Rozdział 12

10.8K 755 34
                                    

     Rób to, co uważasz za słuszne. Idź swoimi ścieżkami choćbyś miał iść nią sam.

*Matthew*
    Resztę dnia zastanawiałem się, gdzie uciekła dziewczyna i czy nie dzieje jej się krzywda. Najgorsze jednak było to, że do domu wbiegli rodzice od progu krzycząc, że się rozwodzą. Stanęli centralnie przede mną i oczekiwali mojej reakcji. Zmęczony ich dziecinnym zachowaniem odparłem robiąc krzyżyk w powietrzu;
-Macie moje błogosławieństwo.
Czemu nie wpadłem w histerię niczym z tych amerykańskich filmów? Ot dlaczego; co noc -jeśli bywali w domu - krzyczeli na siebie grożąc sobie nawzajem rozwodem. Wiedziałem, że kiedyś naprawdę się rozwiodą. Szczerze? Czułem ulgę. Zero krzyków. Nie byłem przygotowany na to, co powie mi ojciec.
-Twoja matka ma innego! Czemu mi nie powiedziałaś!? Nie mogłaś się zachować jak człowiek tylko okłamywać ponad rok i to dowiedziałem się od Stev'a! - zwrócił się do matki.
Nie chcąc tego słuchać ruszyłem ku swemu pokojowi słysząc jak matka krzyczy;
-Matt dzisiaj jedziesz ze mną do mojego chłopaka! Chcę byście się poznali!
Wypuściłem głośno powietrze odpowiadając tak, jak oczekiwała;
-Tak mamo.
Dobrze że nie widziała jak przewracam oczami. Nie miałem ochoty tam jechać ale musiałem.
-No chyba nie mówisz poważnie Sarah! - krzyczał ojciec.
Wchodząc do pokoju zamknąłem drzwi włączając radio, które zaczęło się drzeć na całą głośność. No tak, zapomniałem że odkąd Clare włączyła radio nikt go nie ruszał.
Nie ściszyłem go. Wolałem ogłuchnąć aniżeli do końca życia słuchać krzyków rodziców. Padając niczym samolot z otwartymi ramionami na łóżko, schowałem głowę pod poduszki i zamykając oczy zasnąłem.
Po kilku godzinach obudził mnie czyjś dotyk. Wstając gwałtownie ujrzałem matkę. Siedziała obok mnie ubrana w granatową suknię zdobioną białymi kryształami w okolicach szyi i talii.
-Idź się przebrać Matt. Za piętnaście minut chcę cię widzieć na parterze. - powiedziała wychodząc.
Tak wyglądały nasze relacje ale nie tylko z matką. Z ojcem było tak samo. Nigdy nie poprosili bym im w czymś pomógł, nie pytali czy chcę gdzieś z nimi wyjść. Ja musiałem robić to, co oczekiwali i iść tam gdzie oni chcą. Nie miałem prawa odmówić bo to byłoby brakiem kultury. Wstając niechętnie z łóżka podszedłem do szafy z której wyjąłem czarny garnitur i pantofle. Zapinając koszulę przyjrzałem się w lustrze i dostrzegłem pewną zmianę w swojej osobie; moje oczy...były radośniejsze. Nie wiem dlaczego. Zarzucając marynarkę wszedłem do łazienki, gdzie rozczesałem włosy grzebieniem słysząc jak matka mnie woła.
Zbiegając szybko po schodach czekałem na nią w korytarzu. Ujrzałem ojca, który podszedł do mnie i kładąc mi dłoń na ramieniu szepnął;
-Znajdź tę jedyną i jeśli poczujesz, że to ta nie słuchaj nikogo prócz własnego serca bo...
Nagle do korytarza weszła matka przez co ojciec przerwał swą wypowiedź.
-Idziemy Matt. - powiedziała stanowczo.
-...skończysz jak ja - zdążyłem usłyszeć wychodząc z domu.
Jadąc z matką samochodem postanowiłem zadać jej pytanie.
-Matko odpowiedz szczerze. Kochałaś kiedykolwiek mego ojca czy jego pieniądze?
Milczała przez chwilę. Widziałem, że jest oburzona moim pytaniem ale odpowiedziała.
-Są rzeczy ważne i ważniejsze.
-Każdy ma inną hierarchię - odparłem
-Ożeniłam się z twoim ojcem dla pieniędzy. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że się nie kochamy ale nasi rodzice oczekiwali od nas posłuszeństwa więc nie mieliśmy wyboru. Teraz, gdy ja znalazłam kogoś kogo kocham tak szczerze...postanowiłam złożyć pozew.
Zamilkłem. Do końca podróży milczeliśmy jadąc nieznaną mi drogą...

Usłysz mnie - Dominika LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz