‡ 8 ‡

822 39 12
                                    

Za krzaków wyszedł Eyeless Jack.

- O, Jeff! Co ty tu robisz? I...czemu jesteś mokry? - "spojrzał" na mnie od dołu do góry

- Ja? Wracałem z polowania i Smile mnie przewócił, no i wpadłem do wody. - wymyśliłem na szybko

- Okeey... To wracasz ze mną cz...

- Jeszcze mam coś do załatwienia. - przerwałem

- Okeey... Jeff, dobrze się czujesz? Wyglądasz blado. - widziałem jak próbuje powstrzymać śmiech

- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne.

- Dobra ja zmykam. - "popatrzył" w stronę psa, który wąchał drzewo, za którym była schowana Kayla - Smile, co tam szukasz? - dodał i podszedł do psa

Byłem przerażony. Nie wiedziałem co zrobić. Szybko stanąlem między psem a Eyeless'em.

- Jeff, o co ci chodzi? - powiedział zdenerwowany

- Jack, chyba musisz już iść. - popchałem go dalej od drzewa - Idź, żesz Smile. - powiedziałem przez zęby do psa

- Jeff, jesteś jakiś inny.

- Tak, tak. Idź już.

- Okey, widzimy się w rezydencji. Smile choć. - zwrócił się do psa i poszli w głąb lasu

Odprowadziłem ich wzrokiem, a kiedy zniknęli, pobiegłem do Kayli, która wyłaniała się zza drzwa.

- No, no. Nie wiedziałam, że tak umiesz kłamać. Jak z nut. - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i uśmiechnęła się do mnie zadziornie

- Nigdy go nie okłamałem. Zawsze mówimy sobie wszystko. - podrapałem się po karku

- Robicie sobie pidżama party i zwierzacie sobie sekreciki. - zaśmiała się

- Nie, nie jesteśmy babami. - tym razem ja skrzyżowałem ręce

- Wiesz ja jestem babą i nie robię tego. - podeszła do mnie - Nie mam przyjaciółek. - posmutniała i tak stała koło mnie

Popatrzyła na niebo.

- Muszę już iść. Niewiarygodnie jak szybko minął czas. - popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem, ale i tak się uśmiechnęła

Odwzajemniłem "uśmiech". Nie wiem co mnie do tego pociągnęło, ale ją przytuliłem.

#Kayla#

Musiałam już iść, gdy on mnie przytulił. Poczyłam jak robi mi się ciepło na policzkach. Wtulił się w moje włosy. Było mi tak przyjemnie. Nie chciałam go opuszczać. Zaraz?! Co ja wygaduje?! Przecież on jest mordercą. Osobą bez uczyć, ale jednak... Nie! Muszę z tym skończyć. Jeszcze się tata o tym dowie to nie będę miała życia. Ale on jest ciepły. Nie! Koniec!

- Dziękuje... Za wspaniały dzień. - szepnął mi do ucha, przywracając tym do rzeczywistości

Odsunęła się delikatnie i znów się uśmiechnęłam.

- Muszę już iść. - powiedziałam

- Spotkamy się jeszcze?

- Nie! To znaczy...nie wiem. - nie chciałam tego kończyć, ale...

Patrzył na mnie zdziwiony.

- S-sory. Muszę już iść. Naprawdę. - i pobiegłam prosto do domu

Wbiegłam i szybko zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie, lekko zsuwając. Zamknęłam oczy i biłam się z myślami.

- Jestem jakaś nie normalna. Spędziłam dzień z mordercą.

- Był cudowny prawda?

- Ta. Faktycznie był cudowny. Ciekawe jak wyglądał kiedyś.

- Miałam na myśli dzień, a nie Jeff'a.

- Gdzie byłaś? - wyrwał mnie z moich myśli tata

Wyszedł zza kuchni z herbatą w ręce. Otworzyłam oczy i na niego spojrzałam.

- Nigdzie. - odsunęłam się od drzwi i miałam już iść do swojego pokoju, ale zatrzymał mnie tata

Położył swoją białą dłoń na moje ramie.

- Odpowiedz. - powiedział oschle

Dziwne. Pierwszy raz taki był. Jakby nie on.

- Nie muszę. - wyrwałam się i nadal szłam w stronę pokoju

- Byłaś w lesie. - powiedział, a ja się zatrzymałam - Mówiłem ci, żebyś nie wychodziła sama. Może coś ci się stać. - zrobił krok bliżej

- A od kiedy ty się mną przejmujesz? Zawsze cię nie ma w domu. Ważniejsze są dla ciebie jakieś sprawy niż ja. - krzyknęłam i pobiegłam do pokoju

Usłyszałam jeszcze ciche "Kayla...". Rzuciłam się na łóżko. Przytuliłam do piersi poduszkę i zasnęłam.

——————————————————

Tak o to kolejny rozdział. 561 słów. Wystarczy, nie? Na dalszą historie to ja nie mam pojęcia co pisać xD. Wymyśli się coś. Dobra, kończe.

Do zoba ♥

~ ☽ ∆ʟιcɛ ☾

Adoptowana przez demonaWhere stories live. Discover now