Dziennik Mycrofta 3

589 93 13
                                    

12 grudnia

Westchnąłem, gdy po pokoju rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu służbowego. Dopiero co zakończyłem poprzednią rozmowę, a już miałem odbierać kolejną. Podniosłem słuchawkę, słysząc ciężki i basowy głos. Pogadałem chwilę, omawiając z nim sprawy dotyczące umów i kolejnych spotkań. Po skończeniu rozłączyłem się. Powróciłem do wcześniej wykonywanej czynności polegającej na przeglądaniu, czytaniu i podpisywaniu dokumentów.

Nie ukrywam, że byłem zmęczony i bardzo chciałem już to zrobić oraz wrócić do mojego Gregory'ego, który chorował w domu. Powiedziałem mu, aby się nie przemęczał i wychodził z łóżka tylko wtedy, gdy naprawdę będzie taka potrzeba. Znając jednak jego upartość i niemożliwość usiedzenia w jednym miejscu spokojnie, nie posłucha mnie.


Uporałem się z papierkową robotą w jakieś półgodziny, w międzyczasie popijając kawę. Oparłem się o fotel, wzdychając ze znużeniem. Spojrzałem na kalendarz, zdając sobie sprawę, że jeszcze nie całe dwa tygodnie do Bożego Narodzenia. To zadziwiające jak szybko mija czas. Nim się obejrzę, a będę już planował przyszły rok. Mój braciszek pewnie zasugerowałby mi złośliwie udział w wydarzeniu "W 2017 schudnę". Prychnąłem. Moja waga wraz z dietą były w idealnym stanie i również tak samo dobrze je utrzymywałem, więc nie wiem co go skłaniało ku myślom, że przytyłem...

A właśnie! Zapomniałem, że nie zjadłem mojego kawałka ciasta na dzisiaj!

Poprosiłem Antheę o przyniesienie go i przy okazji razem z nim przyniosła również kolejne papiery do przejrzenia. Uśmiechnęła się do mnie znad swojego telefonu i opuściła moje biuro.

Jak ja kocham takie dni jak dzisiaj, kiedy pracy jest więcej niż możliwości pomyślenia o czymś przyjemnym. Na przykład o tym, że gdy wrócę w końcu do domu, będzie tam na mnie czekał inspektor.


Ręka mi drętwiała, gdy podpisywałem ostatnie dokumenty, a oczy bolały od liter, które zlewały mi się w całość. Nie sądziłem, że kiedyś będę aż tak zmęczony jak dzisiaj, że będę miał ochotę to wszystko rzucić (po za ciastem, które stało grzecznie obok) i wyjść (po zjedzeniu ciasta, oczywiście).

Ale udało się! Skończyłem i teraz już tylko czekał mnie powrót do domu przez całą masę korków, pilnując, aby nie zasnąć w limuzynie.


Było blisko, prawie zasnąłem, ale jednak dałem radę.

Wszedłem do mieszkania, nie słysząc żadnych dźwięków włączonego telewizora czy też radia. Odstawiłem moją ukochaną parasolkę i zostawiłem płaszcz w salonie, udając się do sypialni mojej i Gregory'ego.

Zastałem go tam śpiącego, owiniętego kocem i ubranego w chyba z dwie ciepłe bluzy. W sumie, faktycznie, teraz jak o tym pomyślę to w pomieszczeniu było dosyć chłodno.

Zdjąłem część ubrań, zakładając piżamę i położyłem się obok inspektora. Spojrzałem na jego wymalowaną spokojem twarz, po czym przeczesałem mu włosy. Lestrade mruknął coś przez sen i przysunął się do mnie, dalej śpiąc, a ja objąłem go i okryłem nas obu kocem.

Taka przyjemna odmiana po ciężkim dniu pracy.


~~

A jaka dla Was byłaby przyjemna odmiana po pracy bądź szkole? B)

Johnlock ~~fanfictionWhere stories live. Discover now