21. Szept

2K 154 45
                                    

No, misie. Święta! Z tej okazji życzę Wam wszystkiego dobrego i mam nadzieję, że te kilka dni spędzicie z uśmiechami na twarzach. No i miłego czytania!

sondaria59

Adrien

Tak bardzo chciałem znaleźć się u jej boku, ale lekarze nie wyrazili na to zgody, gdyż nie byłem członkiem jej rodziny. Nie uśmiechało mi się to. Alyi zresztą też nie, w końcu ona również była pozbawiona takiej możliwości. Oboje siedzieliśmy na krzesełkach z poczekalni, oczekując na powrót rodziców od ciemnowłosej, a nasze kolana podskakiwały szybko w górę. Byliśmy kłębkami nerwów. Wreszcie jednak doczekaliśmy się i ujrzeliśmy dwójkę dorosłych ludzi o twarzach wyrażających ulgę.

- Marinette nic już nie jest. Jest pełna sił i, szczerze, mogłaby już opuścić szpital, ale lekarze chcą ją jeszcze przetrzymać do jutra, by wykonać kilka dodatkowych badań. Nie wiadomo dlaczego i co dokładnie się stało. Mari mówiła nam, że czuła ból w klatce piersiowej, ale po przebadaniu jej przez kardiologa nic nie wykryto, tomografia płuc też nic nie wykazała – powiedział pan Tom, siadając z małżonką obok mnie i Alyi.

- Czyli nie wiemy dlaczego, była w takim stanie? – spytała Alya.

- Nie, nikt nic nie wie.

- To co jeśli to się powtórzy? Jak jej pomogą?

- Cóż, może to było jednorazowe, bądźmy dobrej myśli – odparła matka Marinette, a rudowłosa w odpowiedzi tylko prychnęła, odwracając od niej wzrok i kierując go na podłogę.

Nie wiem, ile czasu minęło, gdy nagle oczu same zaczęły mi się zamykać. Być może to dlatego, że nie miałem zbytnio co ze sobą zrobić lub po prostu nie skupiałem się na niczym, a jedynie siedziałem i gapiłem się na ścianę szpitala; zasnąłem.

Niespodziewanie ktoś szurnął mnie w ramię. Otworzyłem szeroko oczy, gwałtownie się rozbudzając.

- Tak?

- Możesz do niej iść, Alya już była – powiedział pan Tom. – Udało mi się wybłagać lekarzy – dodał z uśmiechem, widząc, że ledwo się powstrzymałem od zerwania się i pobiegnięcia do mojej dziewczyny. – Idź, idź, widzę, że ci spieszno – rzekł z cichym śmiechem.

Wszedłszy do środka, zamknąłem za sobą cicho drzwi. Ale Marinette nie spała. Siedziała, wyraźnie czekając, aż do niej podejdę.

Gdy usiadłem na brzegu łóżka, szybko objęła mnie ramionami.

- Jak się czujesz? – zapytała.

Wtuliłem twarz w jej szyję i zaśmiałem się cicho.

- Pytasz m n i e, jak się czuję?

- Tak, dziwi cię to? Omal serce mi nie pękło, gdy się obudziłam i zobaczyłam twoją zbolałą twarz. – Potarła dłonią moje plecy.

- Strasznie się przestraszyłem, Mari. Nie wiedziałem, co się z tobą dzieje.

- Ja też. I lekarze również – odrzekła, wzdychając głośno.

Odsunąłem się od niej na długość ramienia i zajrzałem jej głęboko w oczy.

- Tak okropnie się bałem, Marinette. A gdy potem zemdlałaś... Zacząłem się bać, że cię stracę...

- Ale jestem, Adrien. I mam się świetnie, z chęcią wróciłabym już do domu, ale lekarze chcą mnie jeszcze dokładniej przebadać. Moi rodzice pewnie ci już mówili.

MIRACULOUS Pewnego dniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz