40

3.2K 307 216
                                    

                      Obudziłam się o czwartej nad ranem, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Tej nocy dzieliłam łóżko z Danielem, cierpnąć za każdym razem, kiedy słyszałam jego urywany oddech i jakiś ruch. Spodziewałam się, że Cade może przyjść w każdej chwili. Przyjść i mnie zabić.

– Danny, śpisz? – wyszeptałam, nie mogąc znieść czekania.

– Nie... – odpowiedział z wolna. – Jak się czujesz?

                         Nie wiedziałam. Wzruszyłam tylko ramionami, nie wiedząc, co powiedzieć. Czułam się zdradzona, rozdarta i złamana? Chyba tak. Całe moje życie zawaliło się w jednej chwili. Może dotychczas nie było jakieś najlepsze, ale świadomość, że teraz musiałam zacząć coś zupełnie nowego, dobijała mnie.

                      Wszyscy musieliśmy zapaść na amnezję. Musiałam zapomnieć o tym, że mieszkałam kiedyś w pięknym Great Falls, krainie lasów i wodospadów, gdzie wiosna wydawała się być sto razy piękniejsza. Miałam zapomnieć, że kiedykolwiek uczyłam się w Valier, naśmiewając się ze szkolnego mundurka, poznając tam wilkołaka, który mógł być moim przyjacielem. Musiałam zapomnieć o osobach ze stada Dana – Chester, Adrianna, Ginger i Dashi mieli stać się tylko snem. Musiałam zapomnieć o Danielu, który od samego początku był kimś, na kogo zawsze mogłam liczyć. Musiałam zapomnieć o swojej rodzinie. O wszystkim, co dotychczas miałam.

                     Zostałam z niczym, z nową kartą, której wcale nie chciałam. Uciekałam tylko po to, by ratować życie innych. Nie miałam planu B. Vancouver miało stać się moim nowym domem. Plan był prosty, zbyt prosty. Pociąg, który wyjeżdżał dziś o szóstej rano, miał zawieźć mnie prosto do Lethbridge, niedaleko za granicą z Kanadą. Tam miałam przesiąść się do pociągu lub autobusu, który miał zawieźć mnie prosto do Vancouver. Gdzieś tam, w tym wielkim mieście, miał czekać znajomy mojego ojca wraz z pomocą. Obiecał, że zapewni mi jakieś mieszkanie i pomoże mi ułożyć sobie życie.

                    Miałam osiemnaście lat, a los już rzucał mnie na głęboką wodę. Bałam się. Wydawało mi się, że nie jestem wystarczająco odpowiedzialna, by rozpocząć życie na własną rękę. Ceniłam fakt, że ten mężczyzna, mieszkający w Kanadzie, zechciał mi pomóc, znając moją nieciekawą sytuację, ale wiedziałam, że nie będę mogła wiecznie żyć na jego garnuszku. Przecież ja nawet go nie znałam! Pierwszy raz słyszałam o takim człowieku!

– Ja wiem, że to jeszcze nie czas pożegnań, ale... – Daniel westchnął ciężko. – Chcę, żebyś wiedziała, że nigdy cię nie zapomnę. To był zaszczyt, walczyć u twojego boku i dostrzegać te wszystkie fajne aspekty bycia wilkołakiem.

                      Miałam ochotę się rozpłakać, co też zrobiłam. Wtuliłam się w obolałą klatkę piersiową chłopaka, zalewając mu koszulę łzami.

– Nie chcę wyjeżdżać – wyłkałam.

– Wiem, Bri. Ale musisz żyć. Pamiętaj, że ty nie uciekasz.

                     Uciekałam, Daniel nie miał racji, jednak nie chciałam wyprowadzać go z błędu.

– Ja też nigdy cię nie zapomnę. I dziękuję, że byłeś, że narażałeś dla mnie życie.

                  Spojrzałam na jego twarz. Jego zielone oczy szkliły się bardzo szybko.

– Co teraz będzie ze stadem? – zapytałam.

– Nie wiem, ale nie zostawię ich na pastwę Cade'a. Odejdziemy.

– Wrócicie do Yellowstone?! – Podniosłam się lekko.

Keeper | TO #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz