‡ 9 ‡

809 42 7
                                    

Dzisiaj pogoda dopisywała. Spojrzałam na zegarek.

- 10:25. - szepnęłam

Popatrzyłam się na mój biały sufit.

- Ciekawe co u Toby'ego. - pomyślałam i postanowiłam do niego zadzwonić.

Wybrałam numer.

- Halo?

- Cześć, Toby co robisz?

- Aktualnie to jem śniadanie, a co?

- Nic, tak się spytałam. Chcesz się spotkać?

- Jasne. Z chęcią. O której?

- Moze być o 13?

- Jasne!

- To do 13.

- Do 13.

Rozłączyliśmy się. Mam czas do 13. Wstałam z łóżka i zrobiłam poranną toaletę. Ubrałam dużą niebieska bluzkę (wygląda jak sukienka, bo jest do połowy uda) z krótkim rękawkiem i czarne leginnsy. (Ledżajny) Poszłam do kuchni i poczułam zapach naleśników. Podeszłam do nich i zobaczyłam posiłek i karteczkę, na której był napis:

„Przepraszam cię, Kayla, za wczoraj. Masz tu pyszne naleśniki. Takie jak lubisz ♡

Tata

Ps. Proszę nie wychodź dzisiaj nigdzie, bo las może być niebezpieczny.”

Coraz bardziej, tata, staje się tajemniczy. Chociaż zawsze znikał, nie mówiąc ani słowa. Usiadłam do stołu i zjadłam naleśniki. Wrociłam do pokoju i zaczęłam robić lekcje.

***
Kiedy skończyłam, spojrzałam na zegarek. 12:57.

- Toby! - krzyknęłam w myślach

Właczyłam telefon i przeczytałam wiadomość właśnie od chłopaka.

- Jakby co, czekam przy wejściu do lasu. Mam nadzieje, że wiesz gdzie to jest.

Jasne, że wiem. Ja znam cały las. No prawie, bo jest część lasu, której nie zwiedzałam, bo tata mi zakazał. Szybko założyłam buty i pobiegłam na umówione miejsce. Widziałam już z daleka Toby'ego. Stanęłam koło niego i podparłam o kolana, żeby chwile odpocząć.

- Punktualnie.

- Hm? - jeszcze dyszałam

Pokazał mi godzinę na telefonie. 13:00.

- Gdzie chciałabyś iść? - spytała, a mój oddech się już wyrównywał

- Nie wiem. Może do lasu. Tam najlepiej wole przebywać. - spojrzałam na niego

Chłopak nagle zdrętwiał. Przestał się ruszać przez chwilę j nie odpowiadał.

- Halo. Ziemia do Toby'ego. - machnęła mu ręką przed twarzą

- Wiesz, może lepiej jakbyśmy poszli gdzieś indziej. - wrócił

- A czemu nie do lasu?

Coraz dziwniej się zachowywał.

- Słyszałem, że w tym lesie są mordercy.

- A ostatnio nas jeden uratował, więc chyba nie są tacy groźni. No chodź. - pociągnęłam go za rękę i zaczęłam prowadzić w głąb lasu - Będzie fajnie.

- No dobra. - wzruszył ramionami i poszedł za mną

***
Chodziliśmy bardzo długo. Już się ściemniało, ale nam to nie przeszkadzało. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Była prawie godzina 18.

- Hmm.. Ulubiony kolor? - spytał się mnie, kiedy siedzieliśmy na trawie koło rzeczki

- Czarny, ale też lubię biały. Hm... Ulubione zwierzę? - nagle usłyszeliśmy krzyk i wołanie o pomoc

Wstałam i już miałam biec, pomóc, ale Toby mnie zatrzymał. Kiedy na niego spojrzałam, wystraszyłam się. Jego włosy opadły na jego twarz i prawie zasłaniały. Był inny.

- Lepiej, żebyś tam nie szła. - powiedział nagle poważne i strasznie

- Toby! To boli. - zgniatał mi ramię

- Sorry. - powiedział i wziął rękę

- Muszę im pomóc. - znowu byłam gotowa do biegu, ale Toby tym razem złapał mnie za rękę

- Kayla... - jego twarz wyrażała troskę - To będzie szok dla ciebie.

- Muszę iść. - zignorowałam uwagi chłopaka i pobiegłam w miejsce krzyków

Schowałam się za krzakami. Po chwili chłopak tez dobiegł.

- Kayla, musimy stąd iść. Jeszcze nas zabiją.

Odsunęłam gałęzie, żeby sprawdzić co się dzieje. To co tam zobaczyłam, zmroziło mnie. Do drzewa była przywiązana dziewczyna, a nad nią stał chłopak i ją torturował. Miał żółtą kurtkę i białą maskę. Na trawie leżał chłopak, cały we krwi, jak i jego sprawca. Ten miał pomaranczowa bluzę i czarna kominiarkę. Odsunęłam się z przerażenia i wtedy usłyszałam jego głos.

- Dobra robota, chłopcy.

Wszędzie rozpoznam ten głos...

——————————————————

Hehe. Koniec. Ja to wiem, kiedy przerwać 😈 Mam nadzieje, że rozdział wyszedł dobrze i wam się podoba.

Do zobaczenia

~☽ ∆ʟιcɛ ☾

Adoptowana przez demonaWhere stories live. Discover now