8. Ostrze Poranka

Start from the beginning
                                    

- Nosz kurwa mać - krzyknęła, a zaraz potem usłyszała chichot za drzwiami.
- Z początku chciałem zapukać, ale teraz obawiam się o swoje życie.
- Proszę - powiedziała zdezorientowana.

Drzwi się uchyliły i wychylił się przez nie chłopak, którego jeszcze nie miała okazji poznać. Był co najmniej wzrostu Jace, o ile nie wyższy. Dobrze zbudowany i nawet na swój sposób przystojny; blada skóra była idealną oprawą dla szarych oczu.

- A więc to jest nasz wspaniały nowy nocny łowca - zilustrował ją od góry do dołu. Rekonesans chyba nie wyszedł pomyślnie, bo zrobił zawiedzioną minę - myślałem, że będziesz... groźniejsza?

- Acha. A ty to?...

- Sebastian - podszedł do niej wyciągając rękę.
- Clary- przedstawiła się i wstała. Z tej całej wściekłości zaczęła boleć ją głowa.
- Cholera- złapała się za głowę zacisnęła powieki.

- Główka boli? - zakpił.
- To wszystko przez tego kutafona.
- Niech zgadne: Tym kutafonem jest nasz jakże cudowny Aleksander Lightwood - w jego głosie czuć było sarkazm.
- Jakbyś zgadł.
- No widzisz. A ja z nim muszę mieszkać.

Na twarzy Clary zagościł uśmiech. Chłopak od razu przypadł jej do gustu i zdawało by się, że znalazła sprzymierzeńca w walce z tą całą chorą sytuacją.

- Nie ma żadnego prawa mi rozkazywać.

-Wydaje mi się, że w ten sposób rekompensuje sobie swoje nieudane życie seksualne- stwierdził, co wywołało jeszcze większy śmiech u Clary. Usiadła z powrorem na łóżku chichocząc. Chłopak bez skrępowania usiadł obok niej.

- Zrób tak jak ja. Udawaj, że słuchasz i grzecznie potakuj.

- W tym to akurat mam wprawę przez kazania mojego ojca - zażartowała.

Przez chwilę zapanowała niezręczna cisza, którą Sebastian postanowił przerwać.

- Jesteś Morgernstern? - spojrzał na nią ciekawsko.

- Jeszcze wczoraj nazywałam się Fray, ale teraz to już sama nie wiem - wysiliła się na uśmiech.

- Współczuję ci. Ja to bym chyba zwariował na twoim miejscu.
- Dzięki. Od razu mi lepiej.

Wstała z zamiarem wyjścia, ale chłopak ją zatrzymał.

- Nie chciałem cię urazić.

- Nic sie nie stało- skłamała- Po prostu... Czuje, że moje życie rozpierdala się od środka, a ja nic z tym nie mogę zrobić.

- Cóż- wstał - możesz przestać się użalać nad sobą i pójść do swojego przyjaciela tak jak mu obiecałaś - otworzył drzwi.

- Podsłuchiwałeś nas?

- Nie - zaprzeczył - akurat tamtędy przechodziłem. A że darliście się na cały korytarz...

- Oczywiście - Clary wstała z łóżka- tylko jak stąd wyjdziemy?

- Zobaczysz... - uśmiechnął się cwaniacko, otwierając drzwi - idziesz? - wyciągnął do niej rękę.

Clary się zawahała. Sebastian może i chciał jej pomóc i jako jedyny tutaj był dla niej miły... może nawet za bardzo miły jak dla osoby, którą poznał pięć minut temu. Z drugiej strony, kiedy będzie miała kolejną okazję, żeby wydostać się z instytutu... Pewnie nigdy.

- Idę - podjęła decyzję i pozwoliła, żeby chłopak pociągnął ją za sobą.

***
Szli korytarzem śmiejąc się przy tym. Nie zawracali sobie głowy ukrywaniem się, bo przecież i tak nic złego nie robili ... na razie. Bo kto by podejrzewał dwóch śmiejących się nastolatków o "nielegalny" wypad poza instytut?
Clary nigdy nie sądziła, że będzie się dobrze bawić z kimś z tego domu popierdzieleńców.

Miasto Potępionych [ Zawieszone]Where stories live. Discover now