13

506 73 21
                                    

Przewróciłem się na drugi bok, naciągając na siebie bardziej pościel, która została skopana. Jedną z dłoni położyłem na drugiej części łóżka nie napotkałem tam nic poza miękkim materacem. Od razu otwarłem oczy, przekręcając głowę w drugą stronę.

- Jimin... - Mruknąłem sam do siebie, zawiedziony samotnością z rana.

Przyciągnąłem do siebie poduszkę, na której spał i wtuliłem w nią nos.

Pachniała rudowłosym.

Przymknąłem oczy zadowolony i próbowałem ponownie zasnąć, jednak po pokoju rozległo się pukanie. Cicho westchnąłem, mrucząc coś pod nosem i uchyliłem powieki.

- Tak?

Do pokoju weszła moja mama, w dłoniach trzymając kubek kakao. Podeszła bliżej, kładąc gorący napój na szafce nocnej, a sama przysunęła krzesło i usiadła na nim.

- Jak się czujesz, kochanie? - Uśmiechnęła się delikatnie i poprawiła kosmyk włosów.

- Dobrze.

Nagle starsza kobieta się podniosła i podeszła do okna, zamykając je. Zacisnąłem palce na poduszcze, przypominając sobie o Jiminie.

- Miałeś całą noc otwarte okno? - Rodzicielka zajęła ponownie swoje miejsce, cicho wzdychając kiedy przytaknąłem. - Przecież masz tu zimno.

- Ale w nocy było mi gorąco. - Burknąłem, wtulając bardziej nos w poduszkę.

Podniosłem się powoli do siadu i przesunąłem na część łóżka, w której spał Park aby dosięgnąć kubka. Od razu wypiłem całą zawartość, mrucząc cicho zadowolony. Uwielbiałem kakao.

***

Około dwunastej moja mama dostała jakiś ważny telefon i kazała mi się ubrać jak najszybciej. Akurat oglądałem The Walking Dead w salonie, kiedy stanęła mi przed ekranem i kazała się ubierać.

W ciągu piętnastu minut znaleźliśmy się już w korku, na co moja mama nerwowo uderzała paznokciami o kierownicę. Cicho westchnąłem, patrząc przed siebie na wolno poruszające się samochody.

- Gdzie właściwie jedziemy?

- Wszystkiego dowiesz się na miejscu kochanie. - Kobieta spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem. - Już po wszystkim.

Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc co ma przez to na myśli. I nie wiedziałem czy chcę poznać odpowiedź.

Rodzicielka włożyła do odtwarzacza płytę z jakąś piosenką, która zaczęła rozbrzmiewać w tle. Była na tyle uspokajająca, że oparłem się wygodniej o siedzenie i przymknąłem oczy. W ten sposób przespałem korek i resztę drogi, śniąc o Jiminie.

- Yoongi, kochanie. - Szept i delikatne potrząśnięcie ramienia wystarczyło do obudzenia mnie w ciągu chwili.

- Huh? - Uchyliłem powieki, poprawiając się i starłem ślinę z brody.

- Jesteśmy na miejscu.

Spojrzałem przez okno, przecierając oczy i cicho ziewnąłem. Dopiero po chwili mój mózg uświadomił sobie gdzie jesteśmy i na co aktualnie patrzę.

***

Zaciskałem nerwowo palce na swoich kolanach, wpatrując się tępo w kafelkową podłogę. Nie potrafiłem nic powiedzieć. Wszyscy oczekiwali mojego komentarza, wystarczyło zwykłe "tak" ale ja nie chciałem i nie potrafiłem wszystkiego zepsuć.

- Yoongi, rozumiemy Twój stan, ale potrzebujemy odpowiedzi. To bardzo ważne i nie ma chwili do stracenia.

Zacisnąłem powieki, próbując się nie rozpłakać. Nie wiedziałem co zrobiłem nie tak, że wszystko legło w gruzach.

- Nie musicie go pytać, bo myśli, że uchroni mnie kłamiąc, bądź milcząc. Macie wystarczająco dowodów.

Po moim policzku spłynęła samotna łza, jednak w dalszym ciągu nie podnosiłem głowy.

- W przyszłym tygodniu odbędzie się proces sądowy, dobrze by było gdyby Min Yoongi był w stanie się tam pojawić. - Mężczyzna w mundurze cicho odchrząknął jakby z nadzieją, że w końcu zrobię cokolwiek innego.

Nagle wszyscy wstali, a moja mama delikatnie pociągnęła mnie do wyjścia, wolną ręką gładząc moje włosy.

Koniec.

———

Co tu się dzieje? Czyżbyśmy zbliżali się do końca?

Napisałam sobie ficzka przedurodzinowego yey.

Stockholm Syndrome {Yoonmin}Where stories live. Discover now