Chapter Twenty Four

4K 204 68
                                    


,,Wolę być na chwilę, niż wcale"


Justin

Po sytuacji na balkonie Hazel szybko z powrotem uciekła do mieszkania. Siedziała tam i rozmawiała z resztą tak jakby nic się nie stało, a ja zastanawiałem się w co się, kurwa, wpakowałem. Ona jest zbyt zagubiona i zdezorientowana. Nie będzie osobą, która da mi jasno do zrozumienia czego chce. Ja za to jestem zbyt samolubny i zbyt zepsuty i na pewno nie będę kimś kto ją naprowadzi na podjęcie ostatecznego wyboru. Czy pasuje mi to co się teraz dzieje? Cholera, nie. Ale prawda jest taka, że pomimo tego wszystkiego między nią, a Mike'iem, w momencie, w którym ja będę kazał jej wybierać ona i tak wybierze jego. Nikt nie musi mi tego uświadamiać. Bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że jestem w jej życiu tylko czymś co pozwoli jej podjąć wybór. Wybór, którym będzie Mike. Mimo wszystko wolę być w jej życiu tylko jednym pieprzonym epizodem, niż niczym. Wolę być na chwilę, niż wcale.

Smutne, ale prawdziwe, huh?

Kiedy wróciłem zźiębniały jak cholera z tego balkonu Hazel od razu zapytała czy możemy już wracać. Zgodziłem się, bo osobiście sam straciłem ochotę na jakąkolwiek zabawę. I takim sposobem jesteśmy na parkingu przed moim mieszkaniem.Siedzący w ciszy w moim własnym samochodzie. Nie pofatygowałem się żeby wyjść, ona też tego nie zrobiła. Spowiła nas głęboka i niezaprzeczalna cisza. Kątem oka spoglądam na Hazel, która bawi się rąbkiem swojej bluzy. Biorę głęboki oddech i postanawiam to przerwać jakąkolwiek rozmową.

- Za kilka dni mam wyścigi - mamroczę obserwując jak dziewczyna unosi głowę.

- Oh... - wzdycha najwyraźniej zaskoczona tym, że się odezwałem. - Kto będzie twoim przeciwnikiem? - pyta zakładając włosy za ucho.

- Pewnie jak zwykle Sean. On nie odpuści sobie żadnych wyścigów. Ten facet żyje tylko tym - wzruszam ramionami.

Nie przepadam za Sean'em, bo jest chujem, ale też nie jest on moim jakimś wielkim wrogiem. Zawsze był mi obojętny. No może poza momentem, w którym kiedyś zaczepiał Hazel. Wtedy go nienawidziłem.

- Będę mogła... przyjść? - jej głos brzmi bardzo niepewnie.

Trochę tak jakby wiedziała, że jej odmówię.

- Jeżeli chcesz - odpowiadam ciągle starając się brzmieć neutralnie.

Przekręcam głowę w jej stronę, a jeden policzek opieram o oparcie siedzenia. Zaczynam jej się przyglądać. Ostatnio robię to zdecydowanie zbyt często, ale nie potrafię przestać. W mojej głowie zachował się obraz jej nagiego ciała, jej aksamitny głos mówiący ,,Nie kocham cię". To wszystko sprawia, że szaleję. Dziewczyna także przekręca głowę i wlepia swoje tęczówki w moje tak jakby wiedziała co teraz przewija mi się przez myśl. Nie odwracam wzroku. Zamiast tego wyciągam dłoń i kładę ją na jej zaróżowiałym od zimna policzku. Delikatnie żeby nie dotknąć jej sińca przeciągam opuszkami palców po jej ciepłej skórze. Później wszystko dzieje się szybko. Ona się przysuwa, ja się przysuwam i nie mija sekunda jak czuję jej słodkie, malinowe usta na swoich. Pogłębiam pocałunek ciągnąc ją w swoją stronę. Czuję jak dziewczyna się unosi i po chwili siada okrakiem na moich kolanach. Jedną dłoń wsuwam pod jej koszulkę, a drugą odgarniam włosy z jej twarzy. Jej dłonie lądują na moim karku. Uchyla usta, gdy przejeżdżam językiem po jej dolnej wardze. Każdy jeden pocałunek jest jak pieprzone marzenie. Odrywam się od jej ust i wzdycham, gdy ociera się o moje krocze.

- Kurwa - przeklinam nie mogąc powstrzymać się od wulgaryzmów.

Nawet nie chcę głębiej i dłużej zastanawiać się nad tym co robimy i jakie to będzie miało skutki. Wiem, że to nieodpowiednie, ale wiem też, że to najlepsze co kiedykolwiek mogło mnie spotkać. Chcę mieć to gdzieś i nie myśleć o konsekwencjach.

MY BROTHER'S GIRLFRIEND (Zakończone)Where stories live. Discover now