Jak się przekonacie, to jednak nie jest ostatnia część tego opowiadania. No cóż. Wena trzyma, a Melchior domaga się, bym wystarczająco dokładnie opisała jego dzieje - co mogę zrobić?
Ze zmian - nazwa systematyczna rośliny Neville'a brzmi teraz trochę inaczej, a to dlatego, że poradziłam się mojego kolegi, który zna łacinę dużo lepiej ode mnie. Jeśli on mówi, że tak będzie poprawniej, to ja mu wierzę;)
Coś jeszcze? Ponieważ jutro Sylwester, życzę Wam wszystkim dużo szczęścia w nadchodzącym nowym roku. May the odds be ever in your favor and may the force be with you!:D
Zapraszam!
poprzednia część: https://www.wattpad.com/201289460-fanfiction-because-canon-is-not-enough-co-to-do
Nie mylił się.
Ledwo Snape wszedł do sali od eliksirów, jego wzrok padł na ławkę Neville'a i, co za tym idzie, na jego najnowszy nabytek.
- Longbottom – powiedział cicho, ale to wystarczyło, by cała reszta klasy natychmiast umilkła i spojrzała tę dwójkę. – Widzę, że przyprowadziłeś... przyjaciela.
Ślizgoni uśmiechnęli się kpiąco. Część Gryfonów też musiała przygryźć wargi, by nie okazać się nielojalnymi w stosunku do kolegi z ich Domu. Chyba nie mogło być gorzej.
- Czy zechciałbyś wyjaśnić jego obecność tutaj? – ciągnął nauczyciel.
- T-to moja... praca na zielarstwo, p-panie profesorze – odparł niepewnie chłopak.
- Rozumiem. Nie uważasz w takim wypadku, że pracą na zielarstwo powinieneś się zajmować na zielarstwie? – Nietoperz mówił wyjątkowo łagodnym tonem, jednak Neville'owi nijak nie pomogło to się zrelaksować. Harry patrzył na niego ze współczuciem.
A wtedy okazało się, że jednak może być gorzej.
- Profesorze Snape! – zawołał Draco Malfoy. – Nie sądzi pan, że Longbottom przyniósł tu to zielsko, aby zaproponować panu dodanie go do eliksiru?
Neville zbladł.
- Tak uważasz, Malfoy? – zapytał Snape, podchodząc do Gryfona. – Jeśli to prawda, Longbottom, to doceniam twoją chęć przysłużenia się nauce... Nawet, jeśli nie ma ona najmniejszego sensu. Quae Ad Diabolum – tu dało się słyszeć zdumiony okrzyk Hermiony, który został jednakże zignorowany - nie sprawdza się zbyt dobrze w eliksirach. Ma niewiele zastosowań. Jest jednak dość gruboskórna i to wyjaśnia, jakim cudem przeżyła te kilka tygodni pod twoją opieką.
W oczach nauczyciela można było dojrzeć iskierki złośliwości. Chłopak nieco się rozluźnił. Jeśli Nietoperz chce go tylko obrażać, a nie wrzucać jego roślinkę do gara, to wszystko w porządku.
- Jednakże – zaczął Snape dramatycznym tonem, teatralnie wyciągając nożyce zza pazuchy – skoro Longbottom tak bardzo chciałby zobaczyć, jaki eliksir wyjdzie z jego rośliny, to kimże jestem, by mu tego odmawiać?
Ślizgoni zawyli z uciechy. Hermiona zatkała usta dłonią, a Neville, widzą srebrzyste ostrza zbliżające się do jego podopiecznego, krzyknął:
- Nie!
Nauczyciel zatrzymał rękę, jednak to nie okrzyk chłopaka był tego przyczyną. Zmrużył oczy i nachylił się nad doniczką, z uwagą przyglądając się czerwonemu kwiatowi.
- Absolutnie się nie zgadzam! – wrzasnął kwiatek prosto w twarz Mistrza Eliksirów, który szybko się cofnął. – Nie zgadzam się na robienie ze mnie jednej z tych paskudnych mikstur! Żaden tłustowłosy, wredny kucharczyk nie będzie mnie szatkował i wrzucał do kotła! Mówię: nie!
YOU ARE READING
Fanfiction. Because canon is not enough.
FanfictionPiszę, bo to lubię. Piszę, bo mam pomysły. Piszę fanfiction, bo te pomysły dotyczą przede wszystkim światów i osób z moich ukochanych książek. Na tym blogu znajdują się (na razie) tylko miniaturki. Większość z nich jest inspirowana fanartami (nie mo...