Rozdział 6. Nocka

9.8K 802 68
                                    

Rozmawiałem z Zaynem na temat moich podejrzeń odnośnie Howardów. Oboje mieliśmy mieszane uczucia co do tej rodziny. Zdecydowanie coś nie grało tutaj i nie mogłem uwierzyć, że byli zwyczajnymi ludźmi. 

Dlatego wraz z wujem postanowiliśmy wypytać o nich w miasteczku, ale nawet oni nie wiedzieli zbyt wiele na ich temat. Otrzymałem natomiast wiele plotek, które mną wstrząsnęły. Jak chociażby krzyki ludzi w środku nocy albo znikający stamtąd ludzie, którzy próbowali się dostać do ich domu. Nikt nie miał żadnej potwierdzonej informacji. 

Byłem sfrustrowany, ponieważ niczego się nie dowiedziałem poza tym, że często przyjeżdżały do nich kobiety. Każdego wieczoru inna. To akurat sam zauważyłem, ale nie zwracałem dotąd na to uwagi. Nie widziałem również kiedy wychodziły. Krzyków jednak nigdy nie słyszałem, oprócz tych, które Selena z siebie wydawała w zaciszu własnego pokoju.

Co ona robiła pośród nich? To było oczywiste dla mnie, że nie była jak oni... 

Ogarniały mnie coraz większe wątpliwości, wzrastające z każdą chwilą. Co ona miała w sobie takiego, co zwracało moją uwagę? Wygląd przecież to nie wszystko! Mimo, że to wiedziałem i kręciłem bezradnie głową w wyniku zdegustowania, mój wzrok skierował się na postać, którą obiecałem sobie ignorować.

Zaśmiałem się niewesoło. Nawet kiedy zrezygnowałem ze śledzenia, Selena jakby wyrastała zawsze spod ziemi, przed moim nosem. Z niewyjaśnionych przyczyn zawsze czułem jej obecność, jakbym był przyciągany niewidzialną nicią.


Ogarnęło mnie wszechogarniające zmieszanie. Była znacznie młodsza ode mnie, perorowałem w myślach, obserwując jak żwawo gestykuluje, rozmawiając z równie wysoką jak ona blondynką. Śmiała się rozkosznie, a dźwięk tego poruszał we mnie jakąś czułą nutę.



***



Mieszkam w domu wariatów— doszłam do wniosku.

Łudziłam się naiwnie, że moi rodzice zachowają jakieś pozory normalności. Jakież to byłogłupie  z mojej strony sądzić, że spełnią moją prośbę. Pierwszą i jak podejrzewam ostatnią prośbę o cokolwiek w całym moim dziewiętnastoletnim życiu. 

Właśnie o tym myślałam, gdy moja rodzinka zebrała się przed wejściem i z marsowymi minami przyglądała się mojej przyjaciółce. No może z wyjątkiem taty. On wydawał się onieśmielony. Dotąd tyle czasu przebywał tylko z posiłkiem i nie nawykł do rozmów. Matka zaś pożerała wzrokiem szczupłą i niską szatynkę, brat to samo, a Loren... To Loren. Zwyczajnie chwiała się w zadumie, najprawdopodobniej obmyślając jak pozbyć się gościa.

Taja natomiast była w szoku, gdy wchodząc przez próg mojego domostwa, stanęła naprzeciw ekscentrycznej grupce bladych twarzy. Pięknych twarzy. Zamrugała na widok pociągającej urody mojego brata o ciemnych blond włosach. Ta... Ian to niezłe ciacho, dlatego często zapraszał do siebie różne laski, które podrywał na kampusie, oddalonym od nas sześćdziesiąt mil. Po co tam jeździł, nie było dla mnie zagadką. Nie potrzebował kolejnych studiów, ale umówmy się... to nie dla zdobycia wykształcenia tam przesiadywał lecz dla studentek. 

Zdecydowanie nie nadawał się dla mojej przyjaciółki. Nie mogłam jej wrzucić w ramiona takiego dupka jak on. Nawet jeśli ten dupek był moim bratem.

Nie przedłużając chwili, przedstawiłam ich sobie naprędce chcąc jak najszybciej się stąd zmyć i zniknąć w zaciszu mojego pokoju. Czekała mnie nocka. Czułam zdenerwowanie i ekscytację. Cieszyłam się, bo to był pierwszy raz kiedy miałam zamiar dzielić z kimś pokój, nie licząc siostry.

Wilczy lokatorWhere stories live. Discover now