16. Ślepia cz. I

2.1K 172 26
                                    


Rozdział dedykowany tym, którzy jeszcze nie śpią ;)

Przepraszam, że tak późno. Uznajmy, że wciąż jest poniedziałek (bo właśnie w nie będą się od teraz pojawiały nowe rozdziały PD. Mam nadzieję, że będę się wyrabiać przed północą XD), OK? 

sondaria59

P.S. Miłej lekturki!

Adrien

Tak bardzo pragnąłem cofnąć czas, nie dopuścić do tego, by wszystko się wydało. Z każdą kolejną sekundą, w trakcie której przyszło mi patrzeć na Marinette, czułem się coraz większym głupcem.

Ogarniało mnie coraz większe poczucie winy.

Smutek, spowodowany myślą, iż swoim głupim postępkiem naraziłem dziewczynę i naszych bliskich na ogromne niebezpieczeństwo, rósł bez ustanku w moim sercu, utrudniając mu bicie. Wybaczyła mi, to prawda. Miłość, jaką mnie darzyła nie pozwoliła jej trzymać do mnie urazy. Zamiast martwić się o siebie, martwiła się o mnie. Zamiast złości w jej wnętrzu znalazła się obawa przed tym, że mnie utraci. Kochała mnie tak bardzo... Nie było ku temu najmniejszych wątpliwości. Jednakowoż... Czy zasługiwałem na to? Czy byłem wart jej każdej łzy, tych pięknych różowych ust, układających się w wypełniony czułością uśmiech, oczu, iskrzących się niczym gwiazdy bezchmurną nocą? Czy zasługiwałem na jej miłość? Czy zasługiwałem na tą przecudowną istotę? W jaki sposób mógłbym odwdzięczyć się jej za to, że trwa przy mnie? Zawiodłem ją. Zignorowałem to, co mówiła, gdy przemieniłem się na jej oczach, i oczach całego Paryża. Co było więc na tyle ważne i wartościowe, by było w stanie spłacić tak wielki dług? Mogłem ją tylko chronić, nie dopuścić do tego by choćby jedna łza smutku i żalu spłynęła ponownie po jej policzku. By nikt nie odważył się tknąć jej palcem. By zawsze pełniona była nad nią anielska opieka. Mogłem ją jedynie chronić.

Chronić za wszelką cenę.

*** *** ***

Słonecznego wtorkowego ranka nie wpinałem się po schodach do wejścia do szkoły z tą samą pewnością siebie, co zwykle. Szczerze, miałem ochotę odwrócić się i uciec jak najdalej od placówki. Byli tam bowiem ludzie, którzy już wiedzieli, i którzy nie zostawią tej sprawy ot, tak po prostu. Nie było bata, by nikt ze szkoły nie poruszył t e g o tematu.

Sytuacja w domu natomiast całkowicie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się tego ani po ojcu, ani po Natalie, ani po Gorylu.

Czekali na mnie w jadalni. Nigdy, ale to nigdy nie było tej trójki razem przy stole od czasu, gdy moja mama zaginęła. Zwyczaj ten jakby obumarł, jego data ważności minęła wraz z dniem, gdy pani Agreste, nieszczęśliwie, nie dotarła do domu.

Ale siedzieli.

Tata na samym końcu długaśnego stołu, Natalie po jego prawej, Goryl po lewej. I tylko patrzyli się na mnie, jakbym wrócił po kilkumiesięcznej nieobecności.

Odchrząknąłem.

- Dzień dobry – wydusiłem z siebie.

- Witaj, Adrienie – odparła Natalie głosem, który nie wyrażał zupełnie niczego.

- Podejdź tu, synu – odezwał się ojciec, a ja wzdrygnąłem się, słysząc jego głos.

Ruszyłem powoli w stronę krzesła obok Goryla, mając nadzieję, że jeśli tato postanowiłby rzucić mi się do gardła za to, co przed nim ukrywałem, barczysty mężczyzna ochroni mnie. Kątem oka spostrzegłem, że przed żadnym z nich nie stoi ani jeden talerz, ani jeden sztuciec, jedynie szklanki z wodą.

