- Nie martw się, ona cię uwielbia. A ja nie dałabym rady zjeść tylu naleśników, więc jesteś mi tutaj potrzebny. - Mrugam.

Reece uspokaja się chociaż troszeczkę i wreszcie zaczyna jeść. Gadamy głównie o szkole, a także ostatniej, finałowej piosence. Żadne z nas nie ma na nią pomysłu, ale na szczęście zostało nam trochę ponad tydzień na napisanie jej i zrobienie z niej najlepszego utworu świata. Widzę po Martinie, że naprawdę chce wygrać. Gdyby się tak zastanowić, Reece nie cierpi przegrywać. Zawsze chce być na szczycie. Jeszcze nie wiem, czy to wada, bo w końcu nie dociera do celu po trupach, a takie rzeczy się ceni. Dobrze, że jest zdeterminowany.

Nagle słyszę za sobą stukot obcasów. Mam nadzieję, że mama pójdzie prosto do przedpokoju, ubierze się i wyjdzie, ale ona zagląda do kuchni. Wita się z moim przyjacielem, a potem podchodzi do lodówki, z której wyciąga plastikowe pudełeczko.

- Juliette mówiła, że prawie skończyliście już projekt z matematyki - mówi nagle, powoli zmierzając do wyjścia.

Cieszę się, że siedzę tyłem do swojej mamy, bo momentalnie się krzywię. Prosiłam Reece'a o dyskrecję, ale mimo to wiem, że jeśli akurat palnie jakąś głupotę, mama stanie się podejrzliwa. Ostatnio wcale się nie kłócimy, nie ma zastrzeżeń co do tego, że przychodzę do domu później i zachowuje się naprawdę neutralnie, nie chcę tego psuć. Reece kopie mnie pod stołem, lekko, ale ja i tak się wzdrygam, posyłając mu rozgniewane spojrzenie.

- Tak, musimy jeszcze dopieścić szczegóły, a potem wreszcie go oddać - odpowiada, uśmiechając się do mnie ciepło.

- Dobrze... Powodzenia w szkole, dzieciaki. - Mama zaskakuje mnie swoimi słowami.

Nie ośmielam się nic powiedzieć. Czekam, aż drzwi wejściowe trzasną, i dopiero potem oddaję Martinowi, uderzając go w kostkę. Na jego twarzy pojawia się grymas, a potem wywraca teatralnie oczami, tak mocno, że bardziej to już chyba niemożliwe.

- Nie jestem idiotą, przecież bym cię nie wydał - szepcze, posyłając mi spojrzenie w stylu "serio?". - Poza tym naprawdę u mnie byłaś, więc dzióbek na kłódkę, mała.

Chyba jeszcze nigdy nie użył tego zwrotu na żywo. Pisał tak na naszej konwersacji, bo doskonale to pamiętam, ale nigdy nie słyszałam, jak to mówi. Kiedy jednak słyszę to słowo, opuszczające jego usta, próbuję zakryć sobie ręką usta, kryjąc uśmiech. On nie reaguje, tylko bawi się okularami, które leżą na stole. No cóż, przecież nie oczekiwałam, że zacznie się uśmiechać.

To nic nie znaczy.

- Zaraz musimy się zbierać, przeżuwaj to szybciej, a nie gap się w przestrzeń. - W jego głosie słychać nutkę rozbawienia.

Ta przestrzeń jest cholernie przystojna, Reece.

~~~

Możliwość chodzenia po szkole w jego koszulce napawa mnie jakąś chorą dumą. Czuję się tak, jakbym mogła po prostu podejść do Sonii, zarzucić przy nią włosami i powiedzieć "i co, zazdrosna?". Oczywiście tego nie zrobię, bo po pierwsze, spaliłabym się ze wstydu, a po drugie, narobiłabym sobie większych kłopotów, jeżeli w ogóle wciąż je mam. Poza tym widziałam Sonię jedynie raz, gdy wchodziła do jednej z sal. Dziwne, za każdym razem, gdy ją widzę, przypominam sobie, jak rozmawiała z Flynnem Clarkiem.

Nie znam tego chłopaka zbyt dobrze, bo rozmawiałam z nim może dwa razy, ale jeżeli mogę coś o nim powiedzieć, to fakt, że podał się na brata. Flynn jest ode mnie młodszy o cały rok, ale od dawna wiem, że nie należy do chłopaków, których określiłabym jako miłych. Zawsze był mocno zapatrzony w siebie i... Tak bardzo przypomina mi teraz Noela. Zastanawia mnie jednak, skąd jego młodszy brat zna Sonię i co robił w mojej szkole. Nie rozmawiałam o tym z nikim, bo dziwnym trafem uznałam to za przypadek, ale może tak nie jest? Może to ma jakieś drugie dno?

Juliette | DE #1Where stories live. Discover now