Rozdział 34. Zmagania

7.5K 610 42
                                    

Minął tydzień, odkąd zamieszkałam w starym domu. Przez siedem dni, każdego dnia z sukcesem udawało mi się unikać Einara, podczas gdy nocą zamieniałam się w wygłodniałe, rzucające się na niego monstrum. Zamieniałam się w istotę żądną nie tylko krwi, ale również ciała. Nie rozumiałam tego, ale jego bliskość wydawała się koić wampira we mnie, tymczasem ludzka część, obawiała się fizycznego kontaktu.

Miałam kończyć piąty semestr, pomyślałam z goryczą kiedy popołudniu złożyłam podanie o urlop dziekański. Daniel załatwił mi od lekarza zaświadczenie o mojej niezdolności do kontynuowania nauki, w bliżej nieokreślonym czasie. Z niezadowoleniem usłyszałam, jak w sekretariacie panie zawodzą, ale kiedy pokazałam papiery, ich miny zrzedły i życzyły mi powrotu do zdrowia.

Nie miałam pojęcia co tam zostało wypisane, ale sądząc po tym jak krew im odpłynęła z twarzy, przypuszczałam, że coś śmiertelnego.

Wsiadłam do samochodu, w którym czekał Zayne i pojechaliśmy do mojego mieszkania, by zapakować wszystkie rzeczy. Kiedy jednak stanęłam w drzwiach, sparaliżował mnie strach a umysł wypełniły sceny okropnej nocy. Wybiegłam czując się chora. Na słabych kolanach powłóczyłam do samochodu. 

Mężczyzna wydawał się domyśleć wszystkiego i bez słowa sam wyszedł, a kiedy dostrzegłam go wychodzącego z budynku, z olbrzymią torbą zrozumiałam, że wykonał robotę za mnie.

Posłałam mu wdzięczne spojrzenie.

Do Middle Air jechaliśmy sześć godzin, a kiedy wróciliśmy była już noc.

Powędrowałam do swojego pokoju, gdzie wiedziałam, że będzie już tam czekał 'on'. Dalej ciężko mi było uwierzyć, że zostaliśmy oszukani. Sposób w jaki to wszystko przedstawiał wydawał się logiczny, ale nie potrafiłam ponownie zaufać. Wciąż ciężko było mi myśleć o nim inaczej niż w przeciągu ostatnich lat— czyli jak o zwykłym, oszukańczym dupku. Mój rozum oponował, wzbraniał się przed ponownym zaufaniem, ale głodna wampirzyca we mnie pragnęła jego dotyku jak łyku powietrza.

Wchodząc do pokoju zauważyłam czekającego Einara. Instynkt samozachowawczy podpowiadał bym uciekała. To był zwyczajna reakcja, na czyjąś obecność. Westchnęłam, biorąc uspokajający wdech, przypominając sobie jednocześnie, że to przecież 'ten' Einar, który nie skrzywdzi mnie. Przynajmniej fizycznie... 

Uniosłam wzrok, aby mu się przyjrzeć. Jeśli to co widziałam w jego oczach lata temu było prawdziwe, nie zrobiłby mi krzywdy, ale głos w telefonie który sprawił, że runął mój cały świat, wciąż rozbrzmiewał w mojej głowie. 

Wspięłam się na łóżko plecami do niego. Nie dotykał mnie, ale wiedziałam, że to się stanie, gdy poczuję głód. Nieważne jak bardzo walczyłam by nie pić, w końcu do tego dochodziło, przeważnie ewoluując do krępujących czynów. 

Einar wprawdzie nie powtórzył tego, co zrobił pierwszej nocy, ale składał pocałunki i pieścił delikatnie uspakajając, tuląc w ramionach, podczas gdy ja rzucałam się jak w gorączce. Dlatego właśnie każdego dnia go unikałam. Było mi zwyczajnie wstyd, by móc spojrzeć mu w oczy.

Przymknęłam powieki i zaczęłam lawirować między snem a jawą, aż zauważyłam, że ciepło bijące od wilka za mną, niespodziewanie zniknęło. Przebudziłam się pozostając w mroku. Przeszły mnie ciarki. Spojrzałam w kąt tam gdzie był dziwny cień, jakby tam ktoś stał, czając się. 

Sapnęłam, gdy dostrzegłam czerwień na bladej twarzy przystojnego mężczyzny i utkwiony we mnie oskarżycielki wzrok. Krzyknęłam rozpoznając Fina. Odbiłam się od zagłówka łóżka i wszczepiłam w niego pazury. Moje serce biło, jakby miało zaraz wyskoczyć!

Wilczy lokatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz