4/4: Zieleń i biel

59 2 0
                                    

znalezione na www.wbstudiotour.co.uk

Korzystając z tego, że jeszcze nie wszędzie zaczął się Sylwester, wrzucam szybciutko ostatnie z czterech opowiadań o tematyce świątecznej. O czym tym razem? Fandom Harry'ego Pottera - i więcej nie powiem;) Miłej lektury i szczęśliwego Nowego Roku wszystkim!



Po schodach prowadzących na wieżę Ravenclawu zeszła szczupła dziewczyna o jasnych, długich włosach, ubrana w jasnozieloną, dość ekstrawagancką szatę.


Przez dziurę pod portretem Grubej Damy przeszedł szesnastoletni chłopak. Stanął wyprostowany, poprawił kołnierz białej koszuli, wygładził czarną, szkolną szatę i skierował się w stronę głównych schodów.


Nuciła pod nosem, idąc korytarzem. Dłonią muskała długie, puszyste łańcuchy choinkowe porozwieszane na murach. Kotka woźnego obrzuciła ją uważnym spojrzeniem spod ściany, a dziewczyna uśmiechnęła się do niej. Zwierzę mrugnęło i rozpłynęło się w cieniu.


Prawie padł na zawał, gdy zbroja, koło której przechodził, zaczęła wyśpiewywać „Do they know it's Christmas", szczękając przyłbicą.

Zatrzymał się na szczycie schodów i westchnął, myśląc o czekającej go wędrówce w dół. Zaraz jednak dostrzegł zielono-żółta plamę zbliżającą się korytarzem, a jego humor od razu się poprawił.


- Luna! – usłyszała. Podniosła głowę, by zobaczyć, kto ją woła.


Spojrzała na niego lekko nieprzytomnym wzrokiem.

- Cześć, Neville. – Na jej ustach znowu zagościł ten rozmarzony uśmiech. – Jak się masz?

- Dobrze – odpowiedział i pytająco skinął głową w stronę schodów.

Gdy szli, obrzucił spojrzeniem jej soczyście zieloną szatę i czerwone kolczyki w kształcie bombek widoczne między prostymi, jasnymi włosami.

- Ładnie dziś wyglądasz – dodał, by przełamać ciszę. Nie był zbyt dobry w podtrzymywaniu rozmów, ale akurat teraz nie musiał nic wymyślać – naprawdę tak sądził. W jakiś dziwny sposób Luna wyglądała dobrze w rzeczach, w których każdy inny sprawiałby wrażenie, jakby niedawno przegrał jakiś zakład.

- Dziękuję! – ucieszyła się i spojrzała na niego. Jej szare oczy błyszczały jak płynne srebro. – Ty też, ale musisz uważać na szyszylki. One lubią elegancko ubranych ludzi, zwłaszcza mężczyzn. Dlatego tak dużo ich na przyjęciach.

Otwarte do podziękowania usta chłopaka zamknęły się bez słowa. Nie za bardzo wiedział, jak skomentować wypowiedź przyjaciółki, a pytać o szyszylki nie miał zamiaru.


Byli ostatni. Kiedy tylko weszli do Wielkiej Sali, Neville'a zawołali Ron i Harry siedzący już przy stole Gryffindoru. Pulchny chłopak pomachał na pożegnanie do Luny i podszedł do kolegów, a dziewczyna odwróciła się, by dołączyć do pozostałych Krukonów.

- Hej, Luna. – Lisa Turpin uśmiechnęła się do niej i przesunęła trochę na ławce, robiąc miejsce. Blondynka zignorowała oceniające spojrzenie, jakim obdarzyła ją Cho Chang, oraz porozumiewawcze uśmiechy wymienione przez nią z Terrym Bootem. Takie rzeczy nie były dla Luny nowością. Już dawno nauczyła się nie zwracać na nie uwagi. Znała zdanie innych na swój temat i miała je w głębokim poważaniu.

Fanfiction. Because canon is not enough.Where stories live. Discover now