Wytatuowana skaza - cz. 4

810 94 67
                                    

Ja pierdzielę!

Czy to jest to co myślę?!

Nie, Lidio droga, to kolejny wymysł twojej jakże wybujałej wyobraźni.

Nie, tym razem nie!

O Boże!

Sherlock Holmes.

John Watson.

W moim studiu!

I jeszcze słyszeli jak śpiewam!

Oj...

Poczułam na twarzy ciepło i zaczerwieniłam się ze wstydu.

- Przepraszamy, że panią nachodzimy – detektyw podszedł bliżej biurka, stanąwszy obok blondyna. – Nazywam się...

- Sherlock Holmes – przerwałam mu, a on spojrzał na mnie zaskoczony. Przeniosłam wzrok na jego towarzysza. – I John Watson... o jezu...

Na żywo wyglądali o wiele lepiej niż podejrzewałam. Ciekawe jak bardzo źle by o mnie pomyśleli, gdybym strzeliła sobie z nimi zdjęcie.

Lidka, skup się.

Wysoki mężczyzna miał kręcone, ciemne włosy z lokami opadającymi na czoło. Jego niebieskie tęczówki miały w sobie ten tajemniczy i inteligentny błysk, który zawsze robił na mnie wrażenie. No i płaszcz... kropka w kropkę taki jak na zdjęciach.

Spojrzałam na niższego doktora, który wymieniał zdziwione spojrzenie z Sherlockiem. Jego tęczówki również były błękitne, ale można było w nich dostrzec ciepło i sympatyczne nastawienie. Nie to co u naszego detektywa.

Po raz kolejny zaczęłam w środku skakać ze szczęścia i krzyczeć.

- Skąd nas znasz?

- John, to raczej oczywiste. Jesteśmy znani w Londynie.

- W Londynie? Tylko? – Zaśmiałam się, czując łzy wzruszenia. – Nawet nie wiecie ile fanów macie w Polsce na przykład. Ja pierdzielę... moi przyjaciele mi w życiu nie uwierzą...

- Ja też jestem znany? – spytał zdziwiony John.

Uśmiechnęłam się, ruszając brwiami dwuznacznie.

- Nawet nie wiesz jak bardzo.

Doktor zamrugał, nie spodziewając się takiej odpowiedzi, po tym rzucił Sherlockowi tryumfujące spojrzenie, a ten przewrócił oczami.

Obserwowanie ich gestów, słuchanie ich głosu było takie... takie...

Zajebiste. Mówiąc elokwentnie, oczywiście,

Czułam jak mi serce wali z podekscytowania, a żołądek ściska z nerwów. Nadal się uśmiechałam jak głupia, nie mogąc przestać. No, ale, kto by na moim miejscu tak się nie zachowywał?

Do moich uszów dotarły pojedyncze słowa i otrząsnęłam się z zamyśleń.

- Czy słyszała pani...

- Błagam. Jestem młodsza od was. Mówcie mi po prostu Lidia – odparłam z rozbawieniem.

Johnowi chyba ulżyło, a Sherlock popatrzył na mnie, mrużąc oczy.

Właśnie dedukuje ze mnie wszystkie możliwe informacje i prawdopodobnie zaraz usłyszę cały opis swojego życia w pigułce.

Ale fajnie!

John chciał powtórzyć pytanie, ale detektyw mu przerwał:

- Nie słyszała. Wybuch nastąpił spory kawałek dalej od niej, po za tym jest osobą niedosłyszącą.

Johnlock ~~fanfictionWhere stories live. Discover now