- A więc, Adrienie... - zaczęła Natalie z westchnieniem, które wprawiło mnie w irytację. Jej beznamiętna postawa zawsze mnie frustrowała. Dlaczego ta kobieta tak bardzo bała się okazywać własne emocje, dlaczego tak zażarcie się z nimi kryła?

Usiadłem obok mojego ochroniarza, nie zaprzestając bacznych obserwacji ojca.

- Adrien! Adrien! – znajomy mi głos wyrwał mnie z zamyślenia.

Niespiesznie, starając się ukryć niechęć, okręciłem się o sto osiemdziesiąt stopni, a wtedy właśnie tuż przede mną stanął Nino. Nie miał swojej czapki, trzymał ją w rękach. Wyraz jego twarzy zawierał w sobie tyle emocji, że nie umiałem odczytać dokładnie jednej, pojedynczej, nie mówiąc już o wszystkich.

- Stary, to szalone, wiem, pytać cię o to... Wszystko jest jakby jasne, ale ja... - przerwał, by rozejrzeć się po przestrzeni wokół nas.

Ja nie musiałem patrzeć, spojrzenia wszystkich wkoło i tak wrzynały się w moje plecy, kark, twarz. Nie potrzebowałem żadnego potwierdzenia, byłem świadom, że każdy się na mnie gapi, nieważne, jak bardzo by się starał tego nie robić.

- Pójdźmy gdzieś, gdzie będziemy mogli pogadać na spokojnie – głos mojego przyjaciela brzmiał niemalże błagalnie.

- Lekcja zaczyna się za... - wyciągnąłem telefon i spojrzałem na ekran – siedem minut. Możemy pójść na most i porozmawiać na spokojnie.

- OK.

Gdy znaleźliśmy się już nad Sekwaną, Nino, wpatrując się w ruchy wody, nabrał głośno powietrza w płuca i powiedział bez owijania w bawełnę:

- Oglądałem wczoraj wiadomości. Wszyscy oglądali: moja rodzina, Alya, rodzina Alyi, ludzie ze szkoły też, skoro rozkminiają całą tę sprawę non stop. Mówię ci, ścibolą tylko o tym, jadaczki im się nie zamykają. I mimo, że tyle ziomków uznało to gówno z wiadomości z wczoraj za prawdę, ja muszę mieć pewność, stary. Potwierdzenie. Chcę, żebyś ty mi to powiedział. Nigdy nie chciałbym dowiedzieć się o czymś takim od kogoś innego, niż od ciebie. Jesteś moim przyjacielem, Adrien. A to oznacza, że mówimy sobie o wszystkim. I nie jest to jakaś złota zasada, mówiąca, że musisz mi się ze wszystkiego spowiadać. Mówi ona o tym, że jeśli chciałbyś mi o czymś powiedzieć, mam obowiązek cię wysłuchać. A więc powiedz mi tylko, czy chcesz bym to zrobił?

Gdzie podziewają się osoby takie jak Nino?, przebiegło mi przez myśl.

Przełknąłem ślinę, szykując się do odpowiedzi i czując ciepło rozlewające się po moim sercu, gdyż trafiłem na niezwykłego przyjaciela. Nino już nie raz stanął w mojej obronie, potrafił nawet sprzeciwić się memu ojcu. Pomimo tego, zawsze bałem się, że nie zrozumiałby, dlaczego kryłem się przed nim z postacią Czarnego Kota, gdybym uświadomił mu, kto tak naprawdę kryje się pod maską. Tymczasem on był chodzącą empatią. Nie zdawał się być zły, ani nawet zawiedziony. Próbował zrozumieć mnie i powody, dla których wolałem zostawić tożsamość Czarnego Kota wyłącznie dla siebie.

- Chcę, Nino. Chcę.

MIRACULOUS Pewnego dniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz