32

1.1K 72 44
                                    

Dla Hemcia. Za wszystko.

32. W sposób, którego nie jestem w stanie odwzajemnić.

Wszystko się kończy.

Otacza ich ciemność. Serca biją za szybko. Oddechy są zbyt płytkie.

Jedyne, co widzi, to jego twarz, pokryta światłocieniem w słabym świetle lamp, przebijającym się przez porysowaną szybę samochodu.

Mówi głosem nie znającym strachu, co jest niedorzeczne, bo to on powinien teraz czuć to, co ona. Paraliż. Adrenalinę tak silną, że nie sposób jest ją pokonać i zrobić jakikolwiek ruch. Mówi, jakby chciał ją pocieszyć, a przecież powinno być na odwrót. Ona powinna szeptać mu kojące słowa, próbując odwlec najgorsze. A jedyne, co mogła zrobić, to złożyć obietnicę, której nie da rady wypełnić. Bo i tak zniknie z jej pamięci.

Nie tak miało być.

Teraz musi zmierzyć się z faktem dokonanym i po raz kolejny znieść stratę. Puścić jego dłoń i patrzeć, jak odchodzi z tego świata. Może to samolubne, ale żałuje, że nie może pójść razem z nim.

Nie obchodzi ją to, że nigdy by się na to nie zgodził.

Pozostaje jej spoglądać w jego ciemne oczy, które uśmiechają się, gdy nieznacznie przechyla głowę i zagaduje...

***

Pamiętasz, że byłaś pierwszą dziewczyną, z jaką kiedykolwiek tańczyłem?

- Medal Fieldsa - poprawia, a Stiles wygląda na zbitego z tropu, och ironio.

- Co...?

Lydia podnosi się, uważając na swoją jasnoróżową sukienkę i podchodzi do niego. Biorąc pod uwagę, że to Stiles Stilinski, staje odrobinę za blisko i stara się zignorować to, jak szybko wciąga powietrze, gdy dotyka jego ramienia. W zamian posyła mu swój wyćwiczony uśmiech, który wyjątkowo w tej chwili może jest w połowie szczery? Jednak jeszcze nie o tym nie zadecydowała.

- Nie ma Nagrody Nobla w dziedzinie matematyki - wyjaśnia, a on spogląda na nią, jakby była strzępkiem detali nawiedzającym go w snach, niewystarczająco materialną istotą. - Medal Fieldsa będzie tym, który zdobędę.

Nie mówi mu tego (bo nie musi wiedzieć), że docenia to, co powiedział jej przed chwilą. Każdy zna Lydię Martin ze względu na jej wygląd i wysoki statuts społeczny, wynikający z bycia w (nieistniejącym już) związku z niejakim Jacksonem Whittemore. Kto by pomyślał, że to właśnie Stilinski rozgryzie, że jej wizerunek popularnej idiotki to jedynie przykrywka. Kto by pomyślał, że to właśnie Stilinski przejrzy jej maskę i zobaczy coś, co tak pieczołowicie skrywa przed całym światem.

Być może jest wart jej uwagi.

Dlatego chwyta jego dłoń, prowadząc go na parkiet i nie zwraca uwagi na ciekawskie spojrzenia osób mijających ich tu i ówdzie. Ma swój honor. A Stiles nie będzie na nim plamą, nie dzisiaj.

Wtapiają się między tańczące pary. Przed chwilą zagrano kilka szybszych kawałków, więc przez następne parę piosenek spokojnie będzie można tańczyć wolnego. Całe szczęście, bo wątpi, czy koleś z ADHD byłby w stanie obracać ją z wyczuciem rytmu, a nie ma zamiaru psuć swojej fryzury, dziękuję bardzo.

Bezceremonialnie zarzuca mu ręce na szyi, a on chrząka niepewnie, gdy jego dłonie ujmują jej talię. Posyła mu ostatni, dopingujący uśmiech, zanim jej wzrok ucieka gdzieś wgłąb sali i pozwala mu delikatnie ją kołysać. Po kilku taktach stwierdza, że w sumie całkiem nie najgorszy jest z niego tancerz.

the way you said "i love you" • stydia one-shots [pl]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz