SEVENTY TWO

630 48 123
                                    

Your fear controls everything
Never lets you turn the page
You end up only settling for when we both felt sane
Reaching out for something that you can't quite hold on to
Say goodbye and start it over, there's nothing left for you

Andy Black - Stay Alive

Skąd ja to wiedziałem?

Kiedy wstaję wraz z budzikiem, wydaje mi się, że słońce świeci jakoś jaśniej. Mam wrażenie, że niebo jest bardziej niebieskie, piasek bardziej żółty, a trawa tak zielona, że moje oczy aż szczypią. Kiedy stoję przed lustrem i energicznie myję zęby, mam wrażenie, że uśmiecham się z podekscytowania. Bo jestem podekscytowana i nie mogę się doczekać, kiedy przyjedzie Reece. Kurczowo chcę trzymać się nadziei, że mój dzisiejszy sen, przedstawiający naszą dwójkę podczas prawdziwego występu na scenie, sprawi, że mój dobry humor to nie fatamorgana, która zniknie za parę chwil. Nie chcę zapychać sobie ust piachem, dziś chcę być po prostu szczęśliwa.

Zbiegam na dół, gotowa, by zjeść śniadanie, i witam się z Sue, która już smaży naleśniki. Tak naprawdę wcale nie chciało jej się ich robić, uważa, że to kupa roboty i przed szkołą powinnam zjeść coś pożywniejszego, ale jakoś ją skusiłam, więc mój przyjaciel się nie zawiedzie. Mam nadzieję, że mimo wszystko przyjeżdża po mnie ze względu na to, że jesteśmy znajomymi, a nie dlatego, że mogę go nakarmić. Chociaż wiem, że jego żołądek to niekończąca się otchłań, chętnie patrzyłbym, jak głoduje.

- Nie otworzysz mu? - pyta nagle Sue, która stoi obok mnie, przewracając naleśnika na patelni. Zerkam na nią z konsternacją, a ta zaczyna się cicho śmiać. - Przed chwilą ktoś zapukał, jeszcze nie ogłuchłam.

Unoszę brwi i z majaczącym na twarzy uśmiechem, odchodzę, powoli idąc w stronę drzwi. Otwieram zasuwkę, a potem sprawdzam, czy Reece faktycznie już przyjechał. Na jego widok, uśmiecham się szeroko, nie mogąc stłumić radości. Ma na sobie bordowe spodnie, które lekko zsuwają się z jego bioder i czarną koszulę w kratę. Jego włosy okryte są zwyczajną materiałową czapką, a do tego chłopak ma na nosie okulary przeciwsłoneczne.

- Już myślałem, że się rozmyśliłaś i dalej śpisz. - Uśmiecha się kpiąco, za co natychmiast obrywa. - Miłe powitanie, Julie - kwituje z jeszcze szerszym uśmiechem.

Bez względu na to, ile łez przez niego wylałam, i ile razy nie chciałam nawet na niego zerkać, niezliczoną ilość razy sprawił, że na moich ustach pojawił się uśmiech. Jestem mu za to wdzięczna. Niektórzy ludzie potrzebują takich, którzy wywołują ich uśmiech, bo... To zwyczajnie jest bardzo krzepiące i przyjemne.

Prowadzę Reece'a do kuchni, kiedy ten przygląda mi się nieznacznie. To nie tak, że wczoraj ukradłam sobie jego koszulkę. Szybko się zebrałam i zapomniałam mu ją oddać, a jeszcze jej nie uprałam, więc postanowiłam ją dziś założyć.

- Ładnie ci w niej - komplementuje mnie, a ja niemal w tym samym momencie czuję szczypanie policzków, na których pojawia się soczysta czerwień.

- Cześć, Reece! - Sue uśmiecha się wesoło.

- Dzień dobry.

Wyciągam z szafki syrop klonowy i Vegemite, a potem stawiam je na stole. Reece wydaje się być nieco skrępowany. Przystaje z nogi na nogę i wgapia się w podłogę, jakby była ciekawsza od wszystkiego, co znajduje się w kuchni. Przewracam oczami, a potem podchodzę bliżej i kładę mu dłonie na ramionach, pchając go w kierunku krzesła. Sue odkłada na duży talerz ostatniego naleśnika, a potem łapie za miotłę i wychodzi, życząc nam smacznego.

- Nie musisz się krępować - rzucam na rozluźnienie, częstując się śniadaniem.

- Ja po prostu... Wtedy przyjechałem, bo mnie o to prosiłyście i głupio byłoby odmówić śniadania, ale nie chcę, żeby Sue pomyślała, że... - Przerywam mu, nim skończy mówić.

Juliette | DE #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz