Jednak przyszedłeś

40 5 3
                                    

Z moich oczu leciały łzy, ale byłam też bardzo zła. Znowu mnie porwano, lecz tym razem nie dam się tak łatwo.

Wreszcie, samochód się zatrzymał.
Collin otworzył bagażnik i wziął mnie pod pachę, tak jakbym była niewiadomo jak lekka.

Znajdowaliśmy się w naszym mieście, na jednej z bogatszych dzielnic, przed dużym domem, który można było nazwać nawet willą. To pewnie tutaj mieszka ten psychol.

Wszedł do domu, do salonu i rzucił na podłogę. Rany, o których o dziwo zapomniałam, zaczęły piec i szczypać dwa razy bardziej.

- Naprawdę myśleliście, że się nie domyślę? Haha, łatwo odgadnąć wasze zamiary. Teraz zaniosę cię do osobnego pokoju, tam możesz się w spokoju wykrwawiać i nie będę cię musiał już oglądać. Jesteś tylko moim nieudanym eksperymentem. Niczym więcej, tylko nędznym śmieciem i odpadkiem społecznym. Już nie jesteś nikomu potrzebna. - Zaśmiał się głośno, patrząc na mnie z politowaniem. Zebrała się we mnie jeszcze większa nienawiść do jego osoby.

Chwycił mnie za włosy i ciągnął za sobą wchodząc na górę po schodach. Poszłabym sama, gdybym tylko była w stanie... Uwierzcie mi na słowo, nie chcecie przeżywać takiego bólu jaki przeżyłam ja. Krzyczałam tak głośno i tak długo, aż nie straciłam głosu.

Tam gdzie moje ciało wcześniej stykało się z białą posadzką idealnego mieszkania, zostawiałam wielkie, szkarłatne plamy krwi.

Kiedy Collinowi udało się wciągnąć mnie siłą na piętro, otworzył jedne z wielu drzwi i kopnął tak, abym wleciała do środka pomieszczenia. Zakluczył i poszedł sobie. Pokój wyglądał jak zwykła sypialnia. Łóżko, lustro, komoda, szafki...

Pozostało mi tylko czekać na śmierć w ogromnym bólu lub liczyć na to, że Tim przyjdzie i mnie stąd zabierze, ale śmiem w to wątpić, po tym jak porwali nas wcześniej. Nie, o czym ty myślisz?! Przecież on by ci tego nie zrobił drugi raz! Oby...

Oczami Laughter Deatha

Shadow poszła po szefa, a my czekaliśmy w ciszy, aż wróci. Nie chcieliśmy jej przeszkadzać, bo wiedzieliśmy, że ze swoimi problemami chce uporać się sama.

Wtem usłyszeliśmy przeraźliwy kobiecy krzyk. To na pewno moją Scarlett. Jej głos poznam wszędzie. Wołała mnie.

Najszybciej jak mogłem zbiegłem na parter, ale nigdzie jej nie widzialem. Miałem złe przeczucie. Wyszedłem z placówki i rozejrzałem dokoła. Collin właśnie wrzucał ją do bagażnika.

Czerwony z wściekłości podbiegłem do samochodu, ale było już za późno. Właśnie odjeżdżali. Zdążyżem tylko uderzyć w jedną z szyb i rozbić ją.

- Jeszcze tego pożałujesz! - Krzyknąłem w stronę auta i zawróciłem do budynku.

Zdyszany udałem się na odpowiednie piętro, na którym czekała reszta.

- Tim! Co ci się stało? Gdzie jest Shadow? - Spytała zmartwiona Marie.

- Porwał ją, musimy po nią wrócić. Pewnie zabrał ją do swojego domu. Chodźcie, zanim będzie za późno! - Oznajmiłem, a jedna z uwięzionych pracownic zaczęła się niekontrolowanie śmiać, za co dostała ode mnie nożem w tył głowy.

Nikt nie ma poza mną prawa śmiać się ze Scarlett. Nikt oprócz mnie, nie wie, co przeszła ta dziewczyna.

- A niby czemu mamy jej pomagać? - Zapytał Luke. W tym momencie miałem ochotę urwać mu ten pusty łep.

- Dlatego, że od teraz jesteśmy drużyną, tak? A ja nie pozwolę, abym przez was kolejny raz ją zostawił... - Powiedziałem i odwróciłem się do wyjścia.

The Shadow of SufferingWhere stories live. Discover now