6. Prawdziwi przyjaciele biedę sprowadzają

1.2K 151 34
                                    


***

Kiedy wraz z Viktorem po odebraniu z lotniska kolejnych gości wracali do domu, Yuuri zorientował się po nawale informacji na Instagramie, że Phichit już dotarł, a nawet zdążył zrobić solidny rekonesans. Uśmiechnął się i doszedł do wniosku, że chyba nie odmówi sobie chwili przerwy na pogadanie z nim, inaczej głód wrażeń zaprowadzi kumpla na skraj wyczerpania. Świetnie było gościć go w Yu-topii, tym bardziej że już za czasów Detroit jednym z niekończących się marzeń podróżniczych Taja było odwiedzić prawdziwe japońskie gorące źródła.

- Phichit! - Yuuri uściskał przyjaciela, kiedy tylko przekroczyli bramę ośrodka.

- Czołem gołąbki. Miło was znowu widzieć. - Mężczyzna poklepał Yuuriego po plecach i pomachał przyjaźnie do Viktora. - Rozumiem, że od ostatniego razu wasz związek przeżywa absolutny rozkwit. Widziałem wszystkie posty, no bo jak nie ja, wasz fan numer jeden, to kto? Nie spodziewałbym się, ale... tak trzymać. Na jakim jesteście obecnie etapie?

- O-o czym ty... - Japończyk odskoczył od kumpla i już zaczynał swój popisowy występ wejścia w fazę zaprzeczania, lecz do rozmowy włączył się Rosjanin, promieniujący wręcz zadowoleniem.

- Czwartym. - Viktor pokazał kciuk i dumnie wypiął pierś, na co Phichit odpowiedział krótkim śmiechem oraz tym samym gestem.

Yuuri stał jak sparaliżowany. Nie wiedział zupełnie, co oznaczały tajne hasła, którymi wymieniali się faceci, ale brzmiały tak tandetnie i tak sugestywnie, że jeśli tylko jakkolwiek pokrywało się to z rzeczywistością... TĄ rzeczywistością... Japończyk jęknął przeciągle, zasłaniając oczy dłonią. No normalnie zero prywatności w tej rodzinie. Ale jakoś to zdzierży. Dał radę z droczącym się Nishigorim, przetrawił uśmiechy Mari, to i z tym sobie poradzi. Jak zwykle postoi, poduma i poczeka, aż wygłupiający się mężczyźni wreszcie zmienią wątek. Natomiast Viktorowi i tak nie zamierzał darować, postanawiając, że przy najbliższej okazji zorganizuje mu męczący wykład złożony ze wspomnianych czwórek. Tak z sześciu. I pod rząd.

Phichit pstryknął fotkę zawzięcie milczącemu Yuuriemu, opatrując wpis na Instagramie notką "problemy pierwszego świata z poczwórnym flipem" oraz odpowiednimi tagami, z „facepalmem" na czele.

- Siostro! Chusteczki! - zażartował Taj, a kiedy nie uzyskał żadnej, nawet markotnego komentarza, poklepał kumpla po plecach. - Spokojnie, mówiłem o programie na jutro. Wiesz, że uwielbiam twoje reakcje.

- Phichit! To nie jest śmieszne. - Japończyk zerknął spod ręki, pokazując, że jest szczerze oburzony rozprawianiem na takie tematy w grupie. - To jest żenujące.

- Wiesz, Viktor, szczerze was podziwiam, że w ogóle gdziekolwiek zaszliście. To aż dziwne, skoro... - Taj miał zrobić kolejną uwagę na temat pożycia przyjaciela, ale w porę ugryzł się w język. - ...zaręczyny macie już za sobą.

- Zaskoczenia to stały element naszego związku. - Viktor rozłożył ręce w geście bezradności wobec uroku Yuuriego.

Phichit westchnął i spojrzał na wciąż pogrążonego w mentalnym dołku Japończyka. Sumienie trochę zaczęło go gryźć, bo zamiast pogadać z kumplem, robił sobie z niego regularne jaja. Znaczy, odpowiednia dawka dziennych przytyków stanowiła podstawę kodeksu prawdziwych przyjaciół, ale tak naprawdę Taj myślał także o poruszeniu innego tematu. Nie był w ciemię bity - po zdjęciach na Instagramie dostrzegł coś, co na pewno niesamowicie martwiło teraz Yuuriego, a jego obowiązkiem jako dobrego kumpla było wyciągnąć to choćby siłą i suchym żartem.

- No dobra, pośmialiśmy się, a teraz może pójdziemy na małą męską rozmowę... - Phichit zerknął na Rosjanina. - Inaczej. Chodźmy na małą łyżwiarską... małą azjatycką... - zawahał się po raz drugi, bo o ile z Tajlandią i Japonią wątpliwości nie miał, tak nie wiedział, jak ma uwzględnić Rosję w swoich geograficznych wyliczeniach. - Hm. Viktor, czy mógłbyś nas na chwilę zostawić?

Hasetsu na lodzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz