielkiej Sali. - Chłopaki już są.

Patrząc w ta samą stronę co jej przyjaciółka, Hermionie wymsknął się słaby chichot. Harry i Ron stali z bardzo niepewnymi minami w progu sali, zastanawiając się, czy czasem nie maja brudnych twarzy. Większość uczniów, a zwłaszcza z młodszych roczników, nie spuszczała z nich oczu, szepcząc zawzięcie. Hermiona od razu poczuła się lepiej nie będąc sama w tej dziwnej sytuacji.

- Na mnie też tak reagują. Serio, zanim weszłam do sali, zostałam zatrzymana chyba przez pół szkoły - Pocieszyła zdezorientowanych chłopaków, kiedy usiedli naprzeciwko niej.

- Dajcie spokój, w końcu się ogarną - odpowiedziała Ginny wzdychając. - Gdzie byliście, przegapiliście rozpoczęcie.

- Spotkaliśmy Zabiniego - odpowiedział Harry ciągle marszcząc brwi.

- Zabiniego? Co auror robił w Hogwarcie?

- Powiedział, że sprawy Ministerstwa. A z racji, że już nie pracujemy, mam się nie wtrącać.

- Może ten cały powrót do szkoły w ogóle nie jest dobrym pomysłem, może powinniśmy odpuścić? - zapytał Ron. Wzrok utkwionym miał w odległym punkcie, myślami błądził poza murami zamku.

- Jakbyś wyjął mi to z głowy - Ron ma racja, może powinni wrócić do Ministerstwa - pomyślała Hermiona.

- Przestańcie! Walczyliśmy o to długo, to tylko kilka miesięcy. Nam również należy się odrobina normalności - nikt, a w szczególności przyjaciele Harry'ego nie spodziewali się takich słów po nim. Bo kto jak nie on, zawsze pierwszy pakował się w kłopoty. Do końca uroczystości otwierającej nowy rok szkoły, nikt się nie odezwał.

Wychodząc z Wielkiej Sali Hermiona ponownie została otoczona przez podekscytowane szepty. W drodze do Wieży Gryffindoru, zatrzymywana co chwile, zaczynała tracić cierpliwość.

- To jest dla niego normalność? - pomyślała po raz kolejny tego wieczoru. Wychodząc zza rogu, na końcu korytarza dostrzegła profesor McGonagall w towarzystwie osoby której nie spodziewała się tu spotkać. Kiedy mężczyzna podnosi swój wzrok na nią, zmierzył ją chłodnym spojrzeniem i odszedł zmuszając tym samym panią dyrektor do podążaniem za nim.

Truth Seeker || DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz