Rozdział 6

41 2 0
                                    

* Jasmine POV's *

- Jak stąd wychodzisz? Na zewnątrz jest pełno reporterów. - Spojrzałam na Justina, który zaczął zasypiać. 

- Tylnym wejściem. - Mruknął. - Może idź już spać, co?

- A może mnie przytulisz? - Szepnęłam.

- A może ty mnie? - Zaśmiał się i przyciągnął delikatnie do siebie. - Dobranoc.

- Dobranoc... - Pogłaskałam go po policzku.

- Co się stało? - Otworzył oczy. 

- Czemu miałoby się coś stać?

- Powiedz mi...

Westchnęłam.

- Nie chce żebyś mnie zostawił...

- Myślisz że jak chłopak całuje się z dziewczyną to chce ją zostawić?

- Niedługo będziesz musiał wrócić do pracy... Wyjedziesz.

- Myślałem że jeszcze nie będziesz o tym myśleć...

Westchnęłam i wbiłam wzrok w pościel.

- Dlatego ty pojedziesz ze mną. - s
Szepnął mi do ucha.

- Jak to? - Przeniosłam wzrok z powrotem na niego. - Przecież ja muszę skończyć szkołę... Poza tym moja mama się nie zgodzi.

- Wiesz... Myślę że mama nie jest problemem. Chce żebyś była szczęśliwa. - Wstał i zamknął drzwi. - Zimno tu.

Usiadł na łóżku i oparł się głową o ścianę. 

- Szkołę możesz skończyć u mnie. Chcę Ci coś powiedzieć. 

Usiadłam obok niego.

- Więc mów. 

- Niedługo skończę pracę nad płytą, wyjadę w trasę. 

- Fajnie... Czyli będziesz bardzo zajęty...

- Dlatego chcę żebyś ze mną pojechała. Chcę cię mieć przy sobie.

Uśmiechnęłam się lekko.

- Posłuchaj... Zawsze chcę cię przy sobie. 

- To trochę zabawne... Znasz mnie dwa miesiące, w sumie to trzy tygodnie odkąd się obudziłam i już chcesz żebym rzuciła wszystko i wyjechała z tobą? 

- Może wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia?

- Nie wiem... - Wstałam. - Kiedyś to było moje marzenie. Żeby Justin Bieber wszedł do mojego domu i powiedział '' Rzucaj wszystko. Jedziesz ze mną w trasę. '' Ale teraz nie wiem... Ja po prostu...

- Boisz się że nie będę miał dla ciebie czasu czy bardziej tego że cię zostawię? - Wstał i podszedł do mnie. - Zależy mi.

- Zależy ci teraz. - patrzyłam przez okno.

- Zawsze będzie mi zależało. - Stanął obok. - Spójrz na mnie.

Jedna łza spłynęła mi po policzku i spojrzałam na niego. 

Otarł ją i przejechał palcami po moim policzku.

- Nie płacz, tylko się zgódź. Przecież nie pozbawię cię kontaktu z rodziną... Będziesz mogła ich odwiedzać kiedy tylko będziesz chciała... I pomyśl... Co na tym stracisz? Będziesz miał mnie i rodzinę. Możesz podróżować ze mną po świecie podczas tras, widzieć jak powstaje każda piosenka.

- Wyjadę jak skończę szkołę. Nie wcześniej.

- Zaczekam.

- Jak będzie nazywała się płyta i trasa?

- Believe. - Uśmiechnął się. - Cały czas we mnie wierzyłaś a ja wierzyłem że się obudzisz. 

- Podoba mi się. 

- To jak, śliczna? Pakujesz walizki i jedziesz

- Tak. - Kiwnęłam głową. 

- Czeka nas dużo pracy. 

- Ciebie. Ja tylko będę patrzeć.

Zaśmiał się.

Światło na korytarzu się zapaliło i drzwi od sali się otworzyły. Do sali wszedł lekarz w towarzystwie dwóch pielęgniarek.

- A wy co? Na bezsenność cierpicie? - Powiedział z lekkim uśmiechem - Przyszliśmy pobrać krew. Jeśli nic w niej nie znajdziemy to jutro się pożegnamy. 

Uśmiechnęłam się trochę szerzej, usiadłam na łóżku i wyciągnęłam rękę w stronę pielęgniarki która zaczęła wszytko przygotowywać.

15 minut pożegnali się i wyszli.

- Mam nadzieję że nic nie znajdą. - Spojrzałam na Justina.

- Ja też. - Położył się i pociągnął za sobą. - A teraz idziemy spać.

- Niech będzie. - Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy.

* Justin POV's *

Tydzień potem

Nic nie znaleźli w krwi Jasmine co bardzo mnie ucieszyło.Teraz trzeba tylko przekonać jej mamę.

- Boisz się? - spytałem, siedząc w samochodzie, niedaleko jej domu.

- Po co ta bluza i czapka? - spytała, chcąc zmienić temat. - Wstydzisz się  ze mną pokazać?

- Chyba ty ze mną... - zaśmiałem się. - Nie chce żeby mnie ktoś rozpoznał..

- Taa.. Bo większość ludzi nosi okulary przeciwsłoneczne, czapkę z daszkiem i bluzę z w środku zimy. - zaśmiała się. - Kiedy wy zrozumiecie, że takim strojem tylko pokazujecie że nie jesteście zwykłymi ludźmi... Wyglądasz żałośnie.

Zdjąłem czapkę i okulary.

- Lepiej?

- O wiele. - pocałowała mnie a ja odwzajemniłem. - Za dwa dni jest wigilia... I pomyślałem że skoro jest tu też moja mama to może zrobilibyśmy wspólne święta? Poznałabyś moją mamę i w ogóle..

- Myślę że to świetny pomysł... Czekaj... Za dwa tygodnie moja siostra bierze ślub... Kompletnie o tym zapomniałam...

- No to pójdziemy na wesele. - uśmiechałem się.

- Za dwa tygodnie masz koncert...

- To go odwołam.

- Za dużo koncertów już odwołałeś... Musisz być... Nie przejmuj się, pójdę z Adamem.

- Kim jest Adam?

- To mój przyjaciel ze szkoły. Nie musisz być zazdrosny. Okej.. Chodź... Mama czeka...

Wysiadłem i zabrałem kurtkę z tylnego siedzenia. 

Kiedy ona też wysiadła, złapałem ją za rękę i poszliśmy.

Weszliśmy do środka, a na korytarz wyszła jej mama z małym dzieckiem na rękach. 

- Ciocia przyjechała? - Jas podeszła po swojej mamy która kiwnęła głową.

Złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę salonu.

Okazało się że nie tylko ciocia przyjechała... W salonie siedziało chyba z pół rodziny jej rodziny. Jak oni się tu wszyscy pomieścili?  Kiedy weszliśmy, wszystkie oczy skierowane zostały na nas. 

Spojrzałem na Jasmine, która wydawała się tak samo zdezorientowana jak ja.

- Eeee... Dzień dobry? 

Wszyscy zaczęli się z nami witać, aż po 15 minutach usiedliśmy pomiędzy wujkiem Billem, a kuzynką Rosalią, która cały czas zadawała nam pytania.

Zapowiadają się bardzo rodzinne święta.

Never let go || JB ||Where stories live. Discover now