Adam M./Domen P.

347 41 23
                                    

Czytasz na własną odpowiedzialność. Nie ponoszę odpowiedzialności za żadne uszczerbki na psychice.

----------------

Właśnie zchodziłem z podium, by udzielić wywiadu, gdy go zobaczyłem. Stał tam i rozmawiał z Kamilem Stochem. Jego widok nie był dla mnie żadnym zaskoczeniem. Od początku sezonu jest na każdych zawodach Pucharu Świata. W tamtym roku nie bywał tak często. Praktycznie nigdy, oprócz dwóch konkursów odbywających się w Polsce. Jak dowiedziałem się nie dawno od Polaków to dlatego, że został zatrudniony na jakieś stanowisko w PZN, ale chłopcy byli zbyt pijani, żeby sensownie wytłumaczyć, po co dokoładnie tu przyjeżdża i jakie ma obowiązki.
To nie było ważne. Ważne było to, że tu był, a odkąd go poznałem zapragnąłem go mieć. Tak, dobrze zrozumieliście. Mieć. Nie wierzę w takie coś jak miłość, amory i takie inne bzdety. To głupie zabobony, w które wierzą zauroczone nastolatki. Istnieje tylko takie coś jak pożądanie. Gdy pożądanie się kończy to albo kończy się związek, albo zaczyna się przywiązanie i niechęć do zmian.
Na poparcie mojej tezy mam trzy przykłady.
Pierwszym z nich są moi rodzice. Oni już dawno wyszli z etapu pożądania. Teraz tylko egzystują w swoim towarzystwie, ponieważ chcą nam zapewnić jak najlepsze wychwanie.
Drugim z nich jest Cene. Jego związek z Władcą Wiatru skończył sie po jednej nocy, gdy po raz pierwszy skakał w Pucharze Świata. Jego chęć ostrej "konfrontacji" z naszym kochanym starszym Tepesem okazała się jednak zbyt słaba, żeby przetrwać próbę czasu.
Trzecim przykładem jest Peter. Mój ukochany braciszek wciąż odurzony urokiem i seksapilem Kamila Stocha nie zmienia swojego obiektu zainteresowań już od dobrych 2 lat. Ale im nie w głowie amory, o nie. Naprawdę nie polecam przychodzić do nich do pokoju po 23. O ile oczywiście nie chcecie dostać raka oczu. Gdyby to opisać, to wyszło by takie "50 twarzy Petera Prevca". Tak, to jest dobry pomysł. Zastanowię się nad tym po zakończeniu kariery.

Ale wracając do rzeczywistości to zapytacie się pewnie skąd ja fo wszystko wiem. Otóż już wam mówię. Gdy byliśmy jeszcze trochę młodsi to nasza kochana trójca święta była połączona bardzo silną nicią pożądania. Spędzliśmy w swoim towarzystwie prawie każdą noc i sporo się w tym czasie nauczyliśmy. I nie chodzi mi tu wcale o odrabianie zadań z matematyki. Bardziej o coś biologiczno-fizycznego czego nie uczą w szkołach. Każdy z nas stał się mistrzem w tej dyscyplinie, co zwykle przekładało się także na świetne wyniki w skokach. Tu żadna paryka nie pomoże. I żaden tymianek od Leniska także. To tylko lata praktyki. Wiem co mówię z własnego doświadczenia. Więc nikogo już pewnie nie dziwi, że mówimy sobie o wszystkich nachych romansach.

Ale znowu odszedłm od tematu. Obserwowałem Adama już od pewnego czasu i wiedziałem, że to dzisiaj jest ten dzień. Miałem już dużo kochanków. W tamtym sezonie zaliczyłem już wszystkich Norwegów, wkręciłem się w trójkąt z Kraftboeckiem i po imprezie w Engelbergu spędziłem upojną noc z Andusiem Wellingerem, który już później nie był tak zły o to, że zabrałem mu wszystkie hotki. A że już nie wspomnie o kochanym Goranie Janusu i Miranie Tepesu, którego miałem przyjemność zadowolić wraz z jego ukochanym synem. I choć nie mogłem narzekać na łóżkowe nudy to nigdy jeszcze nie byłen tak podekscytowany.
Podążałem za Małyszem, aż do hotelu starając się nie zwrócić na siebie jego uwagi.
Gdy miał już wchodzić do pokoju stanąlem za nim i wyszeptałem trzy krótkie słowa.
"Chcę. Ciebie. Teraz."
Przełknął głośno ślinę, ale odwrócił się i zaczął mocno całować. O nieee... nie ma bata. To ja tu rządzę panie starszy. To ja w tych sprawach jestem bardziej doświadczony. Przejąlem inicjatywę. Otworzyłem szybko drzwi od pokoju i ściągając z niego kurtkę, polar i bluzkę na raz (nie pytajcie jak, bo sam nie pamiętam) pchnąłem mocno na łóżko. Szybko zdjąłem z siebie ubrania i spojrzałem na niego. Leżał tam, taki bezradny, jak dziecko, które zgubiło rodziców w supermarkecie. Wiedział, że przegrał. Wiedział, że to ja tu rządzę. Ale wiedział, że to będzie także najlepsza i najbardziej niezapomniana noc jego życia.

--------------------

Naprawdę bardzo przepraszam tych, których zawiodłam. Nie potrafię pisać seksów, a takie zakończenie wydawało mi się bardzo kreatywne. Możecie sobie domyśleć resztę. Czekam na wasze sugestie.

Wszystko i nic, czyli jak zabłądzić w skocznym świecieWhere stories live. Discover now