Rozdział XV

2.5K 219 69
                                    

Wpatrywałem się w opróżniony talerz i pozostawione na nim sztućce. Ciel stwierdził, że powinien wracać do domu, ponieważ musiał się tam zjawić, nim jego kuzyn się obudzi. W przeciwnym wypadku zgarnie burę. Nie wyglądał na szczególnie zadowolonego z tej sytuacji. Pewnie gdyby mógł, zostałby u mnie jak najdłużej.

Nie podjąłem się próby zatrzymywania go u siebie w domu, ani też nie oceniałem jego zachowania. Wcisnąłem za to na niego swój sweter i czapkę, pomimo jego sprzeciwu. Chociaż na zewnątrz było cieplej niż wczoraj wieczorem, nie chciałem, żeby się wyziębił, skoro miał na sobie tylko bluzę.

Nie prosił o odprowadzenie go, poza tym nie należało to do najlepszych pomysłów. Potrzebowałem też odrobiny samotności, żeby wszystko sobie poukładać i przemyśleć zaistniałą sytuację. Pozwoliłem mu przytulić się do mnie na pożegnanie, przynajmniej tyle byłem mu winien. Obiecał, że w poniedziałek przyjdzie do szkoły. Dodał też, że wszystko jest w porządku, a ja nie zrobiłem niczego złego, dlatego mam się nie tym nie przejmować. Najwyraźniej dostrzegał moje zmieszanie i zakłopotanie.

Gdy wyszedł, zrobiłem sobie dolewkę kawy i zapaliłem papierosa. Choć usilnie próbowałem przemyśleć i przeanalizować wszystko od początku do końca, nie wychodziło mi. Nie przeszkadzała mi jednak panika, tylko... zobojętnienie? Rezygnacja? Raczej nie był to spokój. Możliwe że po prostu nie chciałem dopuścić takich rozważań do siebie. Taki psychologiczny mechanizm obronny, którego nigdy wcześniej nie udało mi się doświadczyć.

Westchnąłem głośno, po czym zalałem żołądek drugą porcją mulastej, ciemnobrązowej cieczy.

Skoro nie mogę myśleć, zajmę się czymś, co tego ode mnie nie wymaga.

Pozmywałem po śniadaniu Ciela. Opróżniłem kuchenną popielniczkę. Zmieniłem poszewki pościeli na świeżo wyprane. Nie mogłem powstrzymać się od powąchania prześcieradła w miejscu, gdzie leżał nastolatek. Wydawało mi się, że przesiąknęło lawendowym lub innym kwiatowym zapachem. Przez chwile zastanawiałem się, czy po prostu nie mam płynu do płukania, który by tak pachniał, ale doszedłem do wniosku, że takiego nie używam.

Przeszły mnie dreszcze, gdy spróbowałem sobie uświadomić, co działo się tutaj wczorajszego wieczora. Nie byłem pewny, czy chciałbym to pamiętać. Powinienem to pamiętać. Zrobiłem coś, delikatnie mówiąc, niestosownego. W normalnych okolicznościach z pewnością nie uszłoby mi to płazem, ale słowo norma się mnie nie ima. Wydaje mi się, że Ciela także.

Wyniosłem odrobinę przepocone poszewki do kosza na pranie razem z prześcieradłem. Nie znalazłem na nich żadnych podejrzanych białych plam. Po części szukałem ich, ponieważ mogły się nie zmyć w pralce, a z drugiej strony miałbym wyraźny dowód, że coś się stało. Nie był niezbędny, jednakowoż mógłby się znaleźć. Nieważne. Tabletki w połączeniu z kacem i podłym humorem nie wpływały zbyt dobrze na myślenie.

Wstawiłem pranie, umyłem podłogi, powycierałem kurze i czas jakoś mi zleciał.

Rozłożyłem deskę do prasowania i miałem się zabierać za doprowadzanie swoich koszul do stanu używalności, gdy wreszcie dotarło do mojego tępego łba, co tak właściwie się stało i że ja nadal nic z tym nie zrobiłem.

Gwałtownie usiadłem na podłodze, przypadkowo pociągając kabel od żelazka, które sekundę później walnęło mnie w głowę. Przynajmniej nie zdążyło się nagrzać. Jeden plus...

Złapałem się za obolały czerep, mając nadzieję, że choć odrobinę złagodzi to ból. Z drugiej jednak miałem ochotę rwać sobie włosy z głowy. Przygniotła mnie świadomość tego, co zrobiłem, a bolało to zdecydowanie bardziej niż żelazko. Bliżej temu do kowadła, fortepianu czy co innego spada na złe postacie w starych kreskówkach.

Nauczyciel | KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz