Rozdział 18

509 15 2
                                    

Rano obudził nas Paweł z Oskarem. Ugh. Zawsze to robią, wchodzą do pokoju, nie pukaja tylko walą w drzwi i wchodzą zanim powiem proszę. Oskar mnie budzi a mój ukochany brat włączył keyboard na full i zaczął grać przykładowe dźwięki. Teraz to już oboje nie spalismy.
-Dzięki za zbudzenie. A teraz sio z mojego pokoju.
-O nie nie nie pójdziemy nigdzie bez was.
W tym czasie przyszła Beata z igorem a zania mój tato. Jeszcze tylko mojej mamy brakuje i by był komplet.
- Michał oni nie dadzą nam spokoju. Przepraszam -ostanie słowo wypowiedziałam tak cicho aby tylko Michał je usłyszał.
-Widzę. To nie twoja wina.
- Dobra towarzystwo sio zaraz wstaniemy.
Wszyscy wyszli.
- mam pojebana rodzinę. Ale dobrze ze Paweł nie zacząła śpiewać bo wtedy to było dramatycznie.
- Heheh.. Spokojnie. Nie jestem zły.
- To dobrze.
Michał nachylił się nad mna(?) i zaczął namiętnie całować. Było to cudowne nie chciałam żeby przestał ale musiał bo byśmy się udusili. Przegryzlam warge i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Nie rób tak
- Jak?
- Nie przegryzaj tej wargi. Tylko ja to mogę robić.
- Ha! Ty nie umiesz.
- a mam ci pokazać
Teraz Michał zacząć przegryzac moja warge ale robił to delikatnie. - Dobra wierzę Ci. Polezałambym ale niestety musimy wstać bo tu wrócą.
- Eh...
Z niechęcia wstałam z łóżka i nałożyłam dresy i bluzę Michała. On zrobił to samo tylko nie nałożył buzy bo mu zabrałam. Musiał się nacieszyć spodniami. Zeszlismy na dół i przywtalismy się że wszystkimi. Zjedliśmy śniadanie i ogarnelismy się. Nadal byłam w dresiach i nie zamierzałam ich zdjąć. Jest poniedziałek mam wywalone i nigdzie nie wychodzę.
1 listopada
Nie chętnie wstałam z łóżka i otworzyłam szafę. Dziś jest ten dzień w którym będę jeździć po cmentarzach. Ugh.. Ale przynajmniej jest Michał i mój brat. Postanowiłam nałożyć mała czarna. Poszłam to łazienki i się ogarnęłam i ubrałam. Postanowiłam znudzić już Michała.
- wstajemy kochanie.
- jeszcze 5 min mamo
- Nie jestem twoja mamą - powiedziałam dając mu buziaka w policzek.
- co? Aaa to ty.. Chodź. - Złączył nasze usta w namiętny pocałunek ale oczywiście musiał nam ktoś przerwać. Był to Paweł z igorem na rękach.
- O sorry. Chciał wyjść.
- chodź i tak już za późno.
-Popilnujesz Igora bo muszę się ogarnąć bo wiesz zaraz mama będzie krzyczeć że się nie ubrałem a ni nic.
- Oki. Daj tego śmieszka.- podał mi dziecko
-A i możesz go nakarmić?
-Dobra.
- Dzięki. Wyszedł z pokoju.
-No to wujek baw. A ja idę po coś do jedzenia dla tego malucha
- Ale ja nie...
- Dasz radę. Just do IT!
- Ha ha ha ..
Wziąłam kaszke zrobiona wcześniej przez moją mamę i poszłam do chłopaków.
- Agata!
- Co? Kotek.
- On się chyba zesral bo jebie.
- Haha to zobacz czy zrobił kupę
- Co nie! Ja nie mogę tak jebie że się chyba zrzygam.
- Ehh. Daj mi go. Tak, masz rację zesral się. Pójdziesz po pieluche czy z nim zostaniesz?
- Yy to ja pójdę po pieluche.
- Chusteczki wes też.
Michał przyniusl to o co go prosiłam i szybko przewinęłam dziecko.
- I co trudne?
- jq bym go przewina ale ten smród.
-Jasne. Idź się ogarnij a ja dam mu jeść.
Gdy już wszyscy się ogarnęli. Pojechaliśmy na cmentarz. Oczywiście tam była cała rodzinka której nie cierpię. Nawet babka. Ugh. Stanęliśmy koło grobu. Oczywiście babka musiała zaczepic przyszła i zaczęła gadać z moją szwagierka
- cześć wam. Co tam u was.
- A dobrze. Przyjechaliśmy z Pawłem
-A odwiedzicie mnie? Bo zapomnieliscie o mnie co nie? ( szturchnela mnie w ramię dając znać że chodzi jej o mnie.)
- Po pierwsze to babcia o mnie zapomniała i nawet nie wie że tu nie mieszkam.
- Paweł pojedziemy do babci? (próbowała wybrnąć z sytuacji Beata.)
- Nie mam czasu -zucil oschle Paweł
W tym czasie nasi rodzice dali nam znak że już idziemy. Odeszlismy od niej bez słowa. Dobrze jej tak. Mam ją w dupie. Później pojechaliśmy na inne cmentarze i  do domu.
Następnego dnia mieliśmy wracać do Katowic.
Dzień wyjazdu
Byliśmy już spakowani. Zjedliśmy śniadanie, pożegnaliśmy się z rodzinką i wsiedlismy do samochodu. Przed nami długa droga. Gdzieś około 17 byliśmy w Katowicach. Michał pojechał do siebie. A ja poszłam do swojego mieszkania.

Hej hej! sorry za błędy. Niebawem kolejne.

Monotonia // M.Rychlik [END]Where stories live. Discover now