Rozdział 7.

83 6 2
                                    

Po wyjściu z pokoju zastałam korytarz obwieszony dużą ilością zdjęć, szabel i innymi różnościami. Przeważały starocie, ale nie zabrakło też kilku rzeczy jakie widziałam w witrynach sklepowych. Znów jestem sama, oraz cholera jasna się boję. Po przejściu kilku kroków z tyłu ktoś mnie "dotknął". Odskoczyłam, przy okazji wywalając się na podłogę i uderzając się znów z obolałą głowę. Nademną zjawił się znów Puppeter, no ale nowością jest to,4 że latał. Uśmiechnełam się, wystawiając przy okazji swoje trójkątne ostre zęby. Popatrzył się na mnie obojętnym wzrokiem.

-Widać, że chodziło się do dentysty. Pewnie był chory na zmysłach jak zrobił ci takie trójkątne zęby. A tak w ogóle. Ten twój cały pierdolony gryrzacz, Lotos jest wyżej na parterze, na szczęście w klatce. Znajdujesz się teraz w piwnicach. Lepiej nawet jak nie będziesz tu przebywała, bo raczej coś ci się w głowie pomiesza, a za tem terzeba ci przydzielić...

-Jak ty to robisz że lewitujesz? -przerwałam mu w pół zdania- Heh, sorki... Uśmiechniesz się?

Jego mina wyrażała teraz złość... Sorki gorzej, jego oczyska były pomarańczowe. Ale po moim drugim pytaniu lekko się rozpromienił.

-Tak, na razie umiem się uśmiechać, lecz to może ulec zmianie, dzięki tobie. -zawachałam się, a kiedy miałam coś mówić ododrzekł- Lepiej niepytaj, a chodz za mną. Oprowadzę cię po rezydencji i opowiem ci jej krótki regulamin, jak i kilka zasad żebyś sobie spokojnie, lub mniej więcej mogła tu egzystować.

Po wstaniu zaczęłam iść, a raczej kuleć za nim, bo moje ciało zaczęło okropnie boleć. Jest straszne brudalny, na jakiego raczej nie wygląda. Ciekawe są jego oczy. Zmieniają barwę, kiedy jest zły, lub zatroskany. Ta... "zatroskany" to raczej szybko mu to nie przyjdzie.

Podaczas kiedy tak rozmyślałam weszliśmy już na schody. Coś on tam gadał, ale ja oczywiście go nie słuchałam bo po co? Tak wiem jestem strasznie olewają względem innych. Ciężkie życie jest na ziemi, wszędzie czeka na nas zgroza i nuda.

Wyszliśmy na parter. Był on w kolorystyce koloru czarnego i białego, szasem gdzieniegdzie szarego, ale były to tylko detale. Znajdowała się w nim szafa, dwa stoliki i fotele. Korytarz miał kilka wyjść. W niektórych zobaczyłam kuchnię i salon. Puppeter kierował się do innego pokoju, który okazał się być kuchnią. Kuchnia była za to w kolorze czerwieni i granatu. Troszkę dziwne połączenie. W kącie zobaczyłam klatkę w której był Lotos.

-Lotos! Nic ci się nie stało? -miałam go już dotykać, ale przypomniałam sobie o pewnej umowie. -Faktyczne sorki, panie Puppeterze?

-Mów mi Puppeter, albo Lalkarz. Co chcesz?

-Wypuścisz go?

-A po co dałem ci mój nóż? -zapomniałam o nim, spojrzałam na niego przepraszająco.

-Wybacz, czyli mogę to zepsuć? -znów popatrzył się na mnie obojętnym wzrokiem - Okej dzięki. -przywaliłam nożem w kłutkę i majstrowałam przez pewien czas. Lotos wyszedł, poszedł na środek pokoju, ułożył się w kulkę. Popatrzyłam na niego zarzenowana. -Bez komentarza Lotos.

-Dobra jakoś chyba wytrzymamy z tym lisem. Teraz chodź. Musimy poinformować innych bo mogą cię lekko mówiąc: skrzywdzić.

Uśmiechnęłam się. Jacy oni są mili. No milsi od lekarzy... Ale to już przeszłość, a do niej się niewraca.

W salonie jest dość miły klimat.
Trzy wielkie kanapy, obite czarną skórą, jeden fotel w kącie też taki sam jak kanapa, na ścianie wielkie obrazy, jeden mniejszy stolik na środku pokoju i jak prawie wszędzie: bardzo dużo dziwnych rzeczy. Na ścianie są jakieś plamy czerwone... To pewnie takie elementy ozdobne.

-Lepiej niczego nie ruszaj. Zaraz wrócę. -no i sobie odleciał.

No dobrze mam niczego nie ruszać... Niczego nie ruszaj... Eh. Ja zawsze coś muszę zrobić! Wdech i wydech...

Myśli...

Diabol: Zwal coś!
Nexiana: Wiesz... może lepiej byś to zostawiła. Ci ludzie jak to ująć... Nie są normalni... Może lepiej ucieknij z tond?
Ja: Chyba śnisz... Normalny jest to osoba, która się porusza, albo ja tak ją uważam. Proste i logiczne.
Diabol: Mogłabyś stracić jakiś wazon albo coś ciężkiego, żeby wybiło dziurę w podłodze!
Nexiana: Zamknij się!
Ja: Albo rozpruję kanapę nożem!
Daibol, Ja: Tak!
Nexiana: Chyba już nic im nie pomoże.

Świat rzeczywisty...

Ogarnęłam, że Puppeter już przyleciał, a inni za nim. Widzę tego dzikusa i tą kobietę, którzy mi z patelni w głowę trzasnęli! Uśmiechamy się... A później wykombinuje jej coś strasznego. Yay!

Zobaczyłam też inne osoby. Są tak samo ubrane jak inni. Przeważnie w kolorowe lub ciemniejsze stroje. Nie przyglądałam się im za bardzo.

-A więc mamy tu kogoś innego. Kurwa cisza! -wrzasnął by nikt już się nie odzywał- No wreszcie. A więc mamy kogoś w naszych szeregach. Na razie jest tylko przelotnie, możliwie że pójdzie do Operatora, Trenderka lub Splendermana. -pokazał na mnie rękę- To jest Diadoli, a kto już natknął się na nowe zwierzę wie, że ma pupilka. Na razie tyle resztę osób sama poznasz. Wie ktoś gdzie jest wolny pokój? -zwrócił się do innych.

-Ja jestem z Cane, ale chyba pokoje Offa są wolne. -powiedział ten świr od patelni. Chyba ma na imię Candy Pop... Troszkę bardzo słodko.

-Jeżeli Off przybędzie wcześniej niż mówił to będzie troszkę nieciekawie dla niej.

-Zobaczymy jaką ma sprawność fizyczną przynajmniej, oraz czy jest odporna psychicznie na niego. -powiedział Helen, którego zauważyłam dopiero w koncie pokoju.

-A więc postanowione. Lepiej bierz Lisa i znów wracamy na dół. -zwrócił się do mnie Puppeter.- Ogłaszam koniec bezsensownego spotkania.

Wszyscy teraz się rozeszli. Zostałam z Puppeterem. Ciekawe kto to jest ten "Off". Troszkę podejrzany gość. Przez ten cały czas siedziałam cicho uśmiechnięta na kanapie.

-Masz lekko mówiąc przejebane.

-Wiem. Może być gorzej?

-Oczywiście teraz chodź. Znów muszę cie zaprowadzić.



***

Przepraszam za dość długą nieobecność za co przepraszam. Postaram się nadrobić straty :)


"My będziemy taplać się w sławie, a ty będziesz sławny"~ brat

Efekt Uboczny|Creepypasta|(zawieszam)Where stories live. Discover now