Article № 5

107 10 3
                                        


- I to było... To było takie... Wow – wydukałam, siedząc na kanapie w salonie cioci Gwen. Zaraz po powrocie ze spotkania z BTS zostałam tam zaciągnięta przez zniecierpliwioną Rachel.
- Melody, martwię się o ciebie. – Położyła dłoń na moim ramieniu i spojrzała na mnie z zaniepokojoną miną. – To spotkanie źle na ciebie wpłynęło.
Zamrugałam, zdezorientowana.
- To znaczy?
- Twój zasób słownictwa drastycznie zubożał.
    Prychnęłam i uderzyłam ją w ramię. Zaśmiała się jedynie i pogłaskała po głowie leżącego u jej nóg psa. Zwierzak ten bawił mnie od momentu, w którym dowiedziałam się o jego istnieniu. Dlaczego? Otóż, był to pies rasy Shiba inu, kupiony w Korei Południowej i noszący imię Lay. Pamiętam, że w chwili, kiedy Rachel mi go przedstawiła, nie mogłam przestać się śmiać i z trudem wykrztusiłam z siebie: „Kupiłaś w Korei japońskiego psa, którego nazwałaś na cześć chińskiego idola*?". Ze śmiertelną powagą wyjaśniła mi, że w ten sposób udało jej się połączyć ze sobą trzy z jej ulubionych krajów.
- No dobra, a teraz opowiadaj wszystko ze szczegółami – zażądała.
    Tak też zrobiłam. Opowiedziałam jej, jak kto wyglądał, jak się zachowywał, co mówił. Wszystko, co udało mi się zapamiętać ze spotkania. Kiedy skończyłam mówić, Rachel z ciężkim westchnięciem oparła się plecami o oparcie kanapy.
- Jak ja ci zazdroszczę – przyznała, zerkając na mnie kątem oka. – Będziesz miała całe BTS tylko dla siebie na... Czekaj. Ile to ma tak właściwie trwać?
- Dziesięć dni.
- Będziesz miała całe BTS tylko dla siebie aż przez dziesięć dni!
- Nie przesadzaj z tym „tylko dla siebie" – zganiłam ją, szturchając przy tym w ramię. – Oprócz mnie, będzie tam jeszcze cała ekipa kamerzystów i tym podobnych.
- Szczegóły. To takie nie fair... Dlaczego ja też nie mogę jechać? Może udałoby mi się któregoś oczarować moim urokiem osobistym? – Nawinęła sobie pasmo fioletowych włosów na palec wskazujący i zatrzepotała rzęsami. – Wyobrażasz to sobie?
- Czy wyobraźnia przypadkiem za bardzo cię nie ponosi? – zapytałam, unosząc brwi. – Mam ci przypomnieć, że to ma być praca?
Rachel zacmokała z dezaprobatą.
- Nie traktuj wszystkiego tak poważnie. O, właśnie. Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Jaką?
- W ramach rekompensaty za to, że nie mogę z wami jechać załatwisz mi ich autografy, okay?
Zaśmiałam się.
- W porządku. Jeśli się zgodzą, to będziesz je miała.
- Dziękuję! – Zawołała, obejmując mnie ramionami. – Będziesz wtedy najlepszą kuzynką na świecie.
- Materialistka!

    Jakiś czas później, kiedy obie z Rachel już w miarę ochłonęłyśmy, do salonu zajrzała ciotka Gwen i oznajmiła, że chce ze mną porozmawiać na osobności. Domyślając się, iż zapewne ma to jakiś związek z pracą, ruszyłam za nią do kuchni. Tam ciotka zatrzymała się przy stole i oparła o niego biodrem. Skrzyżowawszy ramiona na klatce piersiowej, popatrzyła na mnie z powagą.
- To świetnie, że udało się nam zatwierdzić projekt – przemówiła. – Wiem również, że bardzo lubisz ten zespół. Musimy jednak omówić bardzo ważną sprawę.
Odwzajemniłam jej spojrzenie, czekając cierpliwie, aż rozwinie swoją myśl.
- Zdaję sobie sprawę, że może to być dla ciebie trudne... - zawiesiła głos,najwyraźniej zastanawiając się nad doborem słów. – Ale na czas tej wycieczki,jak i w ogóle całej współpracy z BTS musisz wyrzec się bycia ich fanką.
Zmarszczyłam brwi.
- To znaczy?
- Najprościej mówiąc, nie możesz przy nich okazywać tego, że należysz do A.R.M.Y. Gdyby dowiedzieli się, że jesteś ich fanką, mogliby zmienić przy tobie swoje zachowanie i zacząć cię inaczej traktować.
- Czyli... Muszę wyzbyć się wszelkich oznak należenia do fandomu? Zero fangirlowania, nawiązań i wykazywania się wiedzą, którą mogą mieć tylko A.R.M.Y?
- Tak. Możesz wykazywać się ogólnodostępną wiedzą na ich temat. Zawsze wtedy można uzyskać w oczach artysty kilka dodatkowych punktów. Jednak dla dobra projektu dobrze byłoby, gdyby nie wiedzieli, że mają do czynienia ze swoją fanką. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz.
    Skinęłam głową, chociaż poczułam nieprzyjemne ukłucie zawodu. Musiało to być po mnie widać, ponieważ ciotka położyła mi dłoń na ramieniu, jakby chciała mnie pocieszyć.
- Wiem, że w twoim odczuciu to utracenie jakiejś szansy, ale chyba dasz radę,prawda? – Ponownie skinęłam głową. Ciotka uśmiechnęła się lekko. – Oczywiście to ja będę mówiła przez większość czasu, ale wolałam to z tobą omówić tak na wszelki wypadek.
- Rozumiem, ciociu – westchnęłam. – Postaram się dać z siebie wszystko.
- Na to właśnie liczę.
    Ciotka poklepała mnie po plecach, po czym wyszła z pomieszczenia. Zostawszy sama,postanowiłam spełnić obietnicę daną mojemu chłopakowi i do niego zadzwonić.Odebrał niemal od razu.
- Już myślałem, że zeszłaś na zawał po zobaczeniu tych facetów – rzucił na przywitanie.
- Też się cieszę, że cię słyszę, Jack – odparłam. – I wybacz, że cię rozczaruję, ale wyobraź sobie, że przeżyłam to spotkanie i wszystko ze mną dobrze.
- Jesteś pewna? Nie masz zamiaru zemdleć ani nic?
- A co? Przyleciałbyś i zajął się mną?
- Hmm... Kto wie?
- Dzięki za wsparcie – prychnęłam.
- No już, opowiadaj.
    Poraz kolejny streściłam więc przebieg spotkania z BTS. Nie wiedziałam, w jak dużym stopniu tak naprawdę obchodziło to Jacka, ale przynajmniej starał się okazywać zainteresowanie, za co byłam mu wdzięczna.
- To kiedy zaczyna się ta wycieczka? – zapytał, kiedy skończyłam.
- Za tydzień.
- Tak szybko?
- Tak, też się zdziwiłam, ale podobno mają teraz dość luźny grafik, bo Big Hit postanowił dać im trochę czasu na zasłużony odpoczynek od występów.
- No nieźle. Mam być już zazdrosny?
- O co? – spytałam, skonsternowana.
- Chociażby o to, że będziesz przez ładnych parę dni w otoczeniu praktycznie samych facetów?
- Hej, będzie tam też moja ciotka.
- No to będziecie we dwie w otoczeniu całej bandy facetów, gdzie siedmiu z nich to sławni i bogaci idole.
- Czy ty sugerujesz, że poleciałabym na kogoś tylko dlatego, że jest sławny i bogaty? – zapytałam z niedowierzaniem.
- A to są jeszcze jakieś inne rzeczy, na które byś poleciała?
- Jack! – warknęłam do słuchawki. Wiedziałam, że mówił to w ramach żartu, ale i tak mnie to zdenerwowało. – To nie jest śmieszne. Wiesz, że nie jestem taka.
- Och, nie złość się tak, skarbie – odezwał się już poważniejszym tonem. –Oczywiście, że wiem, że taka nie jesteś. A i tak będę zazdrosny. Takie już zadanie chłopaka, nie? A tak w ogóle – dodał po chwili – to brzmisz na trochę przybitą. Stało się coś?
Powtórzyłam mu to, co zaledwie parę minut wcześniej powiedziała mi ciotka.
- Ach, domyślam się, że to dla ciebie trudne. Ale wiesz, gdybyś dla tej wymarzonej pracy nie musiała niczego poświęcić, to życie byłoby chyba zbyt łatwe i przyjemne, nie uważasz?
Zastanowiłam się nad jego słowami, a w końcu im przytaknęłam.
- Tak, chyba niestety masz rację. 


*Chodzi o Zhanga Yixinga, znanego także jako Lay.

Interview with BTSWhere stories live. Discover now