* Jasmine POV's *
- Jak stąd wychodzisz? Na zewnątrz jest pełno reporterów. - Spojrzałam na Justina, który zaczął zasypiać.
- Tylnym wejściem. - Mruknął. - Może idź już spać, co?
- A może mnie przytulisz? - Szepnęłam.
- A może ty mnie? - Zaśmiał się i przyciągnął delikatnie do siebie. - Dobranoc.
- Dobranoc... - Pogłaskałam go po policzku.
- Co się stało? - Otworzył oczy.
- Czemu miałoby się coś stać?
- Powiedz mi...
Westchnęłam.
- Nie chce żebyś mnie zostawił...
- Myślisz że jak chłopak całuje się z dziewczyną to chce ją zostawić?
- Niedługo będziesz musiał wrócić do pracy... Wyjedziesz.
- Myślałem że jeszcze nie będziesz o tym myśleć...
Westchnęłam i wbiłam wzrok w pościel.
- Dlatego ty pojedziesz ze mną. - s
Szepnął mi do ucha.- Jak to? - Przeniosłam wzrok z powrotem na niego. - Przecież ja muszę skończyć szkołę... Poza tym moja mama się nie zgodzi.
- Wiesz... Myślę że mama nie jest problemem. Chce żebyś była szczęśliwa. - Wstał i zamknął drzwi. - Zimno tu.
Usiadł na łóżku i oparł się głową o ścianę.
- Szkołę możesz skończyć u mnie. Chcę Ci coś powiedzieć.
Usiadłam obok niego.
- Więc mów.
- Niedługo skończę pracę nad płytą, wyjadę w trasę.
- Fajnie... Czyli będziesz bardzo zajęty...
- Dlatego chcę żebyś ze mną pojechała. Chcę cię mieć przy sobie.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Posłuchaj... Zawsze chcę cię przy sobie.
- To trochę zabawne... Znasz mnie dwa miesiące, w sumie to trzy tygodnie odkąd się obudziłam i już chcesz żebym rzuciła wszystko i wyjechała z tobą?
- Może wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia?
- Nie wiem... - Wstałam. - Kiedyś to było moje marzenie. Żeby Justin Bieber wszedł do mojego domu i powiedział '' Rzucaj wszystko. Jedziesz ze mną w trasę. '' Ale teraz nie wiem... Ja po prostu...
- Boisz się że nie będę miał dla ciebie czasu czy bardziej tego że cię zostawię? - Wstał i podszedł do mnie. - Zależy mi.
- Zależy ci teraz. - patrzyłam przez okno.
- Zawsze będzie mi zależało. - Stanął obok. - Spójrz na mnie.
Jedna łza spłynęła mi po policzku i spojrzałam na niego.
Otarł ją i przejechał palcami po moim policzku.
- Nie płacz, tylko się zgódź. Przecież nie pozbawię cię kontaktu z rodziną... Będziesz mogła ich odwiedzać kiedy tylko będziesz chciała... I pomyśl... Co na tym stracisz? Będziesz miał mnie i rodzinę. Możesz podróżować ze mną po świecie podczas tras, widzieć jak powstaje każda piosenka.
- Wyjadę jak skończę szkołę. Nie wcześniej.
- Zaczekam.
- Jak będzie nazywała się płyta i trasa?
- Believe. - Uśmiechnął się. - Cały czas we mnie wierzyłaś a ja wierzyłem że się obudzisz.
- Podoba mi się.
- To jak, śliczna? Pakujesz walizki i jedziesz
- Tak. - Kiwnęłam głową.
- Czeka nas dużo pracy.
- Ciebie. Ja tylko będę patrzeć.
Zaśmiał się.
Światło na korytarzu się zapaliło i drzwi od sali się otworzyły. Do sali wszedł lekarz w towarzystwie dwóch pielęgniarek.
- A wy co? Na bezsenność cierpicie? - Powiedział z lekkim uśmiechem - Przyszliśmy pobrać krew. Jeśli nic w niej nie znajdziemy to jutro się pożegnamy.
Uśmiechnęłam się trochę szerzej, usiadłam na łóżku i wyciągnęłam rękę w stronę pielęgniarki która zaczęła wszytko przygotowywać.
15 minut pożegnali się i wyszli.
- Mam nadzieję że nic nie znajdą. - Spojrzałam na Justina.
- Ja też. - Położył się i pociągnął za sobą. - A teraz idziemy spać.
- Niech będzie. - Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy.
* Justin POV's *
Tydzień potem
Nic nie znaleźli w krwi Jasmine co bardzo mnie ucieszyło.Teraz trzeba tylko przekonać jej mamę.
- Boisz się? - spytałem, siedząc w samochodzie, niedaleko jej domu.
- Po co ta bluza i czapka? - spytała, chcąc zmienić temat. - Wstydzisz się ze mną pokazać?
- Chyba ty ze mną... - zaśmiałem się. - Nie chce żeby mnie ktoś rozpoznał..
- Taa.. Bo większość ludzi nosi okulary przeciwsłoneczne, czapkę z daszkiem i bluzę z w środku zimy. - zaśmiała się. - Kiedy wy zrozumiecie, że takim strojem tylko pokazujecie że nie jesteście zwykłymi ludźmi... Wyglądasz żałośnie.
Zdjąłem czapkę i okulary.
- Lepiej?
- O wiele. - pocałowała mnie a ja odwzajemniłem. - Za dwa dni jest wigilia... I pomyślałem że skoro jest tu też moja mama to może zrobilibyśmy wspólne święta? Poznałabyś moją mamę i w ogóle..
- Myślę że to świetny pomysł... Czekaj... Za dwa tygodnie moja siostra bierze ślub... Kompletnie o tym zapomniałam...
- No to pójdziemy na wesele. - uśmiechałem się.
- Za dwa tygodnie masz koncert...
- To go odwołam.
- Za dużo koncertów już odwołałeś... Musisz być... Nie przejmuj się, pójdę z Adamem.
- Kim jest Adam?
- To mój przyjaciel ze szkoły. Nie musisz być zazdrosny. Okej.. Chodź... Mama czeka...
Wysiadłem i zabrałem kurtkę z tylnego siedzenia.
Kiedy ona też wysiadła, złapałem ją za rękę i poszliśmy.
Weszliśmy do środka, a na korytarz wyszła jej mama z małym dzieckiem na rękach.
- Ciocia przyjechała? - Jas podeszła po swojej mamy która kiwnęła głową.
Złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę salonu.
Okazało się że nie tylko ciocia przyjechała... W salonie siedziało chyba z pół rodziny jej rodziny. Jak oni się tu wszyscy pomieścili? Kiedy weszliśmy, wszystkie oczy skierowane zostały na nas.
Spojrzałem na Jasmine, która wydawała się tak samo zdezorientowana jak ja.
- Eeee... Dzień dobry?
Wszyscy zaczęli się z nami witać, aż po 15 minutach usiedliśmy pomiędzy wujkiem Billem, a kuzynką Rosalią, która cały czas zadawała nam pytania.
Zapowiadają się bardzo rodzinne święta.
YOU ARE READING
Never let go || JB ||
FanfictionSiedemnastoletnia Jasmine Rose dowiaduje się że ma sepsę. Zostaje poddana nowej metodzie leczenia, w której pacjent zostaje wprowadzony wraz ze wstrzyknięciem leku w śpiączkę. By spełnić największe marzenie córki, jej mama - Camille Rose, sprowadza...